studiowała zaocznie i pracowała jako fryzjerka.

Denerwujące. Upiorne. Nie da się jednak ponieść wyobraźni. Cały czas szukała wyjścia z opresji. Musi być jakieś logiczne rozwiązanie, musi być jakiś sposób, by ocaliła siebie i nienarodzone dziecko. Jako psycholog zgłębiała działanie ludzkiego umysłu. Poznawała różne podejścia do osób, które traciły kontakt z rzeczywistością. I teraz musi opracować plan. Jasne. Gdyby miała dość siły, roześmiałaby się w głos. Psycholog nie dotrze do pacjenta, który nie chce pomocy, a w każdym razie nie ma co liczyć na sukces. Podkuliła kolana, podciągnęła je pod brodę. W jaki sposób człowiek racjonalnie myślący może dogadać się z kimś, kto stracił kontakt z rzeczywistością? Nie odróżnia dobra od zła? Jest zły do szpiku kości? – Boże, dopomóż – szepnęła. Zapadła noc. Znowu była sama w nieprzeniknionej ciemności. – Przykro mi z powodu twojej żony. – Corrine O’Donnell skończyła wpisywać dane do zgłoszenia. Bentz miał za sobą kilka godzin z FBI, teraz trafił tutaj, do wydziału osób zaginionych. Niezbędna robota papierkowa, wiedział o tym, ale wychodził z siebie, czując, jak czas przecieka mu między palcami. – Tak. – „Przykro” nie oddaje nawet ułamka strachu, który go pożerał, przerażenia na myśl, że Olivta jest w rękach wariatki. – Nie martw się. Znajdziemy ją. – Uśmiechnęła się i nagle przypomniał sobie, że kiedyś http://www.beton-architektoniczny.org.pl/media/ tutaj, ty i twoje dziecko! Płuca O1ivii stanęły w ogniu. Świat wirował. Usiłowała oderwać palce Corrine od swojej szyi. Nie wytrzyma, musi odetchnąć! Z wysiłkiem zamachnęła się i ponownie uderzyła Corrine aparatem. Światła zgasły. Czy to kroki? Głosy? A może śpiewy anielskie? W ciemności poczuła, że kamera wysuwa się z jej palców... Czuła dłoń Corrine na szyi... Czuła, że odpływa w ciemność i chłód... Bolał ją brzuch, pomyślała o dziecku i o Bentzu. Kocham was, pomyślała i zobaczyła światło, jasne światło na końcu tunelu. Umieramy, zrozumiała, unosząc się lekko. Moje dziecko i ja... umieramy... Światła zgasły w chwili, gdy Bentz i dwóch ratowników ze Straży Przybrzeżnej weszli

– Nie uganiam się za duchem. – Więc? – I nie zwariowałem. – Czyli zostaje... co? Uważasz, że ktoś się przebiera za twoją eks i straszy cię? Tak myślisz? Że to jakiś chory pomysł rodem z filmu Hitchcocka? – Jak powiedziałem, sam nie wiem, co myśleć. Sprawdź Ale puścił się biegiem wpatrzony w postać przed nim – ciemnowłosą kobietę. Deja vu. Dziwne wrażenie. Przypomniał sobie, jak biegł za nią stromą ścieżką nad urwiskiem, jak się odwróciła i posłała mu całusa, zanim skoczyła w odmęty. Pamiętał, jak biegł za jej cieniem w ruinach zajazdu w San Juan Capistrano. I dzisiaj, rano, na cmentarzu. Czego chcesz, suko? Już wiem, że nie jesteś Jennifer. Tylko udajesz. Przyspieszył, nie zwracał uwagi na przejeżdżające samochody, na światła ruchu. Skoncentrowany na niej, przebiegł przez jezdnię na czerwonym, słyszał gniewne krzyki i klaksony. Nie zwracał na to uwagi. Biegł coraz szybciej. Zabolała go noga. Nie reagował. Doganiał ją, ale nadal dzieliła ich cała przecznica. Co jest? Stare wspomnienie pojawiło się nie wiadomo skąd i deja vu ogarnęło go całkowicie. W innych czasach, w innym miejscu... Przypomniał sobie, jak biegł za Jennifer przez park w Point Fermin, wśród promieni