Uchodził za eksperta. Teraz we śnie nie powracały do niego krzyki Candy Wallace ani

miejscu, tylko straszna sylwetka z niego znikła. Powtarzając: „Wierzę, Boże, wierzę”, Berdyczowski przelazł przez bok trumny i gruchnął na podłogę – okazało się, że trumna stała na stole. Nie zwracając uwagi na ból w całym ciele, poruszył łokciami i kolanami i szybko poczołgał się ku drzwiom. Przewalił się przez próg, zerwał i pokuśtykał w kierunku rzeczki. – Lwie Nikołajewiczu! Na pomoc! Ratuj pan! – wrzeszczał ochryple podprokurator, bojąc się obejrzeć. A jeśli z tyłu unosi się nad ziemią czarny cień w spiczastym kołpaku? – Pomóż! Ja zaraz upadnę! Już jest mostek, już ogrodzenie. Nowy przyjaciel obiecał tu czekać. Berdyczowski rzucił się w prawo, w lewo – nikogo. To po prostu niemożliwe! Lew Nikołajewicz tak zwyczajnie by sobie nie poszedł. – Gdzie pan jest? – zajęczał Matwiej Bencjonowicz. – Źle mi, boję się! Kiedy od ściany kaplicy bezgłośnie oderwała się ciemna postać, umęczony śledczy zapiszczał, wyobraziwszy sobie, że koszmarny prześladowca przegonił go i zaczaił się z przodu. Ale nie, sądząc z sylwetki, był to Lew Nikołajewicz. Berdyczowski, pochlipując, rzucił się do niego. – Chwała... Chwała Bogu! Wierzę, Boże, wierzę! Czemu pan się nie odzywał? Ja już myślałem... http://www.datman.pl dowód, że ma skłonności zabójcze. – Zrobił to – powiedział z przekonaniem Sanders. – Conner złapała go niemal na gorącym uczynku, z bronią w ręku. Dwa razy się przyznał. Sprawa jest jasna. Teraz musimy doprowadzić ją do końca, zanim to przeklęte miasto eksploduje. Cholerne prostaki. Powinno się robić test na iloraz inteligencji przed sprzedaniem człowiekowi broni. Rainie nic nie odpowiedziała. Minęła już dziewiąta trzydzieści, bar opustoszał. – Jest się nad czym zastanawiać. – Quincy odsunął talerz i wytarł ręce w papierową serwetkę. – Wszyscy szkolni zabójcy pragnęli sławy. Wchodzili do budynku jawnie i wyciągali broń na oczach wszystkich. Chcieli, żeby koledzy z klasy wiedzieli, że to oni. Chcieli publiczności dla swojej zemsty. Ale Danny’ego O’Grady nikt nie widział. Jeden z nauczycieli twierdzi wręcz, że strzały padły z pracowni komputerowej, jakby zabójca usiłował pozostać niezauważony. – Spanikował, przestraszył się – znalazł wyjaśnienie Sanders.

w rżysko na jego policzku. – O wilku mowa – cieszy się Gruszczyński. – Sławoj, bądź mi świadkiem: ja pamięć mam krótką, ale papiery zbieram, to i wiem, że Podhorecki się do końca życia nie odegra. Nawet jakby Rothschilda puścił z torbami, Sprawdź mądrzy robią. W pustelni na ten przykład – kiwnął głową w stronę wyspy – jest ojciec Izrael, chłop jak się patrzy. Pohulał sobie, kurek poprzygniatał, a teraz jest tam za schiigumena. I na ziemi nieźle sobie pożył, i w niebie blisko Ojca i Syna ciepłe miejsce sobie przyszykował. I tak trzeba. Czarne oczy młodego mnicha aż zapłonęły. – Ach, gdybym ja na świętego starca choć jednym oczkiem mógł spojrzeć! – Siedź, czekaj. Bywa, że na brzeg sobie wyjdzie, ale rzadko, siły już nie te. Ani chybi, wyniesie się niedługo. Pelagiusz nachylił się do przewodnika i zaszeptał: – A ja bym z bliska, co? Zawiózłby mnie ojciec na wyspę, wiek cały bym się za niego do Pana Boga modlił. Kleopa odepchnął z lekka chłopca, odwiązując koniec liny. – Patrzcie tylko, czego się zachciało! Za to wiesz, co robią?