wydrenowana z emocji, że ledwo zauważała ruch samochodu. Diaz prowadził w milczeniu. Zatrzymali się raz, może dwa razy Milla spała, budząc się od czasu do czasu, by pustymi oczyma popatrzeć w okno. Nie wiedziała, gdzie są ani dokąd jadą. Nie obchodziło jej to ani trochę. Zapadła ciemność, a reflektory mijanych samochodów uśpiły ją ponownie. Obudziła się, gdy jeep stanął, a kierowca wysiadł z samochodu. Leniwie patrzyła, jak ktoś wychodzi z auta zaparkowanego przed nimi, podaje coś Diazowi, potem salutuje nonszalancko i wraca do swojego samochodu, by odjechać. Diaz podszedł do jeepa od jej strony i otworzył drzwi. - Chodź. Milla posłusznie wysiadła, poruszając się powoli jak wiekowa staruszka. Okazało się, że stoją tuż przed tylną werandą małego an43 415 drewnianego domku. Kobieta czuła na nogach zimny wiatr, chłód przenikał przez jej ubranie. Grunt pod stopami był twardy, chrzęścił jak żwir. W uszach słyszała dziwaczny, nieustający szum. http://www.betondekoracyjny.com.pl/media/ istotnie może się tam zjawić. Potem spotkali się z Chelą, która bez słowa przekazała im ciężką sklepową reklamówkę, skasowała należność i odeszła w swoją stronę. - Zawsze tak gładko to idzie? - spytał zaskoczony Rip. - Jak na razie tak. Ale jeśli jakiś wścibski policjant będzie chciał zajrzeć do tej reklamówki, to rzucam ją i uciekam. - Ja z tobą - uśmiechnął się szeroko. Wrócili do taurusa. Milla prowadziła. Bez specjalnej nadziei na cokolwiek raz jeszcze wybrała numer komórki Diaza. Ku jej zaskoczeniu Diaz odebrał telefon. - Gdzie byłeś? - prawie krzyknęła na niego, czując, jak czerwienieje jej twarz. Powiedziała to tak, jakby miała pełne prawo wiedzieć.
pomysłu. Powiedziała, że to tylko mało ważny osobisty papier i że nie ma sensu wszczynać awantury Milla wzięła się w garść i odwiesiła emocje na kołek. Miała jeszcze kilka rzeczy do zrobienia. Miejscowy bank był nieczynny od trzynastej do czternastej, bo i tak wszyscy jedli wtedy lunch. Równo o drugiej Ellin, Milla i Rip stawili się w banku, by dostać się do skrytki. Sprawdź Jak na komendę spojrzeli na nią obaj. - Wybacz - Rip nie wyglądał na skruszonego. - Poczułaś się traktowana przedmiotowo? - Odrobinkę - uśmiechnęła się do niego, bo wiedziała, że nie spodobają mu się jej następne słowa. - Mam do pogadania z True, więc pojadę z nim. Tak właśnie myślała: to się Ripowi bardzo nie spodobało. Przynajmniej miał tyle przyzwoitości, by nie nalegać, skoro decyzja an43 176 została już podjęta. Gallagher nie triumfował; być może zdawał sobie sprawę z tego, że zapowiadana rozmowa nie będzie należała do