376

wyszli z tego żywi, powinni być wdzięczni. Gdyby nie tamten człowiek... Potrząsnął głową, a kiedy poczuł ból, przykazał sobie, by tego więcej nie robić. - Gdybyśmy tylko mogli znaleźć tamtego mężczyznę w długim skórzanym płaszczu! Płaszcz był czarny, tak samo jak kapelusz. Niestety, nie widziałem twarzy. - Spojrzał na Nancy. - To on mnie stamtąd zabrał i przyniósł do was. On by wiedział, co się stało. W tym momencie rozległo się delikatne pukanie do drzwi, oboje odwrócili się jednocześnie. W progu stała Jessica Frazer, w jej wielkich niebieskich oczach widniała prawdziwa troska, zaś Jeremy'emu zrobiło się ciepło na sercu. Poczuł się tak, jakby znowu był dzieckiem i ktoś dorosły pospieszył mu z pomocą w trudnej sytuacji. - Jak się czujesz? - spytała, wchodząc. - Jestem wdzięczny, że żyję. Ale Mary... - Właśnie u niej byłam. Musimy mieć nadzieję. - Uśmiechnęła się do nich obojga, podeszła bliżej, dotknęła czoła rannego, sprawdzając, czy nie ma gorączki. - Miałam dzisiaj lecieć do domu, ale dowiedziałam się od policji, że wasi rodzice zjawią się tutaj najwcześniej jutro rano, więc postanowiłam dopilnować, żeby wszystko było dobrze. http://www.deskatarasowa.info.pl konieczna, musisz przejść wszystkie jej stadia i żyć dalej. Pomyśl o ludziach, którzy cię kochają, pomyśl, że cierpieliby tak samo, jak ty teraz... Musisz żyć, Jeremy. Westchnął. - Oczywiście, że chcę żyć. To chyba instynkt, prawda? O, tak, miał absolutną rację. Instynkt przeżycia był potężną siłą. Dowieziono pizzę, zabrali się za jedzenie. W połowie kęsa Jeremy zaczął płakać. Nancy objęła go, Jessica siedziała w milczeniu, serce jej się krajało, gdy widziała jego cierpienie. I jego strach. Chwilowo niewiele mógł zrobić, właściwie mógł tylko być sfrustrowany. Jessica, blada i wstrząśnięta, wybiegła z domu, ledwie Bryan skończył opowiadać. Pozostało mu czekać, więc czekał przez całe rano, południe i popołudnie, obserwując niebo. Wreszcie zaczęło się

wina. Wreszcie zrobiło się już naprawdę późno, a ona nie zbierała się do odejścia. - Chciałabym, żebyś mnie pragnął, Dane. - Sheila... - Co jest ze mną nie w porządku? - zapytała już po raz drugi tego dnia. Sprawdź Na zewnątrz nie zobaczyli nikogo. - Idę za Nate'em - powiedziała. - Ja z tobą. Larry ruszył za Cindy. Gdy dochodziła do drzwi, usłyszała łomot i głośne przekleństwo. Obejrzała się. Larry zaplątał się w prześcieradło i upadł. Mimo wszystko miała ochotę się roześmiać. Leżał na dywanie z wypiętą pupą, jak niemowlę upozowane do zdjęcia na skórze niedźwiedzia. Wybiegła na zewnątrz i przeszła przez otwartą teraz furtkę do ogródka. - Nate? - szepnęła. Nie odpowiedział.