dzwonił. I bedzie miał wiecej pytan. Du¿o wiecej. - Ale ja nic mu nie moge powiedziec... - Wiem, wiem, ale badz ostro¿na. - Przecie¿ on jest z policji. 136 - Z Policji San Francisco. Ten wypadek miał miejsce w górach, daleko od miasta, a jednak Paterno zajmuje sie sledztwem. Posłuchaj, po prostu mu nie ufam, rozumiesz? Panuj nad soba... i uwa¿aj, co mówisz. - Nie mam nic do ukrycia - stwierdziła. Wyczuła, ¿e Alex zamierzał cos dodac, ale sie zawahał. Serce podeszło jej do gardła. - A mam? - Oczywiscie, ¿e nie, kochanie. Nie chciałem cie zdenerwowac. Badz ostro¿na, to wszystko. Marla zadr¿ała z przera¿enia, ¿e bierze udział w czyms, czego nie rozumie. Skineła głowa, jakby Alex mógł to zobaczyc przez telefoniczne druty. - Co sie stało? - spytała Eugenia, sznurujac usta. Marla podała jej telefon, usiłujac uspokoic rozdygotane nerwy. Co sie z nia dzieje? Zrobiło jej sie słabo na mysl o tym http://www.centrumpsychologiipodrozy.pl Eugenia. - Nick, przyłaczysz sie do nas? - Ja ju¿ dom widziałem - odparł Nick sztywno, ale zrozumiawszy aluzje, wyszedł z salonu za matka i pielegniarzem. Coco znowu sie rozszczekała. - Zamknij sie! - warkneła Marla i tupneła noga. - Masz byc cicho! Słyszysz? 175 W ciemnych oczkach błysneło zdumienie. Rasowa suczka ju¿ miała znowu zaszczekac, ale tylko zaskamlała, podwineła pod siebie ogon i wybiegła za swoja pania. - Biedna psina - mrukneła Marla. Kiedy zostali sami, zwróciła sie do Aleksa szeptem: - Nie potrzebuje pielegniarza,
krótkim epizodzie w wojsku. To nie była najmądrzejsza decyzja w twoim życiu, przypominała sobie i wyprostowała się, otrzepując ręce. Nie zamierzała snuć głupich wspomnień, zwłaszcza że czas naglił. Każdy mijający dzień oznaczał, że przez kolejne dwadzieścia cztery godziny nie będzie mogła się spotkać ze swoją córką. Zacisnęła zęby, przeszła na drugą stronę ulicy do jedynej w tej okolicy budki telefonicznej i zaczęła kartkować mocno sfatygowaną książkę telefoniczną z nadzieją, że na liście lekarzy znajdzie nazwisko doktora Neda Sprawdź myśleć. - Taki już mam dar - odparł, a ona zachichotała cicho. Co w nim było takiego, że miała ochotę go spoliczkować, a zaraz potem uprawiała z nim seks i po chwili oboje zaśmiewali się do rozpuku? To było absurdalne. Ubierała się, a Nevada leżał na łóżku półnagi i tylko na nią patrzył. - Co wie Findley? - zapytał, kiedy włożyła majtki i poczuła, że się rumieni. - Cokolwiek wie, nie zdradził mi niczego. - Nasunęła ramiączka biustonosza; nagle zapragnęła być ubrana. - Orrin Findley zabierze tę wiedzę ze sobą do grobu. A co u ciebie? - Żadnych dobrych wieści. - Wyciągnął rękę do drukarki po jakieś dokumenty. Wręczył je Shelby. - Pritchart nie żyje. - Co? - Właśnie zapinała sukienkę i jej palce znieruchomiały. - Parę godzin temu zadzwonił Levinson. Wytropił lekarza o nazwisku Ned Charles Pritchart aż na Jamajce, ale ten człowiek zapił się na śmierć. Shelby już oglądała relację i załamywała się coraz bardziej.