- Pamiętasz, Ŝe wieczorem mam spotkanie w klubie? - zapytał.

Mark spojrzał na samochód terenowy, potem na Alli. Uniósł brew pytająco: - Naprawdę chcesz mieć taki samochód? - Tak - odparła z uśmiechem. - Oglądałyśmy go wczoraj z Eriką, a sprzedawca był taki uprzejmy, Ŝe pozwolił nam usiąść za kierownicą, zapalić silnik. Naprawdę jestem zachwycona. Wiem, Ŝe to do mnie niepodobne, ale właśnie chcę takie auto. Faktycznie. To było do niej niepodobne. Nie pasowała mu do sportowego wehikułu. Pasowała mu natomiast do tego, co miała - czterodrzwiowego sedana: skórzana tapicerka, podnoszony dach, nie wymieniając innych cech, typowych dla wozu sportowego. Z westchnieniem obrócił głowę do sprzedawcy, który cierpliwie czekał obok. - Biorę ten. I proszę wymienić najbardziej rozsądną cenę. Rozumiemy się? - Oczywiście. Pan Cross mówił mi, Ŝe jest pan jego przyjacielem i Ŝe ten fakt weźmiemy oczywiście pod uwagę. Mark skinął głową. On i Stan Cross chodzili w szkole średniej do jednej klasy. Ucieszył się, gdy Alli wspomniała o tym samochodzie, bo sprzedaŜą takich aut Stan właśnie zarządzał. - Mamy teraz dwa sukcesy, które trzeba uczcić. A więc zapraszamy cię wraz z Eriką jutro na kolację w „Royal Diner". - Myślałam, Ŝe w „Royal Diner" jedliście kolację wczoraj - powiedziała. http://www.dentysta-krakow.info.pl Uchyliła drzwi szerzej i zajrzała do środka. Nie dostrzegła matki i wystraszona, pchnęła drzwi szerzej. - Mamo, jesteś tu? I wtedy zobaczyła - matka stała na poręczy balkonu, chwiejąc się niebezpiecznie. W ręku trzymała różaniec. Powiew powietrza unosił w górę jedwabne poły szlafroka, rysując je po bokach jakby w kształt skrzydeł. Hope wyglądała niczym czarny, gotujący się do lotu anioł. - Mamo! - Gloria wyciągnęła ręce. - Nie ruszaj się, proszę! Hope spojrzała jej w oczy. Były spokojne i całkowicie przytomne. - Nadeszła Bestia - wyszeptała. - Pani St. Germaine, proszę, niech się pani nie rusza. - Santos posuwał się ostrożnie w głąb pokoju. Mówił głosem niskim, uspokajającym. - Proszę tylko... Różaniec wymknął się z palców i z charakterystycznym stuknięciem spadł na podłogę. Gloria zamarła, Hope uśmiechnęła się. - Zapamiętaj, córeczko. Zło przybiera różne oblicza. Po tych słowach runęła w dół. ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY ÓSMY

W tym samym momencie chłopak nacisnął na gaz, kierując wóz prosto na niego. Santos rzucił się w bok, przeturlał, wycelował i strzelił. Raz, potem drugi. Samochód skręcił gwałtownie, uderzył w żelazny płot klasztoru, odbił się i trzasnął w figurę Jezusa. Posąg przełamał się i runął na przednią szybę po stronie kierowcy, całkowicie ją miażdżąc. Ktoś krzyknął. W drzwiach pobliskiego sklepu stłoczyli się ludzie, niektórzy wybiegli na zewnątrz, chcąc lepiej widzieć. Santos pobiegł do pojazdu. - Policja! - krzyknął, wyciągając odznakę. - Niech ktoś zadzwoni na 911! Wezwijcie pogotowie! Dotarł do auta. Siła uderzenia otworzyła bagażnik i w środku, skrępowaną niczym jagnię ofiarne, ujrzał Tinę. Pod Santosem ugięły się kolana. Żyła. ROZDZIAŁ SZEŚĆDZIESIĄTY DZIEWIĄTY Sprawdź opodal altanki. Scott! Musiała go przeprosić i to była najlepsza okazja! Nie zastanawiając się, wybiegła z pokoju i by uniknąć pozostałych gości, wyszła na dwór kuchennymi drzwiami. Biegła prosto w stronę altanki, ale gdy dotarła na miejsce, nikogo tam nie było. Ciemna chmura przysłoniła na moment jasne oblicze księżyca, okrywając ogród ciemnością. Z pobliskiego lasu dobiegało pohukiwanie sowy. Willow usiadła na ławce w altance. Zamknęła oczy, oparła się wygodnie i chłonęła otaczającą ją ciszę. Właśnie wtedy usłyszała głos Scotta. Dobiegał z tak bliska,