Pomyślał nawet przelotnie o jej marzeniu, o tym, żeby mieli dziecko, i po raz kolejny dokonał

– Stare zdjęcia? – zapytał Montoya. – Nie, jeśli wierzyć datom z aparatu. – Można je zmieniać. – Wiem. – A Photoshop pozwala robić cuda. Na przykład umieszczać cudzą twarz na zdjęciu. Bentz podniósł głowę znad niepokojących fotografii. – Ale po co? – Ktoś się tobą bawi. – Może. Ponownie pochylił się nad zdjęciami. Zacisnął usta w wąską kreskę. Arkusik papieru okazał się aktem zgonu Jennifer. Oprócz suchych informacji widniał na nim wielki czerwony znak zapytania. – Co to ma być, do cholery? – Montoya pochylił głowę. Bentz przyglądał się pismu. – Chory sposób, by mnie poinformować, że, być może, moja pierwsza żona żyje. Montoya odczekał chwilę, obserwując minę partnera. – To żart, tak? – A wygląda ci to na żart? – Bentz wskazał zdjęcia i akt zgonu. – Myślisz, że to Jennifer? E tam. – Spojrzał na partnera. – Nabijasz się ze mnie, tak? Bentz wszystko mu powiedział. Do tej chwili tylko córka, która była przy nim w szpitalu, gdy odzyskał przytomność, wiedziała, że widział pierwszą żonę. Kristi uznała to za efekt http://www.dobra-ortopedia.edu.pl/media/ – No to masz pecha, Brad – syknęła. Bentz niemal widział, jak obracają się trybiki w jej umyśle. – A tak przy okazji, żądam adwokata. Nie powiem ani słowa, póki nie zawrzemy ugody. Martinez przystanęła przy biurku Hayesa i podała mu powiększone zdjęcia Olivii. – Oto, co im się udało zrobić w laboratorium. Technicy przeanalizowali fotografię, powiększyli ją i wyostrzyli, szukając najmniejszych szczegółów i ukrytych elementów. – Wysłali ci to pocztą elektroniczną. – Mam – mruknął Hayes. Padał ze zmęczenia. Porównał oba obrazy – na monitorze i na papierze. – To łódź – ciągnęła Martinez. Dotknęła opuszką palca miejsca za głową O1ivii. – Widzisz te niewyraźne kształty? To kamizelki ratunkowe. A ten kształt na ścianie? Chyba w paski? – Podała mu kolejne powiększone zdjęcie. – Wygląda jak wiosło.

neonem reklamującym motel i jego atrakcje – basen i bezprzewodowy Internet. Czyżby dostrzegł ruch po drugiej stronie kwietnika? Ktoś biegnie? Może to nie ona. Ale puścił się biegiem wpatrzony w postać przed nim – ciemnowłosą kobietę. Deja vu. Dziwne wrażenie. Przypomniał sobie, jak biegł za nią stromą ścieżką nad urwiskiem, jak Sprawdź Kawa w kubku na stole wystygła, ale Bentz nie zwracał na nią uwagi. Hayes, który prowadził przesłuchanie, wyszedł, żeby sprawdzić, czy Olivia już dotarła. Bentz wyobrażał ją sobie, jak siedzi spokojnie i czeka. Czuł się nie w porządku, że ją w to wszystko wciąga, ale cieszył się, że przyjechała. Nie mógł się doczekać, kiedy ją zobaczy. Kiedy ją obejmie. Wstał, przeciągnął się. Miał już po dziurki w nosie ciasnego, dusznego pokoju przesłuchań. Klasyka; takie pomieszczenie znajduje się na każdym posterunku. Kamera zainstalowana w rogu pod sufitem nagrywa wszystko, co tu się dzieje. Bentz mógłby poprosić o adwokata albo odmówić zeznań, ale nie miał nic do ukrycia. Wiedział to. Wyczuwał, że Hayes także o tym wie. Travis i jego dziewczyna potwierdzili jego wersję wydarzeń przy DeviPs Caldron. To bezsensowne marnowanie czasu, ale dzięki temu Hayes zyskiwał pewność, że nie popełnia błędu. Bentz zerknął na swoje odbicie w lustrzanej ścianie. Bóg jeden wie, kto go obserwuje zza