Po namyśle Flanders doszedł do wniosku, że nie chodziło o same pytania. Wszyscy w

– A potem uciekłaś – domyślił się Quincy. Kiwnęła głową. – Wyjechałam do Portland i spędziłam następne cztery lata, próbując utopić wspomnienia w alkoholu. – A co z jego wozem, Rainie? A sąsiedzi? Nie słyszeli strzału? – Mój sąsiad wyjechał na ryby. W okolicy nie było żywego ducha. – Dobra, ale czy nikt nie zauważył, że Lucas nagle przepadł jak kamień w wodę? Ani tego, że pewnej nocy z szafki na dowody zniknęła strzelba twojej matki, a jakiś czas potem w cudowny sposób pojawiła się tam na nowo? Na to nie trzeba umysłu geniusza. W ciągu paru dni Shep powinien był przeszukać twój dom. Nie ukryłaś nawet dobrze ciała. Rainie milczała. Po chwili Quincy westchnął. – Udał, że nic się nie stało, prawda? Przypomnij mi, żebym nie dawał Shepowi odczuć, że jest mi winien przysługę. – To małe miasteczko, Quincy. I małomiasteczkowe metody policyjne... A one czasem są inne. Każdy dostaje to, na co sobie zasłużył. To nie zawsze zgodne z prawem, ale zazwyczaj sprawiedliwe. A jeśli chcesz wiedzieć, do dzisiaj nie rozmawiałam o tym z Shepem. – Oczywiście. Bo to by się już kwalifikowało jako zmowa. – Powinnam była zapłacić za swój czyn – odparła natychmiast Rainie. – Pod wieloma względami byłoby to lepsze. Mogłam wyrzucić to z siebie. Mogłam stawić temu czoło, http://www.budujemy.biz.pl patrzyła na Rainie. - Chętnie napiję się kawy - powiedziała w końcu Rainie, a wśród ma murów jej głos zabrzmiał potężnie. - Bezkofeinowa czy zwykła? - Moim zdaniem bezkofeinowa jest bez sensu. Mary Olsen uśmiechnęła się, wyglądała na zdenerwowaną. Rainie stwierdziła, nie bez satysfakcji, że pani doktorowa Olsenowa bała się jej. Mary zaczęła schodzić. Obiema rękami trzymała się poręczy, co Rainie uznała za interesujące. Tak, była kelnerka mieszkała teraz we wspaniałej posiadłości, ale najwyraźniej nie czuła się z tym dobrze. Kiedy zeszła na dół, Rainie drugi raz poczuła się zaskoczona. Kobieta była o prawie dziesięć centymetrów wyższa niż Rainie myślała, miała ciemne oczy i cechy supermo¬ delki. To wyjaśniało zainteresowanie doktora Olsena, tylko że on ją źle ubierał.

trawnik. Potem wyrównała jego brzegi. W wysokiej trawie ślady byłyby zbyt łatwe do wytropienia. Założyła maskę. Chwyciła łopatę. Zignorowała dzwoniący telefon i zabrała się do roboty, starając się nie myśleć o tym, co ją czeka. Potem zgrabiła trawę, żeby przykryć ślady. Wzięła długi, gorący prysznic i spłukała wilgotną ziemię z rąk. Kolejną godzinę męczyła się ze strzelbą. Na wszelki wypadek. Sprawdź Rainie poszła pod prysznic. Umyła głowę. Bardzo długo stała pod prysznicem, pozwalając, by krople gorącej wody bębniły jej po karku i po ramionach. Potem włożyła te same ciuchy i skierowała się do baru. Szeryf Vince Amity już tam był. On też wziął prysznic. Ubrany był w czarną kowbojską koszulę, stare wytarte dżinsy i mocno zniszczone kowbojskie buty. Koszula ciasno opinała barczyste ramiona. Kiedy stał, wydawało się, że jego uda ledwo mieszczą się w nogawkach. Jednym słowem - kawał faceta. Rainie zamówiła butelkę budweisera light i przekonała samą siebie, że nie tęskni za Quincym. - Mają tu bardzo dobre żeberka - powiedział Vince. - Świetnie. - I frytki ze słodkich ziemniaków. Jadłaś już frytki ze słodkich ziemnia¬