Ach, sukces. Alexandra uśmiechnęła się, gdy salonowy francuski po raz kolejny

- Wczoraj widziałem kuzynkę Alexandrę. Diuk zamarł z filiżanką podniesioną do ust. - I z tego powodu zerwałeś się z łóżka przed południem? Oczywiście, że jest w Londynie. Fontaine'owie przyjechali cztery dni temu. Virgil potrząsnął głową. Zdarzył się cud. Udało mu się zaskoczyć ojca. Ogarnęła go błoga radość, zwłaszcza gdy pomyślał, że teraz gniew jego lordowskiej mości dla odmiany skieruje się na kogoś innego. - Nie była z Fontaine'ami. - W takim razie znalazła pracę. - Monmouth wstał od stołu. - Dzięki temu będzie się trzymać z dala od kłopotów. Wybacz, ale Haster i premier nie powinni czekać. Virgil wiedział, że nie może przegapić takiej okazji. - Mieszka w Balfour House - rzucił pospiesznie. Diuk się odwrócił. - Gdzie? - W Balfour House. Widziałem ją w Vauxhall Gardens. Siedziała w loży obok Kilcairna. Omal nie odgryzł mi głowy, kiedy podszedłem, żeby się z nią przywitać. - Słyszałem, że Kilcairn ma kuzynkę w wieku odpowiednim do zamążpójścia. - Tak, widziałem ją. Niezła bestyjka. Prawie tak ładna jak kuzynka Alexandra. Monmouth zamknął drzwi jadalni i wrócił do stołu. - Jesteś pewny, że to ona i że towarzyszyła Kilcairnowi? Nie byłeś pijany, chłopcze? http://www.betondekoracyjny.net.pl/media/ Nie. Nie może prosić ojca o wstawiennictwo. Sama musi powiedzieć mamie o wszystkim. Jeśli stchórzy, nigdy więcej nie zobaczy pani Cooper ani Danny’ego. Musi się przyznać. Ze ściśniętym sercem zsunęła się z krzesła i na palcach ruszyła ku drzwiom. Zatrzymała się w progu i wychyliła ostrożnie głowę. W holu nie było nikogo, ale domyślała się, gdzie może być matka. Każdego ranka po mszy wypijała filiżankę herbaty i przeglądała gazety w pokoju ogrodowym. Tam ją znalazła. Zawahała się na moment przy wejściu. Mama wyglądała tak ślicznie. Opromieniona blaskiem porannego słońca, w prześwietlonej promieniami delikatnej koronkowej bluzce, przypominała jakąś anielską istotę. Piękny anioł o ciemnych włosach. - Mamo? - zaczęła drżącym głosem. Hope podniosła głowę i wrażenie prysło - pełne gniewu oczy, zaciśnięte usta. Gloria mimowolnie cofnęła się o krok. - O co chodzi, Glorio? - Czy... mogłabym z tobą porozmawiać? Matka zastanawiała się przez moment, wreszcie skinęła przyzwalająco głową i odłożyła gazetę. - Słucham - oznajmiła sucho. - Mamusiu... chciałam... powinnam... - odchrząknęła. - Okłamałam cię, mamusiu. Matka uniosła brwi, ale nic nie powiedziała. - To nieprawda, że Danny mnie namówił... to nie był jego pomysł, to ja chciałam obejrzeć książki i... to wszystko moja wina. Matka w dalszym ciągu milczała. Gloria chyba jeszcze nigdy w życiu nie bała się tak bardzo, jak teraz.

- Nie potrzebuję życzeń. Jestem szczęśliwy - odszepnął. - Jaki arogancki. - A ty czego sobie życzyłaś? - Nie powiem. - Jeszcze jeden sekret? - Co masz na myśli? Sprawdź - Nie. To musi być pańskie nazwisko. I niech pan nie prosi o wyjaśnienie, bo nic nie powiem. - I tak nikt by mu nie uwierzył. - Kiedy ma dojść do wzruszającego pojednania? - W środę wydaję przyjęcie. - Teraz czekała go najtrudniejsza chwila. - Zjawi się pan? Diuk westchnął ciężko. - Nie jestem pewny, czy chcę w panu wroga, Kilcairn. Przyjdę. - Bez Virgila. - Bez Virgila. Gdy o zachodzie słońca Lucien wśliznął się do piwnicy, Alexandra pomyślała, że wcześniej musiał chyba łyknąć mocnego trunku. - Byłeś zajęty - powiedziała, wbijając igłę w robótkę. - Rose cię odwiedziła? - Tak. Thompkinson wyciągnął ją stąd jakąś godzinę temu, gdy zauważył, że wraca