- Tak, tylko że ona ćpa, a jej mały ma dopiero sześć lat.

Zobaczył łzy w jej oczach i przez moment pożałował swoich słów. - Dobrze, Santos. Rozumiem. I proszę cię tylko o jedno... Musisz podjąć decyzję. Niekoniecznie teraz. Wiem, że nie jest ci lekko, ale chciałabym, żebyś wziął to pod uwagę. Santos... pomyśl o nas... - Położyła dłonie na jego ramionach. - Myślę, że moglibyśmy być szczęśliwi, ułożyć sobie życie, we dwoje. Nie od razu, ale muszę wiedzieć, że kiedyś tak będzie... Kocham cię – powtórzyła i pogłaskała go delikatnie po policzku. - Wiem, że twoje uczucia nie są aż tak głębokie, ale myślę, że to się zmieni. Nie walcz z uczuciami, Santos. Obiecuję, że cię nie skrzywdzę. I że zawsze będę twoja. Na pewno wszystko się ułoży i będziemy... szczęśliwą rodziną. Szczęśliwa rodzina. Zawsze chciał mieć szczęśliwą rodzinę. Dlaczego więc nie idzie za nią jak w dym? Położył swoją dłoń na jej dłoni. - Chciałbym powiedzieć ci to, co chcesz usłyszeć. Ale nie mogę. Nie teraz. - Rozumiem, ale ja tak nie potrafię. Nie umiem żyć w niepewności, nie chcę karmić się nadzieją. Teraz twój ruch - zakończyła. Santos skinął głową. - Dobrze, Liz. Zastanowię się. Wspięła się na palce, pocałowała go na pożegnanie. Santos patrzył za nią przez chwilę, ale zamiast zastanawiać się nad tym, co właśnie usłyszał, myślał o Glorii. O tym, co czuł, kiedy ją kochał. Chmurny wrócił do pokoju Lily. Gloria wyglądała przez okno, odwrócona do niego profilem. Była blada i roztrzęsiona. Spojrzał na Lily. Spała. - Na długo się obudziła? - zapytał. - Na kilka minut - odrzekła cicho, nie odrywając oczu od okna. - Pytała o ciebie. Powiedziałam, że zaraz wrócisz. - Dzięki. - Santos? - Zerknęła na niego i szybko odwróciła wzrok. - Przepraszam cię... za to przed chwilą. Nie chciałam się wtrącać. - Wiem. Zapomnijmy o tym. Znowu zapadła cisza. - Ty i Liz... jesteście razem? - zapytała po chwili Gloria. - Spotykamy się czasem. Przygryzła wargę. - Liz bardzo dobrze wygląda... Wydoroślała, dojrzała. - Jak my wszyscy. http://www.dentalweb.pl/media/ - O co chodzi? - spytał bez wstępów. - Muszę przyznać, że wydarzenia tego wieczoru całkowicie mnie zaskoczyły - powiedziała cichym, niepewnym głosem. - Ba! - prychnął Monmouth. - Nie dziękuj, gdyż i tak nigdy mi się nie odpłacisz. Bądź po prostu zadowolona, że dbam o reputację rodziny, bo w przeciwnym razie najchętniej widziałbym cię w Aus... - Nie zamierzałam dziękować - przerwała mu siostrzenica. - Jak śmiesz przypuszczać, że... - Alexandro, to ja zaprosiłem twojego wuja - wtrącił Lucien. Obeszła biurko i zbliżyła się do niego. - Myślałam... - Co? - Myślałam, że się zmieniłeś!

Ich Niania pozostała w kompletnym bezruchu. Zdu- miony Bobby obrócił się i przyjrzał się jej. Stała zupełnie wyprostowana, sztywna i napięta. Bardziej sprawne oko było całkowicie wysunięte i badawczo spoglądało w kie- runku pomarańczowej Niani. Sprawdź Gdy Fiona usłyszała tytuły, od razu poprawił się jej humor. - Bardzo mi miło. - Dziękujemy, moja droga. Proszę usiąść z nami. Kobieta opadła na krzesło. Alexandra zrobiła krok, żeby zająć miejsce u jej boku, ale lord Kilcairn położył ciepłą dłoń w rękawiczce na jej nagim ramieniu. - Nie jestem aż taki okrutny - szepnął. Alexandra odsunęła się czym prędzej i rozejrzała spłoszona, czy ktoś nie widział jego gestu. Ruszyli przez amfiladę pokojów. - Nie mogę panu towarzyszyć - syknęła. - Jestem pracownicą. - Więc poszukam Rose. - Sama ją znajdę. - Ale wtedy nie będę miał nic do roboty. - Nie potrzebuję pańskiej galanterii.