Mieszkaliśmy tam przez rok. Tam urodziło się moje dziecko. Poszłam na targ, napadło mnie dwóch mężczyzn. Wyrwali mi dziecko, ale ja walczyłam: zdołałam wydrapać lewe oko temu, który odebrał mi synka. Wtedy ten drugi pchnął mnie w plecy nożem i obaj uciekli. Od tego czasu nie widziałam swojego dziecka. Coś błysnęło w jego oczach, spojrzał na nią z uwagą. - A więc to ty - Ja? - spytała, nie rozumiejąc. - Ty oślepiłaś tę świnię, Pavona. Pavon. O Boże, więc tak się nazywał. Po dziesięciu latach wiedziała, jak się nazywał. Zamknęła oczy i starała się uspokoić oddech, bezwiednie zaciskając dłonie w pięści. Jej serce trochę zwolniło, ale wciąż waliło z potężną siłą, jakby próbując wyrwać się z an43 99 piersi, ogłuszając hukiem tętniącej w oszalałym tempie krwi. Chciała krzyczeć, chciała płakać, chciała wybiec i szukać go teraz, w tej chwili! Chciała dorwać go w swe ręce i walić głową bandyty o ścianę, aż odpowie na wszystkie pytania, które ona mu zada. Ale wiedziała, http://www.akcesoria-bhp.info.pl/media/ dłoń przyłożyła do piekącego gardła: przez palce przeciekła jej ciepła krew. Diaz obejrzał się i obrzucił ją szybkim spojrzeniem. - Musimy oczyścić i zabandażować tę ranę - powiedział, patrząc na gardło Milli. - Nie jest głęboka, ale krew plami ci sukienkę. Na razie trzymaj tam dłoń. Półciężarówka stała tam, gdzie ją zostawili, ponury facet trwał na strażyWyprostował się, widząc wracających właścicieli. Zamarł, dostrzegłszy krew na szyi i sukience Milli; tak jakby bał się, że to on zaraz zostanie za to ukarany. Diaz wręczył mu studolarowy zwitek, potem wyciągnął kluczyki i otworzył drzwi. Wsadził Millę do środka, skinął ponuremu i obszedł samochód dookoła, by wsiąść za kierownicę. - Jedziemy do najbliższego Wal-Martu - oznajmił. - Kupimy coś
happy endu, ale Milla mogła pomóc innym zakończyć szczęśliwie swe historie. Siedem lat temu powołała do życia organizację Poszukiwaczy Część z nich była zwykłymi najemnymi pracownikami, ale większość stanowili wolontariusze. Zbierali i mobilizowali się w jednym celu: szukania zaginionych i porwanych dzieci. Policja była często Sprawdź sprawdzał jeszcze ciśnienie i akcję serca pacjenta, szykując się do przekazania go Anneli Lansky, pielęgniarce. To był dobry i zgrany zespół. David pomyślał, że będzie mu brakowało tych ludzi po powrocie do Stanów, gdy skończy się ich meksykański rok. Nie będzie tęsknił za odrapanym betonowym budynkiem biednej kliniki, wyłożonym starymi popękanymi kafelkami. Ale na pewno będzie mu brakowało kolegów, miejscowych pacjentów, a pewnie zatęskni i za samym Meksykiem. Myślał już o pęcherzyku żółciowym, którym miał się zająć w następnej kolejności. Tymczasem usłyszał dziwny hałas dobiegający z korytarza: krzyki, przekleństwa, jęki, odgłosy jakiejś przepychanki. an43