- Naprawdę, Shelby ma prawo wiedzieć - powiedziała z naciskiem Lydia.

Cahill House. Starczy tego, ¿eby wsadzic twoja dupe do pierdla. Wiec lepiej nie próbuj ¿adnych numerów. Rzucił słuchawke i podniósł kołnierz. Znad oceanu wiał zimny, porywisty wiatr. Co za dupek. Poczekaj, ty draniu. Minał kilka przecznic, przebiegł przez ulice tu¿ przed tramwajem i wmieszał sie w tłum turystów na Fisherman's Wharf. Kostka ciagle jeszcze go pobolewała, przypominajac, ¿e nie udało mu sie załatwic Marli. Naprawi to, i to ju¿ niedługo. Sprzedawcy głosno zachwalali swie¿e kraby i goraca zupe rybna. Ponad szum samochodów i głosy turystów wybijał sie od czasu do czasu przeciagły ryk lwów morskich. Powietrze było czyste i zimne. 339 Palac papierosa, zrównał sie z para starszych Azjatów, skulonych na wietrze, i zwolnił kroku. Cały czas myslał o Marli. Ksie¿niczka. Piekna i bogata. I goraca. Najgoretsza cipka, jaka zdarzyło mu sie miec. Kiedys wydawało mu sie, ¿e ja kocha. Ale zawsze był durniem, jesli chodziło o kobiety. Teraz http://www.deskaelewacyjna.info.pl/media/ zaakceptowało... przynajmniej w pewnym stopniu. Inaczej ni¿ kudłata Coco, le¿aca na poduszce koło koszyka Eugenii, patrzaca na Marle nieufnie, jakby była Mata Hari. Ciemne 132 oczka bacznie obserwowały ka¿dy jej ruch i mimo karcacych uwag Eugenii, suczka od czasu do czasu głucho powarkiwała. - Gdzie Cissy? - Po szkole miała isc z kole¿ankami na zakupy, a Alexander - Eugenia spojrzała na złoty zegarek - jeszcze nie wrócił z biura. A Nick?, zastanawiała sie Marla, ale nie zapytała o to. Krzywiac sie, potarła obolała szczeke. - Ju¿ za pare dni usuna te druty-pocieszyła ja Eugenia, nie

mnóstwo kłopotów? Jej dziewięcioletnia córka? Czy Lydia nie płakała, rozmawiając z Marią przez telefon? Shelby miała wrażenie, że jej serce przestało bić. No i co z tego? Nie wyciągaj pochopnych wniosków, mówiła sobie. To tylko zbieg okoliczności. Ale okręciła się na krześle i, trzymając latarkę w zębach, przeszukiwała szufladę, aż natrafiła na teczkę Marii. Była grubsza niż teczki jej braci. Shelby wstrzymała oddech i ją otworzyła. W środku znajdowała się kolorowa fotografia dziecka - Shelby Sprawdź Niewiele to dało. - Nic, prawda? - Joanna ukroiła kawałek sera i poło¿yła go na krakersie. - Mówiłam ci, nigdy o niej nie słyszałam. Rozmawiałysmy o tym, Robin, Nancy i ja - ale ¿adna z nas nigdy nie słyszała, ¿ebys wspominała Pam. - Wło¿yła krakersa z serem do ust. - Wiesz, grywałysmy razem w debla kilka razy 141 w tygodniu. Gdybys o niej mówiła, któras z nas musiałaby o tym pamietac, nie sadzisz? - Ale przecie¿ byłam z nia tamtej nocy, a teraz... teraz ona nie ¿yje. Ten nieszczesny kierowca cie¿arówki te¿. - Zmarł? - spytała Joanna i wzdrygneła sie, marszczac nos. - Có¿, biorac pod uwage jego stan, mo¿e to lepiej.