Przeszła obok błyszczącego mahoniowego stołu - wraz z dwunastoma rzeźbionymi krzesłami stał w jadalni. Na

- Wszystko bedzie dobrze - rzekł Alex, odbierajac jej puderniczke i zamykajac ja z trzaskiem. - Musisz tylko dac sobie czas. - Własnie. To minie. Za pare miesiecy znowu bedziesz soba i bedziesz sie z tego smiała... - Eugenia usmiechneła szeroko, błyskajac złotym zebem. - Tak jak my wszyscy. - Nigdy nie bede sie z tego smiała - odparowała Marla. - Nikt nie bedzie sie z tego smiał. - Alex rzucił matce ostrzegawcze spojrzenie. 74 Nick w duchu przyznał bratu racje. Jego zdaniem prawda była lepsza ni¿ fałszywe nadzieje, a fakty mówiły same za siebie: Marla Amhurst Cahill omal nie zgineła, teraz wyglada upiornie i prawdopodobnie czuje sie fatalnie. Jej droga do całkowitego wyzdrowienia bedzie długa i wyboista. - Nie... nie wiem, czy jeszcze kiedykolwiek bede soba. - Marla, wstrzasnieta, spojrzała na Nicka. Przez chwile patrzyła mu prosto w oczy, jakby tylko on jeden mógł to zrozumiec. - Nie wydaje mi sie, ¿ebym była... - Kim? - spytał Alex. http://www.budujemy.edu.pl/media/ - Och, no tak, ty nie wiesz... Marla urodziła dziecko na kilka dni przed tym wypadkiem. W dniu wypadku wyszła własnie ze szpitala. -Alex urwał, wyjał z kieszeni chusteczke i otarł nia twarz. - Z dzieckiem wszystko w porzadku, dzieki Bogu. Mały James ma sie dobrze, na tyle, na ile to mo¿liwe bez matki. W głosie Aleksa zabrzmiała nuta dumy, ale i czegos jeszcze... leku? O co tu własciwie chodzi? Nick podrapał sie po pokrytej ostrym zarostem brodzie. Dotknał palcem blizny, pamiatki po starciu z bratem, do którego doszło, kiedy miał jedenascie lat. Czuł, ¿e w tym wszystkim kryje sie jeszcze cos - ¿e jest wiele mrocznych spraw, które Alex postanowił przemilczec. - Dziecka nie było w samochodzie?

w konfrontacji z sędzią wydawała się filigranowa i bardziej wrażliwa. Odchrząknęła. - Miałam nadal myśleć, że mój ojciec był jakimś włóczęgą, kowbojem, który przyjechał do miasta, zrobił mojej mamie dzieciaka i uciekł? - Uważałem, że tak będzie najlepiej. - Dla kogo? - szepnęła Katrina. - Dla nas wszystkich. - A więc przez szesnaście lat swojego życia nie znałam prawdy. Sprawdź - Obiecuje. - Och, chetnie scałowałaby ten seksowny usmiech z jego twarzy. Odsuneła sie od niego, ale odległosc miedzy nimi ciagle wydawała jej sie zbyt mała... Wszystko, co miało z nim jakis zwiazek, było takie intymne... kuszace... niebezpieczne. - Masz pietnascie minut. - Wystarczy dziesiec. Wyskoczyła z łó¿ka i mrugneła do niego w drodze do łazienki. Nick odprowadził ja wzrokiem, ale za nia nie poszedł, choc miał na to wielka ochote, do cholery. Mimo wszystko. Mimo niebezpieczenstwa, w jakim sie znalezli. Zacisnał zeby i, starajac sie zapanowac nad ogarniajacym go po¿adaniem, wyszedł z pokoju. Mysli, które przyszły mu