nie dostrzegła. – Rob, co ja bym bez ciebie zrobiła? – zapytała z uśmiechem. – Zbankrutowałabyś – odrzekł bez wahania. Zaśmiała się z ulgą, zadowolona, że pocisk nie ciąży jej już w kieszeni. Te przypadki na pewno nie miały ze sobą żadnego związku. Przecież nie było nikogo, kto mógłby mieć jakikolwiek powód, by knuć spisek przeciwko niej. Zostawiła Roba nad komputerem i wyszła ze stodoły. – Zrobiłam lemoniadę! – zawołała Madison z werandy. Dziewczyna dopiero od kilku miesięcy pałała niechęcią do Vermontu. Wcześniej bardzo jej się tu podobało. Lucy weszła na werandę umeblowaną wiklinowymi sprzętami. Na stoliku stał dzbanek Daisy, a Madison miała na sobie jej fartuch kuchenny. Sebastian sprzedał im dom wraz ze wszystkim, co się w nim znajdowało. – Może chłopcy mają ochotę na lemoniadę? Pytałaś ich? – Szukają robaków za domem. To obrzydliwe! Są spoceni i śmierdzący. – Kiedyś sama uwielbiałaś to robić – uśmiechnęła się Lucy. http://www.dobre-budownictwo.net.pl - Tak. Ale najpierw pokaż mi, co tam masz. - Byliśmy głodni - wyrwał się Paolo, a brat zmierzył go groźnym spojrzeniem. - Ksiądz nam pozwolił. - Arturo? - Książę przeniósł wzrok na starszego syna. Arturo westchnął głęboko, wyciągnął ręce przed siebie. Trzymał w nich miniaturowe batoniki. - Wiem, że nie powinniśmy, tato. Ksiądz nam dał. Jesteśmy okropnie głodni. - Możecie zjeść po jednym. Resztę dostaniecie później. Arturo, mrucząc pod nosem, oddał czekoladki. Federico wziął chłopców za ręce i ruszyli do limuzyny. Pia z trudem skrywała uśmiech. Nic dziwnego, że maluchy są głodne. Uroczystość trwała dość długo. Jej samej zaburczało
przyzwyczaić. – Kto to są wszyscy? – Wszystkie sześć osób, które mieszkają w tym miasteczku. Lucy zignorowała nutę ironii w głosie córki. Wdowa Swift. Rany boskie! Może to jakiś przedziwny sygnał akceptacji? Nie miała złudzeń: nie stała się ,,prawdziwą’’ Sprawdź Amy zmarszczyła czoło. - Chodzi mi to - rzekł pospiesznie - że Benjamin i Jeremiah to straszne urwisy. Są jak żywe srebro, bez przerwy biegają, skaczą, taplają się w błocie i co tylko chcesz. - Aha. - Amy się rozluźniła. - Czyli wygodniej będzie mi w spodniach. - No właśnie. Napięcie opadło. Teraz już na spokojnie mogli ustalić różne szczegóły dotyczące ich codziennego życia. Znowu napełnił jej kieliszek. - To pięknie z twojej strony, że ich do siebie