Wsiedli do samochodu i ruszyli na południe. Nick niewiele

- Chcesz mi powiedziec, ¿e miałam kochanków? - wyszeptała z niedowierzaniem. Niemo¿liwe. Ale nie mogła zaprzeczyc, ¿e czuje do Nicka cos wiecej poza sympatia. W głebi swojej kobiecej duszy wiedziała te¿, ¿e jest zmysłowa. Namietna. A jednak sypiała sama. Albo tak to tylko wygladało. - Dobrze, nie powiem niczego w tym rodzaju. 249 - Ale... - nalegała. - Sama pytałas, Marla. Czuła, jak na jej twarz wypływa ciemny rumieniec. - Kto? - To nie ma znaczenia. - Alex za szybko wszedł w zakret. Opony zapiszczały na asfalcie. - Chyba jednak ma - rzuciła gniewnie. W koncu wyprowadził ja z równowagi. - Nie wchodzmy w to teraz. To było ju¿ jakis czas temu. - Alex krecił gałka radia. W koncu znalazł stacje nadajaca rock. Marla wyłaczyła ja natychmiast. - W takim razie... czy James? - spytała, czujac, ¿e musi to wiedziec. http://www.dobrygeriatra.pl rodziny ju¿ sie oblizuje, czekajac, a¿ stary w koncu sie odwinie, bo jest wart miliony. A teraz niespodzianka. Lwia czesc jego majatku została zapisana temu małemu, synowi Marli. - Co? - To, co słyszysz. Zdaje sie, ¿e stary nie przepada za kobietami. Takie staroswieckie uprzedzenie. Mimo ¿e syn Marli nie bedzie nosił jego nazwiska, stary zapisał mu wiekszosc swojego majatku, szacowanego na ponad sto milionów. W funduszu powierniczym, oczywiscie. - Oczywiscie. - Nick oparł sie o sciane i podrapał po brodzie. -A Marla? Jej brat? Cissy? - Och, ka¿demu z nich cos sie dostanie, ale niewiele.

Bez powodzenia. Drugi również nie pasował. Kiedy trzeci klucz też na nic się nie przydał, tak się zdenerwowała, że ledwo mogła ruszać palcami. A jeśli zostawiła jakiś komplet kluczy w domu? Jeśli żaden klucz nie był właściwy? A jeśli?... - Kto tam, do cholery? - zabrzmiał donośny głos. Shelby aż podskoczyła. Pisnęła. Wyrżnęła w kierownicę. Klakson zaryczał. Gdzieś na zewnątrz rozległo się ujadanie psa i w tym momencie ktoś gwałtownym ruchem Sprawdź Jamesem wszystko w porzadku? - Spi - odparła Marla. Dziewczyna bez zwłoki popedziła na góre. Płaszcz przeciwdeszczowy powiewał za nia z szelestem. - Postrzelona dziewczyna - zauwa¿yła Eugenia, spogladajac za Fiona. - Nie wiem, czy jest odpowiednia osoba do opieki nad Jamesem. -Poklepała sie po kieszeni i zmarszczyła brwi. - Nie widzieliscie przypadkiem moich kluczy? - Zgubiłas klucze? - spytał Nick. - Raczej poło¿yłam je gdzies... - Eugenia rozgladała sie wokół w skupieniu. Marla poczuła sie jak przestepca. Klucze w jej kieszeni