wysokości, lecz... dostrzegam niedociągnięcia w moim

zapytała, czy może z nimi pojechać, to podobno właśnie Flic ją skarciła. Matthew niedawno zastanawiał się, co tym razem strzeliło pasierbicom do głowy, dlaczego nagle tak im zależy na pozbyciu się ich obojga z domu. Może chciały wykorzystać ten czas na dalsze urabianie babki przeciwko niemu, chociaż Sylwia nie była taka głupia, a weekend z Karo mógł tylko wzmocnić ich związek... Teraz wszystko było jasne: nie ma mowy o żadnym weekendzie! - Jest naprawdę biedna - mówiła Karolina nieco później. - Ma gorączkę, głowa jej pęka, mówi, że wszystko ją boli... - Strasznie nagle to wypadło. - Matthew wkładał właśnie szlafrok. - Wczoraj nic jej nie dolegało. - Podobno nie czuła się dobrze, ale nie chciała mnie martwić, bo myślała, że zrezygnuję z wyjazdu. - A chcesz jechać? - Oczywiście, że chcę... ale nie mogę. - No tak. Wezwiesz lekarza? - Trochę później, zależnie od tego, jak się będzie czuła. Flic nie znosi zamieszania wokół siebie. - Dużą ma gorączkę? http://www.betondekoracyjny.info.pl/media/ - Imo, proszę, zwolnij! Światła rozbłysły nagle, ukazując rozległy teren wrzosowisk. Zdezorientowany Matthew podniósł rękę do oczu, a kiedy się odwrócił, zobaczył rząd pojazdów z włączonymi na pełną moc reflektorami, biegnących ludzi... Zawrócił znowu i wtedy ją ujrzał - jakieś pięćdziesiąt kroków przed sobą, z wyciągniętymi do przodu ramionami. Oddalała się wielkimi susami, więc znów zaczął biec, wołając ją po imieniu, starając się nie potknąć. Choć klatkę piersiową rozrywał mu jeszcze większy ból, coś gnało go naprzód, już prawie ją doganiał... - Imo, proszę! Złapał! Było prawie tak, jak wówczas w Cichym Pokoju, tyle że bez ognia, na wilgotnym, rozmiękłym gruncie, na wietrze i przy spektaklu

- Osaczony pan Gardner, jak mniemam? Matthew wstał. - Nieźle mnie pan podsumował. - Proszę za mną. Hughes wyglądał na czterdziestkę z okładem, był przysadzisty, z lekką nadwagą, miał ciemne, kręcone włosy i nosił muszkę. W jego Sprawdź Bo towarzystwo Shey wcale nie było dla niego niemiłe. Co więcej, z każdą chwilą odpowiadało mu coraz bardziej. Shey roześmiała się w głos, wytrącając go z marzycielskiego nastroju. - Nie jest złe? Raczej fatalne! Jeszcze trochę, a nie będziesz mógł na mnie patrzeć! - Zobaczymy - powiedział przekornie. - No dobrze, póki co, czy ci to pasuje, czy nie, idę do twoich ochroniarzy. Może dadzą mi trochę pograć. Odeszła, nie czekając na odpowiedź. Tanner patrzył, jak znika w sąsiednim pokoju. Od razu znalazło się dla niej wygodne miejsce.