- Nie wiem. - Cissy wzruszyła ramionami.

- Dobra, dobra, ale znasz Donalda Favier, prawda? Wielebnego? Julie odwróciła obwiedzione czarnym tuszem oczy. Nerwowo oblizała wargi. Wygladała tak, jakby chciała zapasc sie pod ziemie. - Byłam pare razy w Kosciele Swietej Trójcy. Z mama. - A pózniej wyladowałas w Cahill House, gdzie on był pastorem. Julie zaczerwieniła sie i przełkneła sline. Jej udawana zimna krew nagle znikneła i dziewczyna wygladała teraz na dziecko, którym przecie¿ była. - Tak. Byłam w cia¿y. - Z toba? - Nick zwrócił sie do Roberta. - Tak, i co z tego? Julie, nic nie musisz mówic tym gosciom. - Co stało sie z dzieckiem? - spytał Nick. Julie zamkneła oczy i przez chwile wygladało na to, ¿e sie zaraz rozpłacze. Zdołała sie jednak opanowac. Uniosła głowe. - Usunełam cia¿e. 383 http://www.cel-szczecin.pl/media/ miała upasc. Nie nazywa sie Marla. Tak jak podejrzewała. Nazywa sie Kylie Paris. A tamtej nocy, prowadzac mercedesa Pam, jechała do Monterey, aby odnalezc swoje dziecko. Dobry Bo¿e, wiedziała ju¿, dlaczego była wtedy z Pam. Odruchowo spojrzała na Jamesa. Drogie, drogie dziecko. Wszystko zaczeło sie od niego i na nim sie konczy. Po wyjsciu ze szpitala Kylie pokłóciła sie z Aleksem, odkryła, ¿e on i Marla ukryli Jamesa w Monterey, i poprosiła Pam o pomoc. Ale wszystko poszło nie tak. Ktos zastawił na nie pułapke, ten wypadek na pewno został zaaran¿owany! Alex chciał ja zabic. To musiał byc on... i Marla... ona te¿ miała z tym zwiazek. Kylie zbladła jak sciana.

- Owszem. - Zadowolony z siebie Walt podrzucił orzeszek w góre i złapał go w otwarte usta. - Ale jak? - Jestem swietny. I korzystam ze wspaniałego zródła, jakim jest Internet. - Popił orzeszek piwem. - Mieszka w Santa Rosa. Pomyslałem sobie, ¿e dzis wieczorem zło¿e jej wizyte. Sprawdź Szybko zrobiła znak krzyża na wydatnym biuście. - Tyranem? - Si. Gorzej. On zawsze był szefem. Wszystko musiało być tak, jak on zarządził. A jak nie, to wtedy on... reventar, wybuchał jak wulkan i szalał ze złości. - Złapała się za głowę, jakby chciała go naśladować albo modlić się do Boga. - Ten Ramón nie był miłym człowiekiem. Ale... - przechyliła głowę i promienie słońca wpadające przez okna jadalni rozświetliły siwe pasma jej włosów - ...Był mężem Aloise, a ona jest kuzynką Pabla, mojego szwagra. - Pabla, tego ogrodnika? - zapytała Shelby, opierając się o ścianę i sącząc kawę. Jak mogła przeoczyć taką informację? Dlaczego nie zwróciła na to uwagi? - Si. - Lydia zabrała wazon z usychającymi kwiatami, które nagle wydały się Shelby obrzydliwe. Doszła do wniosku, że ojciec wynosił na piedestał kobietę, której nie zawsze był wierny, nie z miłości, ale z poczucia winy. - Aloise i ja wychowywałyśmy się razem w tej samej wiosce w Meksyku, niedaleko Mazatlan... słyszałaś o tym kurorcie? Leży nad oceanem.