Dzisiaj musi odnaleźć księcia! Po prostu musi!

- Mam nadzieję, że nie musiałeś opóźnić przeze mnie wyjazdu? - Ani o minutę. Poza tym mamy dużo czasu - zapewnił ją i dodał: - Obiecuję, że przejażdżka zrekompensuje ci nudę przemówień, które po niej nastąpią. Tu wszystko musi odbywać się z wielką pompą. - Nie mam nic przeciwko pompie i przemówieniom. - Całe szczęście. Przed drzwiami czekał na nich Claude, wysoki, postawny mężczyzna pełniący funkcję sekretarza. Ukłonił się z szacunkiem i powiadomił, że samochód Jego Wysokości jest gotowy, a droga do Hawru została sprawdzona i zabezpieczona przez odpowiednie służby. Samochód okazał się maleńkim sportowym kabrioletem. - Jeździsz tym? - Bella skinęła w stronę zgrabnego autka stojącego pomiędzy dwoma statecznymi limuzynami. - Wygląda jak zabawka, prawda? - Edward czule pogładził lśniącą karoserię. - Prowadzi się go rewelacyjnie. Na prostej wyciągnąłem ponad dwieście na godzinę. Próbowała wyobrazić sobie, jak pędzą wzdłuż wybrzeża, a wiatr dmucha im prosto w twarz. Wizja była tak nęcąca, że aż niebezpieczna. Dlatego czym prędzej odsunęła ją od siebie i zrobiła przestraszoną minę. - Ale dziś nie będziesz pobijał tego rekordu? Rozbawiony, otworzył przed nią drzwi. - Żadnego bicia rekordów. Obiecuję! Mało tego, specjalnie dla ciebie będę jechał jak emeryt. Bella, wsiadłszy do środka, ledwie opanowała westchnienie zachwytu. - Trochę tu mało miejsca - stęknęła, marszcząc nos. - W sam raz dla dwojga - zawołał, wskakując za kierownicę. - Mam nadzieję, że nie podróżujesz bez ochrony? - Owszem, o ile uda mi się od nich uwolnić. Bądź spokojna, mój sekretarz i ochrona pojadą z tyłu. Pokażemy im! Roześmiał się i uruchomił silnik. Na podstawie głębokiego pomruku zorientowała się, że pod maską nie było miejsca na nic innego. Zanim zdążyła odetchnąć, Edward ruszył z miejsca z piskiem opon. - Założę się, że już narzekają. - Ruchem głowy wskazał samochód widoczny w tylnym lusterku.- Gdyby Claude mógł postawić na swoim, mógłbym jeździć najwyżej trzydzieści na godzinę. W dodatku wyłącznie pancerną limuzyną, ubrany w kamizelkę kuloodporną. - Nie dziw się. Przecież płacą mu za to, żeby cię chronił. - Szkoda, że podchodzi do tego ze śmiertelną powagą. - Edward zredukował bieg i z piskiem opon wszedł w serpentynę zakrętu. - Czy twój dziadek żył długo i szczęśliwie? - zapytała, chwytając brzegów fotela. - Kto? http://www.dobra-ortopedia.edu.pl wzrok na zniszczony blat. Ostatnio w salonie mieli mniejszy ruch i częściej siedzieli bezczynnie niż pracowali. Krystian z tego powodu zarabiał coraz mniej, ale nie miał serca wymagać od Marty większej wypłaty, widząc to, co się dzieje – a raczej nie dzieje – u nich w salonie. - Dziwisz się? Odrzuciłeś go – prychnęła. Krystian zmarszczył brwi, wydymając swoje wąskie, lepkie od błyszczyku wargi. - Wcale nie odrzuciłem! – burknął. – Po prostu… To przyjaciel z dzieciństwa, nie widzę w nim nikogo innego – wzruszył ramionami. – Nie mógłbym być z nim w związku – przyłożył usta do szklanki, biorąc łyk swojej niezwykle słabej kawy. Ale właśnie taką lubił. Nie przepadał za mocniejszymi. - A może nie mógłbyś być z nim dlatego, że nie jest najprzystojniejszy? – podsunęła, unosząc brwi w pytająco.

- A jakże. Położymy ją na atłasowej pościeli. - Rush sięgnął ku włosom dziewczyny. Alec drgnął gwałtownie. - Może byście się tak nad nią nie tłoczyli?! Wszyscy zwrócili się ku niemu, zaskoczeni ostrym tonem. - Przestraszy się, kiedy się zbudzi i zobaczy was tuż nad sobą. - Nie chcemy jej straszyć - zadrwił Rush. Sprawdź - Coś ty jej nagadał? - Nic. Byłem lojalny względem ciebie. Przez cały czas chciała coś ze mnie wyciągnąć, ale nie zamierzam się do tego mieszać. Chociaż powiedziała mi wszystko o was. - Naprawdę? - Potrafię być współczującym słuchaczem. - Kiedy próbujesz zaciągnąć kobietę do łóżka. - Nie tym razem. Oczywiście, jeżeli ty jej nie chcesz, to inna sprawa... - Chcę! - W takim razie wyznaj jej wszystko, bo nie jest pewna, co do niej czujesz. Alec zbył jego słowa milczeniem. Rush nie będzie go pouczał, jak postępować z Becky. - Co ty najlepszego robisz? - ciągnął gniewnie Rush. - Zaręczasz się, masz zamiar się żenić. I ukrywasz to przed nami! Przecież jesteśmy przyjaciółmi, prawda? A przynajmniej,