Alli ponownie nabrała powietrza w płuca i zapytała: - No więc, w czym mogę ci pomóc? - Erika. Alli zmarszczyła czoło. - Nie rozumiem, o co ci chodzi. Erika miała zaledwie rok i była bratanicą Marka. Po katastrofie samochodowej, w której zginęli jej rodzice, sąd przyznał Markowi opiekę nad dziewczynką. Była uroczym dzieckiem - wszyscy darzyli ją sympatią. Po chwili namysłu Mark rozpoczął opowieść. - Gonię juŜ resztkami sił i nie mam zielonego pojęcia, co robić... Po jego powrocie do Royal w stanie Teksas, a było to przed dwoma laty, Mark zaczął prowadzić szkolenie przygotowujące ludzi do działań w obronie własnej, a ją, Alison, zatrudnił jako sekretarkę. Niebawem awansowała -pełniła juŜ funkcję asystentki administracyjnej. Lecz tylko raz poczuła się potrzebna, gdy wezwał ją do swego gabinetu, by omówić wspólnie jakiś waŜny problem. - Jak ci chyba wiadomo - ciągnął, Alli zaś obserwowała, z jakim trudem zdobywa się na tę relację - pani Tucker, opiekująca się dotąd dzieckiem, wyjechała na Florydę, by zająć się starymi rodzicami. Miną zapewne miesiące, zanim tu powróci, jeśli w ogóle będzie mogła to zrobić. Do tej pory nie udało mi się znaleźć odpowiedzialnej i kompetentnej opiekunki. Wczoraj miarka się przebrała - wpadłem http://www.cel-szczecin.pl/media/ takie problemy, to ona w Ŝadnym razie nie moŜe pozostać w tym domu i opiekować się Eriką. A co będzie, jeśli on posunie się jeszcze dalej i wymówi jej pracę jako swojej asystentki, bo naruszony został układ: pracodawca - pracownik? Zlękła się. Nie moŜe stracić pracy teraz, kiedy los Kary tak bardzo od niej zaleŜy. Westchnęła smętnie i poszła do swego pokoju. Wyczerpana bezsennością musi przywołać sen, zanim Erika się obudzi i zaŜąda śniadania. Ostatnią rzeczą, o jakiej Alli marzyła, było spotkanie oko w oko z Markiem. Choć wiedziała, Ŝe nie da się tego uniknąć. - Ta-ta-ta... Alli przetarła oczy, bo głos Eriki docierał do niej jakby z bliska. Przypomniała sobie, Ŝe Mark dzień przedtem zamontował głośnik w jej pokoju. Uśmiechnęła się. Erika obudziła się i woła jeść. Alli szybko wstała, narzuciła szlafrok na ramiona, otworzyła drzwi i wpadła
- Moja sytuacja jest dość skomplikowana - zaczęła Ostrożnie. - Niestety, pokłóciłam się z najbliższą rodziną, w konsekwencji czego musiałam się zatrudnić jako guwer¬nantką. Na szczęście, na dwudzieste piąte urodziny mam otrzymać pewną sumę, więc cokolwiek się zdarzy, będę finansowo zabezpieczona. - Dobry Boże! Chyba nie uciekła pani z domu? Jeśli tak, to w każdej chwili powinienem się tu spodziewać zirytowanego ojca. - Nie wygląda to aż tak dramatycznie, milordzie. - Po¬zwoliła sobie podjąć jego żartobliwy ton. - Już wiem. Starano się zmusić panią do poślubienia potwora! - Markiz zmarszczył brwi na myśl, że tak piękna dziewczyna musi mieć mnóstwo adoratorów. Pewnie swatano jej jakiegoś gamoniowatego urzędnika o niezgrabnych rękach i czerwonej twarzy. - Coś w tym sensie. - Więc znalazła pani pracę w Yorkshire i była tam nękana przez lubieżnego ojca swojej wychowanki. Mam nadzieję, panno Stoneham, że nikt z tutejszych gości nie sprawia pani kłopotu? - zapytał unosząc brwi. Sprawdź - MoŜe trzeba było ostrzec Gavina, Ŝe nie tylko on podrywa Valerie Raines - odezwał się Mark. - Sam widziałem, kiedy wpadłem tam, Ŝe Malcolm Durmorr robi do niej słodkie oczy. Connor skrzyŜował na piersi ramiona i uniósł wzrok ku niebu. - Malcolm? Ten prostak? - Popatrzył na Toma. - Przepraszam, zapomniałem, Ŝe to twój daleki krewny. Tom potrząsnął głową. - Z czego wnoszę - rzekł - Ŝe Devlinowie woleliby o tym zapomnieć. Connor uśmiechnął się, spoglądając z ironią na Marka. - Na twoim miejscu - zaczął - nie mówiłbym Gavinowi o tym, Ŝe Malcolm uderza do Valerie Raines. Narazi się waszemu szeryfowi. - MoŜe i masz rację. - Mark spojrzał na zegarek. Dochodziła dziewiąta, Alli nie poszła chyba jeszcze spać, pomyślał i popatrzył w stronę Connora i Toma. -