- Ale co, Vixen?

- Istotnie. Rozmawialiśmy o moich złych manierach. Prawdziwy dżentelmen nie ośmieliłby się pani pocałować. Stąd wniosek, że czasami właściwe zachowanie nie ma sensu. - To pan zachowuje się bez sensu - oświadczyła, uwalniając się z uścisku. - Nie można opłakiwać jednego krewnego, a udawać, że drugi pana nie obchodzi. - Ale mogę decydować, czy chcę o tym rozmawiać, czy nie. Zdecydowanie wolę ciekawsze tematy. Na przykład pani usta. - Ten temat jest zamknięty. Lucien nie zdołał powstrzymać uśmiechu. - W takim razie dobranoc, panno Gallant. Nie zdążył zrobić kroku, bo chwyciła go za rękaw. - Dlaczego nie chce pan rozmawiać o kuzynie? - Zapytała. - Chętnie posłucham. Spojrzał jej z bliska w oczy. - Nie wymagam od nikogo, żeby koił mój smutek. Najchętniej zaciągnąłbym panią do łóżka. Czy to panią interesuje, Alexandro? Cofnęła się gwałtownie. - N - nie. - Jest pani pewna? Wiem, że lubi się pani ze mną całować. Nie chciałaby pani spróbować czegoś lepszego? - Dobranoc, milordzie - wykrztusiła i uciekła z gabinetu. Chwilę później Lucien wezwał pana Mullinsa i z powrotem zasiadł w fotelu przed http://www.corforte.com.pl/media/ mnie wyjdziesz. Osłupiała. - Co? Jak... - Wszystko przygotowałem. Oczywiście na wypadek gdybyś wróciła. - Trzymasz w piwnicy pastora? - Szkoda, że o tym nie pomyślałem. Zgadzasz się? Turkusowe oczy zabłysły. - Tak, tak, tak! Ożeń się ze mną w tej chwili. Lucien wstał z klęczek, podniósł ją z ziemi i przygarnął do siebie. - Jak sobie życzysz. - Zobaczył stajennego. - Vincencie, przyprowadź powóz. - Tak, milordzie. - Służący obrócił się na pięcie. - Poczekaj! - zawołała Alexandra. - O co chodzi? - spytał Lucien zaniepokojony.

Klara nie zmieniła chłodnego wyrazu twarzy. - Nie - odparła. - Nie będziemy się targować w sprawie naszych stosunków. Jednak jej wzrok wędrował od Bryce'a do dziecka bawiącego się płatkami na swoim wysokim krzesełku. Przez moment się zdawało, że może się włączyć w ich domowe życie, ale to trwało sekundę. Szybko uprzytomniła sobie, iż musi wrócić do własnej pracy, a przede wszystkim spowodować aresztowanie zdrajcy. Odwróciła się i wyszła. Bryce popatrzył na córeczkę, która natychmiast głośno dała wyraz swojemu niezadowoleniu. Sprawdź Pokręcił głową z niesmakiem. Od burzliwego, namiętnego spotkania z Glorią St. Germaine minęły trzy tygodnie. Dlaczego nie był w stanie o niej zapomnieć? Najtrudniejszy moment przyszedł cztery dni po spotkaniu. Pojechał do śródmieścia, zaparkował wóz w pobliżu niepokalanek i wyczekiwał pod bramą szkoły. Jak zadurzony sztubak! Co za bzdura! Ocknął się w porę, zanim Gloria zdążyła go zauważyć, zanim doszło do katastrofy. Gdyby ją zobaczył, nie zdołałby odejść. Wszedł schodami na drugie piętro, odnalazł biuro pani St. Germaine, wręczył jej przesyłkę odLily, odebrał kopertę, którą przygotowała. Wszystko w kompletnym milczeniu. Czuł jeszcze większą niechęć do matki Glorii niż za pierwszym razem. Piekącą, żywiołową nienawiść. Zastanawiał się, jak dziewczyna tak pełna życia i ognia, jak Gloria może być jej córką. Zbiegł po schodach i ruszył do wyjścia z wzrokiem martwo utkwionym przed siebie, jakby lękał się, że w każdej chwili może natknąć się na Glorię. A jednak podświadomie jej szukał, w głębi serca miał nadzieję ją zobaczyć. Wściekało go, że nie jest w stanie panować nad własnymi myślami. Śmieszne, żałosne. Zawróciła mu w głowie mała, zepsuta flirciara, która prawdopodobnie dawno już o nim zapomniała. Wyszedł na ulicę i odetchnął pełną piersią. Udało się. Oddał przesyłkę, nie natykając się na Glorię. Nie wiedział tylko, czy bardziej jest z tego powodu zawiedziony, czy też zadowolony. Uśmiechnął się do szwajcara i ruszył energicznym krokiem w stronę samochodu. Zaparkował kilka przecznic dalej, w jakiejś bocznej uliczce. Skręcił za róg i... zatrzymał się zdumiony. Oparta o jego samochód stała Gloria. Miała na sobie dżinsy, biały sweter i skórzaną kurtkę, twarz uniosła ku słońcu, ręce zaplotła na piersi. Była niewiarygodnie piękna.