Blake pociągnął nosem.

Na schodach pojawiła się wykąpana Julianna w ubraniu Luke’a. Prawie nic nie mówiła. Zjadła tylko kanapkę z indykiem i poszła spać. Luke obserwował obie kobiety i zauważył, że starają się na siebie nie patrzeć oraz że Julianna trzyma się z daleka od dziecka, a Kate nigdy nie prosiła jej o pomoc przy Emmie. Jakby były do siebie wrogo nastawione, pomyślał. Jakby się o coś bardzo pokłóciły. Julianna była ostrożna, a Kate zła i nieufna. Niechęć aż od niej biła, gdy tylko jej znajoma pojawiała się w pobliżu. Jeszcze bardziej zaciekawiony czekał cierpliwie, aż Kate ułoży małą do snu, a potem znów napełnił jej kieliszek winem. – A teraz opowiedz mi o wszystkim – powiedział. Skinęła głową i usiadła ciężko na kanapie. – Sama nie wiem, od czego zacząć... Wszystko zrobiło się ostatnio takie straszne. To chyba właściwe słowo, pomyślał. Kate wygląda tak, jakby naprawdę czegoś się bała. – Kim jest Julianna? – Postanowi jej pomóc. – Nikim... a zarazem kimś ważnym. Dzisiaj dowiedziałam się, że jest matką Emmy. http://www.ayoslo.pl - Myślałam, że się skończy na jednej bajce. Niestety, nie udało się. - Trzeba ją było postraszyć apokalipsą - żartuje Simon. - O tym akurat zapomniałam, ale mówiłam jej równie straszne rzeczy. - Na przykład? - Na przykład opowiedziałam jej cały pierwszy akt Giselle. - O tym, jak wiejska dziewczyna odrzuca awanse leśniczego, bo kocha się w przebranym w wieśniaka księciu, który jest zaręczony? Laura zatrzymuje się na schodach i patrzy na niego zaskoczona. - Byłeś już kiedyś na Giselle? Chłopak kręci głową. - Nie, ale byłem na Jeziorze łabędzim i przyznam ci się szczerze, że nie miałem pojęcia, o co w tym balecie chodzi. Nie chciałbym się tak czuć za tydzień, kiedy pójdziemy z Grace popatrzyć jak tańczysz, więc pogrzebałem dzisiaj w Internecie, znalazłem libretto Giselle i przeczytałem. - No, no... - Laura z uznaniem kiwa głową. - Na dworze jest tak ciepło, że postanowiliśmy zostać na zewnątrz - oznajmia Simon, prowadzi ją do wyjścia, a potem wąską alejką w stronę dużej altany w ogrodzie, w której nieraz czytała Grace książki. Wieczór jest rzeczywiście ciepły. Z oświetlonej altany dochodzą dźwięki gitary basowej. Laurze, która przez ostatnie trzy miesiące nie słuchała właściwie niczego poza muzyką klasyczną w czasie prób i lekcji tańca, te odgłosy wydają się obce, jakby pochodziły z Marsa. Laura i Simon są jakieś trzydzieści metrów od altany. Dziewczyna rozpoznaje już twarze. Szuka wśród nich pewnej ładnej buzi. W ciągu minionych weekendów, przychodząc do Greenwoodów, widywała różnych znajomych brata Grace: jego najlepszych kolegów - Toby'ego i Zacha, tych, którzy pierwszego dnia wzięli ją za jego dziewczynę. Toby zawsze przyprowadzał swoją. Laura rozpoznaje atrakcyjną brunetkę, którą tamtego dnia obserwowała z okna, jak paradowała w bikini nad basenem, razem ze swoją jasnowłosą koleżanką. Ale blondynki o imieniu Amber od tamtej pory nigdy więcej już nie widziała. To pewnie było głupie, ale siedząc przy zasypiającej Grace, pomyślała, że jeśli Amber nie pojawi się również dzisiaj, to ona może wreszcie uwierzy w to, co powiedział kiedyś Simon - że ta ładna blondynka nie jest jego dziewczyną.

odrzucił apaszkę za siebie. Jego palce odnalazły pierwszy guzik jej bluzki, odpięły go, przeszły do następnego. Jack ani na moment nie przerywał pocałunku. W mgnieniu oka trzymał w ręku przyobleczoną w koronkę pierś. Musnął kciukiem nabrzmiewający sutek. Poczuł, jak całe ciało Malindy napina się. Sprawdź powiedzieć, że gdy zjawią się ci ludzie, będzie zdana na siebie. Laura nalała kawy i spojrzała na Lisę Tolar, śliczną, młodą kobietę, która przyjechała tu z mężem na miesiąc miodowy. Wybrali sobie paskudny moment, pomyślała. Ale przynajmniej będą mieli co opowiadać dzieciom. Lisa od razu zaczęła jej pomagać. Również jej mąż, marynarz z Beaufort, nie siedział bezczynnie. Rozlewał kawę i drinki, nastawiał wideo i uspokajał wszystkich. Na podłodze razem z Kelly było drugie dziecko, Christopher Austin, śliczny, rudowłosy, piegowaty chłopiec z jasnymi, irlandzkimi oczami. Rodzice Christophera siedzieli parę metrów dalej. Poza tym były jeszcze trzy osoby, w tym dwaj oficerowie policji, Andrew i Mark, którzy co jakiś czas wychodzili na zewnątrz, żeby się zorientować w sytuacji. Ale