poślubić. Jedno z nich bez wątpienia jest szalone. Raczej nie Alexandra.

dostrzegał rzeczy, które wcześniej umykały jego uwadze. Chyba wiedział dlaczego: opuścił go zapiekły gniew na cały świat. Zawdzięczał to Alexandrze. - Czy ktoś jeszcze uciekł z twojej piwnicy? Lucien zerwał się na równe nogi. Oddech zamarł mu w krtani na widok panny Gallant w sukni z zielonego muślinu, którą tak lubił. Gdyby nie wyraz niepewności w jej oczach, mógłby uwierzyć, że wróciła z porannego spaceru. - Nie, staram się zapobiec przyszłym ucieczkom. - Godna pochwały przezorność. Szła w jego stronę, lecz zmusił się, żeby pozostać na miejscu. Najchętniej porwałby ją w ramiona, ale przecież zapowiedział, że ruch w ich małej partii szachów należy teraz do niej. - Tak, bo gdyby zbiegł mój następny więzień, pewnie trafiłbym do więzienia. Zatrzymała się kilka kroków od niego. - Przeczytałam twój list. - To dobrze. - Nie możesz tego zrobić. To szaleństwo. Uniósł brew. - Co jest szaleństwem? - Pozbawienie swoich potomków dziedzictwa! - Ach, to. Podeszła bliżej. http://www.akcesoria-bhp.info.pl - Wydał przyjęcie i w tajemnicy przede mną zaprosił wuja Monmoutha. - Mój Boże! - Lucien Balfour jest złym człowiekiem i nie powinnam nigdy przyjmować posady w jego domu. - Przyjaźni się z twoim wujem? - Na pewno nie. Po prostu starał się doprowadzić do pojednania dla własnej wygody. - Wygody? Alexandra uderzyła w parapet, aż zabolała ją ręka. - Nawet nie pytaj. Nie potrafię tego wyjaśnić. - Lex, cieszę się, że tu jesteś. Bardzo mi się przyda twoja pomoc. - Ale? - Ostatnio zawsze było jakieś „ale”. - Muszę teraz myśleć o Akademii... - Rozumiem. - Łzy popłynęły jej po policzkach. Rzeczywiście nie miała teraz gdzie

- W takim razie rzeczywiście powinieneś urządzić przyjęcie urodzinowe dla swojej kuzynki. Spostrzegł, że przygląda mu się z nowym zainteresowaniem. - Wracamy do codzienności? Przyjęcia, kolacje, bale, nowe stroje? - Przepraszam. Ty jesteś ekspertem. O czym się rozmawia po... kochaniu? Zastanawiał się przez chwilę, czy wyznać jej, że już znalazł kobietę, którą chciałby Sprawdź - Wkrótce się zobaczymy - powiedziała. Wzięła pudło na kapelusze i smycz i skierowała się do drzwi. - Bądź ostrożna. Kiedy wchodziła za lokajami do Balfour House, miała już przygotowaną mowę. Po kilku krokach zwolniła i w końcu się zatrzymała. Poza kamerdynerem i pokojówką w holu nikogo nie było. - Gdzie jest lord Kilcairn? - spytała i natychmiast się zawstydziła. Hrabia z pewnością nie zwykł witać każdego nowego pracownika. Z drugiej strony, wyraźnie dał do zrozumienia, że jest nią osobiście zainteresowany więc poczuła się trochę rozczarowana, że nie oczekuje na jej przybycie. - Lord Kilcairn spędza wieczór poza domem. - oznajmił kamerdyner beznamiętnym tonem i wskazał na schody. Obładowani lokaje dotarli już na pół - piętro. - Tędy, panno Gallant.