łaknęła dotyku.

¿e ktos był w moim biurze... to znaczy w gabinecie, tutaj, w domu. - Kto? - Ciebie o to pytam. - Nie wiem... o Bo¿e! - Otworzyła szeroko oczy, jakby uderzona jakas nagła, straszna mysla. - Ten włamywacz! Myslisz, ¿e wrócił? -Usiadła na łó¿ku, przyciskajac kołdre do piersi, i właczyła lampke. -Dzieci! - Nie sadze, ¿eby to był włamywacz - stwierdził Alex, patrzac na nia zimno. - Nie? To dlaczego mnie budzisz? - Nie udało jej sie opanowac zdenerwowania. - Musimy zmienic zamki. Sadziłam, ¿e masz zamiar to zrobic. Dzieci! - Odrzuciła kołdre. - Wszystko w porzadku. - Sprawdziłes? - spytała, idac do pokoju Jamesa, jakby naprawde wierzyła, ¿e ktos włamał sie do domu. James spał smacznie w swojej kołysce. - Dzieki Bogu - wyszeptała z ulga. - Mysle, ¿e ktos dostał sie do mojego gabinetu i... - Alex wyszedł za nia na korytarz. Marla otworzyła drzwi pokoju Cissy i zajrzała do srodka. Cissy spała. Na jej twarzy migotało http://www.arcus-psychoterapia.pl Gdyby miał choc troche rozumu, wyjechałby stad natychmiast, wrócił do siebie, i do swojego dawnego ¿ycia. Nick wiedział, ¿e tak własnie powinien postapic. Wyjał puszke piwa z barku, właczył laptopa i sprawdził poczte. Jest. Raport Walta Haagi, w całosci. Swietnie. Nick wprawdzie nienawidził udogodnien ery elektronicznej i nieraz przysiegał, ¿e ju¿ nigdy wiecej nie skorzysta z Internetu, ale teraz, w San Francisco, był od niego uzale¿niony. Czekajac, a¿ informacje Walta załaduja sie na jego dysk, otworzył puszke piwa i wyjrzał przez okno. Co sobie własciwie wyobra¿ał dzis w ogrodzie, kiedy zobaczył Marle siedzaca na hustawce, kołyszaca sie lekko w wilgotnej, przenikajacej wszystko mgle? Nie powinien spotykac sie z nia sam na sam, nie powinien jej dotykac ani dopuszczac do siebie

tony potu w T-shircie i szortach. Na kolanach sędzia trzymał laskę z kościaną główką, bardziej dla fasonu niż z rzeczywistej potrzeby. - No dobrze, w takim razie kto zaadoptował moje dziecko? - Nie zamierzała odpuszczać w tej kwestii. - Wciąż nie wiem. - Jak możesz tak sobie spokojnie siedzieć i bezczelnie kłamać mi w oczy? Musiałeś wiedzieć. Powoli, cedząc słowa sylaba po sylabie, odparł: Sprawdź warsztatem mechanika Walta Sawyera, w odległej o kilkaset metrów uliczce. Kula kaliber 38 utkwiła głęboko w mózgu. Narzędzia zbrodni nie udało się znaleźć. 124 Według sędziego, który opowiedział Shelby, co się stało, w sprawie tego morderstwa przesłuchano kilkudziesięciu podejrzanych i świadków. Wprawdzie Ramón odniósł duży sukces i wybijał się w latynoskiej społeczności, to jednak nie cieszył się powszechnym uznaniem. Ponoć był chorobliwie skąpy i miał bardzo wybuchowy temperament, przez co narobił sobie wielu wrogów. Mało kto odważyłby się wejść Ramónowi w drogę. Niektórzy biali w miasteczku uważali go za zarozumialca i nie mogli przeżyć tego, że Estevan wraz z rodziną całymi dniami pracuje i dużo zarabia, podczas gdy im, nie tak zaradnym, wiodło się mamie. Sukces Ramóna Estevana niejednego kłuł w oczy. Ross McCallum głośno manifestował swoją niechęć do tego „zasmarkanego meksykańskiego brudasa”. Przed laty Badger Collins wybił szybę w jednym z okien sklepu, a Nell Hart, kelnerka z miejscowego baru, musiała uciekać z Bad Luck, bo potajemnie umawiała się z Ramónem na randki. Została wyklęta nie dlatego, że Ramón miał