pod każdym względem humanitarny wynalazek Nowego Świata: jeśli jakiegoś rozrabiakę

zabłądziła, wypłynęła dokładnie tam, gdzie należało. Sternik skierował dziób „chybotki” tak, żeby szła wprost na Pociechę, a sam zanucił wesołą piosenkę. Wszystko układało się jak najlepiej. Jeszcze dwie godziny i koniec żeglugi. Mało prawdopodobne, by wiatr się zmienił. Szkoda, rzecz jasna, że nie zdążył upiłować więcej drogocennych opiłków, ale i tak będzie z pięć funcików. Malutki, lecz ciężkawy woreczek zwisał pod habitem przy kości biodrowej. Sznur tarł trochę szyję, ale to było głupstwo. Pięć funtów to bez mała pięćset zołotników, każdy po... Rachunki wypadło przerwać, bo nagle chwyciły go nudności. Przechyliwszy się przez burtę, młody człowiek zaryczał i zabulgotał, wstrząsany spazmami. Potem opadł bezsilnie na dno, wytarł pot z czoła, uśmiechnął się beztrosko. Podobne ataki ostatnio trafiały mu się często – zapewne wskutek kiepskiego odżywiania się i nerwowego pobudzenia. Odpocząć, podjeść – i wszystko przejdzie. Potarł niecierpliwie skronie, odpędzając zawrót głowy. Między palcami został mu kosmyk wijących się włosów, co zmartwiło młodzieńca o wiele bardziej niż niedawny atak. Zresztą – nie na długo. Co się dziwić – powiedział sobie. Od miesiąca głowy nie myłem. Dobrze jeszcze, że maleństwa się nie zalęgły. No nic, do Wołogdy trzecią klasą, skromniutko, a tam się przebrać i do porządnego hotelu – z łazienką, restauracją, fryzjerem. A pracownię najlepiej urządzić nie w Szwajcarii, tylko w Ameryce. Spokojniej będzie. Oczywiście trzeba przybrać nowe nazwisko. Na przykład „mister Vasilisq”, co, źle brzmi? http://www.avamed.com.pl może nawet panny. Co za głębokie oczy o z lekka migdałowym kształcie! A śmiała linia ust, uparty podbródek i gorzki, ledwie widoczny cień pod kośćmi policzkowymi... Warto by jednak coś powiedzieć. Nie można tak po prostu się gapić. – Batystowa chusteczka... Szkoda by było zgubić – wymamrotał pan podprokurator, czując, że rumieni się jak mały chłopiec. – Pan ma rozumne oczy. Nerwowe usta. Dotąd nigdy pana tutaj nie widziałam. – Amazonka pogładziła wronego po atłasowej szyi. – Kim pan jest? – Berdyczowski – przedstawił się prawnik i ledwie się powstrzymał, żeby nie podać swego stanowiska. Może to przynajmniej skłoniłoby piękną damę, by nie patrzyła na niego kpiąco? Zamiast stanowiska wymienił rangę: – Radca kolegialny. Jej się to czemuś wydało śmieszne.

wynikało jasno, że Czarny Mnich go odwiedzał), a potem zabić biednego chłopca i wynieść ciało. Co prawda, mógł to zrobić również ktoś z zewnątrz – przecież ja dostałam się do oranżerii tak, że nikt nie zauważył – ale najłatwiej by to przyszło komuś z miejscowych. Czy fizykowi też coś się stało? – zaniepokoiłam się. Może zobaczył coś, czego nie powinien był zobaczyć, i teraz też leży na dnie jeziora? Przypomniały mi się chaotyczne Sprawdź porzuconą, co ją fala zmyła, jeszcze mu pomocnik ojca szafarza dał po łbie. Ale potem czarny cień zaczął się i innym braciom objawiać: najpierw ojcu Hilariuszowi, starcowi wielce szanownemu i powściągliwemu, potem bratu Melchizedekowi, potem bratu Diomedesowi. Zawsze nocą, przy księżycu. Słowa każdy słyszał inne: ten klątwę, ów napomnienie, a jeszcze inny – coś całkiem niezrozumiałego, to już zależy, jak tam wiatr powiał, ale widzieli wszyscy jedno i na potwierdzenie przed samym archimandrytą Witalisem ikonę całowali: ktoś czarny w ubraniu do pięt i spiczastym kapturze, tak jak starcy z wyspy, unosił się nad wodami, słowa jakieś mówił i palcem groźnie gdzieś w bok mierzył. Archimandryta, jak się dowiedział o tych cudach niewidach, to braci zwymyślał. Znam ja was, pleciugi, powiada. Jeden dureń coś palnie, a już drudzy radzi w dzwony bić. Prawdę mówią, że czerniec od gadatliwej baby gorszy. I jeszcze różnie ich tam rugał, a potem najsurowiej zabronił po zmierzchu na tamtą stronę Kanaanu chodzić, tam gdzie Mierzeja Postna w stronę Wyspy Rubieżnej się wyciąga.