informacji?

dodzwonić i nie udało mu się przez tę głupią komórkę. Czy miał numer jej telefonu domowego? Nie pamiętała, ale raczej nie. Jeżeli jednak naprawdę musiałby się skontaktować, to pewnie zatelefonowałby do biura Poszukiwaczy i tam zostawił wiadomość dla Milli. Albo zadzwoniłby na informację i w ten sposób zdobył jej numer domowy Gdzie on, u diabła, był? Telefon stacjonarny zadzwonił nagle i Milla aż podskoczyła. Może... - Senora Boone. an43 331 - Przy telefonie - Milla nie rozpoznała głosu. To przypomniało jej o tamtym telefonie z sierpnia, dzięki któremu spotkała się z Diazem. Jednak to nie ten sam głoś: była tego pewna. Tamten, sierpniowy, był bardziej miękki, łagodny. Ten - raczej szorstki, chropawy. Głosy różniły się także akcentem. - Interesuje panią Arturo Pavon? O Boże. Milla z trudem przełknęła ślinę, starając się nie http://www.470er.pl/media/ zniewagi. Lubił widzieć tę ostrożność na twarzach, sposób, w jaki ludzie uciekają przed nim wzrokiem. Zresztą była to prawda: nie zapominał żadnej obrazy czy afrontu, nieważne, dużego, małego czy wymyślonego. Była tylko jedna osoba na świecie, której uszło na sucho zadarcie z Pavonem. Ta świadomość wciąż w nim była, tkwiła jak gorzki węzeł zawiązany na trzewiach, z którym musiał żyć. Ale on nie zapomniał, nie porzucił myśli o zemście. Jego czas nadchodził: wolno, ale nieubłaganie. Któregoś dnia skrzyżują się ich ścieżki, a wtedy ta jankeska suka pożałuje, że w ogóle się urodziła. Dziesięć lat czekał, żeby odpłacić jej za utratę oka. Miał okazję ją dorwać już setki razy, wciąż przyjeżdżała przecież do Meksyku ze swoimi durnymi pytaniami, natrętnie węszyła. Ale Gallagher mówił „nie", twierdził, że ona siedzi za

nim, była już tego pewna: nie miałby obiekcji natury moralnej. Mimo usilnych prób nie mogła wymyślić sensownego motywu dla tego telefonu. Wreszcie zdecydowała, że liczy się efekt. Cóż, Diaz nie był aniołem zesłanym przez niebiosa, ale za to w przeciągu kilku an43 Sprawdź takich ludzi ująć lub unieszkodliwić w inny sposób. Meksyk chciał po prostu, żeby mąciciele zniknęli bez śladu i przestali mącić. Możliwe zatem, że Diaz był na żołdzie władz obu państw. Może. A może po prostu był znakomitym łowcą nagród, który potrafił zatroszczyć się o właściwą autoreklamę. W każdym razie dysponował nieprzeciętnymi środkami, a także nosem lepszym od psa myśliwskiego. True przez dziesięć lat spokojnie radził sobie z neutralizowaniem wysiłków Milli, ale z Diazem sprawa miała się zgoła inaczej. Ludzie szczerze bali się tego człowieka. True nie był an43 242 pewien, co stałoby się, jeśli mieliby wybierać, kogo boją się bardziej -