- Jeżeli do poniedziałku nie poczuje się pani lepiej,

- Dlaczego? R S - Jamie nie otrzymał od losu tego wszystkiego, co zostało dane pańskim dzieciom. Nie chciałabym, żeby poczuł się gorszy czy nieszczęśliwy, ale dziękuję za zaproszenie. Przez cały ranek padał ulewny deszcz. Rozpogodziło się dopiero około jedenastej. Willow natychmiast wykorzystała okazję, by wyprowadzić dzieci na dwór. Dosyć miała rozsądzania sporów i sprzeczek między dziewczynkami. Udali się ścieżką prowadzącą przez las do zachodniej części posiadłości. Mikey szedł, trzymając ją za rękę i nie dawał się omamić siostrom, które dokładały wszelkich starań, by odebrać go Willow. - Chodź ze mną - namawiała go Lizzie. - Daj rączkę. - Nie - oświadczył stanowczym tonem i jeszcze mocniej uczepił się ręki niani. - Lizus — zasyczała Lizzie. - Wstrętny bachor - zawtórowała jej Amy. Willow namówiła całą trójkę na grę w chowanego. Z początku trochę narzekali, ale po chwili także i Lizzie zaangażowała http://www.datman.pl/media/ mężczyźnie. A zakochanie się w doktorze Galbraicie byłoby największą pomyłką jej życia. Nie, drugą największą, uznała. Największym błędem, jaki kiedykolwiek popełniła, było pomylenie siedem lat temu nastoletniego zadurzenia z prawdziwą miłością. - Zróbmy tak - Scott przerwał jej rozważania. - Ustawię wszystko na stronie internetowej, a pani po prostu wpisze swoje dane. W ten sposób uda nam się zamówić mundurek, nie naruszając pani sfery osobistej. Czy to panią satysfakcjonuje? - Nie. Spojrzał na nią pytająco. - Nie chce pani sama wpisać danych? - Wołałabym w ogóle nie nosić mundurka - oświadczyła.

Spojrzała na Erikę siedzącą w swoim wózku, wielce zemocjonowaną widokiem Marka. Mark tyle razy mówił swojej bratanicy, Ŝe jest jej wujkiem, ale ona z uporem mówiła do niego tata. Alli nachyliła się nad małą. - Teraz jest zajęty, kochanie, ale wie, Ŝe jesteś tutaj, i jak skończy pracę, zaraz do ciebie przyjdzie. Sprawdź Amy podbiegła tanecznym krokiem. - Ja wolę żółtą. - Ja chyba też. - wyszeptała Willow. - Ten kolor cudownie współgra z twoimi włosami, Lizzie. Camryn wzięła młodszą z dziewczynek za rękę. R S - Chodź, pójdziemy poszukać eleganckich skarpetek, a twoja siostra w tym czasie spokojnie zadecyduje, którą sukienkę włoży w piątek. Przeszły do innej części butiku, Lizzie wzięła do ręki obydwie sukienki i przyglądała się im w trzyczęściowym lustrze. - Może przymierzysz je ponownie? - zaproponowała Willow z uśmiechem.