- Mandy - wyszeptał. - Przyśpiesz.

mógł być wszędzie. Mógł wjeżdżać windą. Mógł czołgać się korytarzem. Myślał, że rozmawiając z nią, odwróci jej uwagę. Już wkrótce miał się przekonać, jak bardzo się mylił. - Nie boję się piekła - odparła. - Uważam, że samo życie bywa czasem piekłem. - Cierpienie tu na ziemi? Przyznaj, że jednak masz jakieś wyobrażenie o nagrodzie i karze. Biorąc pod uwagę to, czego dokonałaś, chyba masz jakieś wyobrażenie o tym, gdzie w końcu wylądujesz. - Lepiej mów o sobie. Przez cały czas chciałeś ukarać Quincy'ego. Ile osób zabiłeś, żeby tego dokonać? Dlatego wnioskuję - powiedziała szyderczo - że religia cię nie obchodzi, więc twoja wieczna kara będzie polegała na jednej długiej sesji opalania się. Kimberly wróciła z sypialni, kręcąc głową. Na schodach pożarowych było pusto. Skierowała się w stronę drzwi, lecz Rainie zatrzymała ją stanowczym gestem. Czytała o tym, że ludzie ginęli od strzału, kiedy próbowali wyjrzeć przez dziurkę od klucza. Nie wiedziała, czy to naprawdę może się zdarzyć, ale wolała się nie przekonywać. Wskazała na dywan. Kimberly zrozumiała i wyjrzała przez szparę pod drzwiami. Nie było żadnych stóp. - Chcesz mnie zabić, Rainie? - spytał. - Myślę o tym - odparła i rzeczywiście miała taki zamiar. http://www.bol-plecow.info.pl/media/ – O nie, tylko nie dzieci. Są kłopotliwe, egoistyczne i łatwo je uszkodzić. Powiem szczerze. Dużo przeszłam, żeby odciąć się od swoich korzeni, ale nadal jestem córką agresywnej alkoholiczki. Co by ze mnie była za matka. Niestety więc ród Connerów nie ma szans na przetrwanie. – Nie powinnaś tak nisko się oceniać, Rainie. – Jestem tylko szczera. Patrzyła, jak pociąga kolejny łyk piwa. Był nią zdecydowanie zainteresowany. Widziała to w jego oczach. Oporny, lekko oszołomiony, ale zainteresowany. Niech ją nazwą głupią, a jednak cieszyła się z tego. Pochyliła się do przodu i przygotowując się do poważnej rozmowy, przerzuciła długie, rozpuszczone włosy na jedno ramię. – Opowiedz mi coś więcej o sobie, Quincy, Jesteśmy w barze, daleko od miejsc zbrodni, a ty już prawie kończysz pierwsze piwo. Kawa na ławę. Lubię zaczynać od wyrzucenia

cię na tamten proces, mówiąc, że to najlepszy sposób na załatwienie sprawy. Dlaczego miałbym się wtrącać? - Dobra, biorę twoją robotę. - Co? - Biorę twoją sprawę! Czterysta dolarów dziennie plus wydatki. I nie mam pojęcia o Wirginii ani o prowadzeniu śledztwa po wypadku, więc żebyś Sprawdź zapewne woleliby współpracować z nimi, niż z policją stanową. Rainie nie miała nic przeciwko temu, żeby Abe zbadał miejsce przestępstwa. Wiedziała, że potrzebuje pomocy. Ale nie mogła i nie powinna była rezygnować z kierowania śledztwem. I w ogóle nie ma o czym mówić. A przynajmniej tak jej się wydawało jeszcze o siódmej rano. – Zawaliłaś sprawę – oznajmił Sanders, najwyraźniej zniecierpliwiony, że nie dotarło to do niej za pierwszym razem. – Jesteś niedoświadczona, nie radzisz sobie. – Zabezpieczyłam miejsce zbrodni i aresztowałam mordercę. Rzeczywiście powinnam się wstydzić. – Stratowałaś miejsce zbrodni – poprawił ją kąśliwie. – Mój Boże, wpuściłaś sanitariuszy. Nigdy nie widziałaś ich w akcji? Trzeba było jeszcze zaprosić straż pożarną i wyprawić przyjęcie. – Kazałam Waltowi zaczekać. A on się nie zastosował do mego rozkazu, za co Bradley