- Ciepło, ciepło. To ten kontynent. Ale zgadywanie potrwa całą noc, jeśli ci nie

- Tak. - Więc wybierz się ze mną na przejażdżkę jutro rano! Uprzedzam, że musielibyśmy wyruszyć bardzo wcześnie. Zgódź się! Tak dawno nie jeździłem w dobrym towarzystwie. - Nie wiem, czy mogę. Alice... - Będzie zajęta z Marissa do dziesiątej - wtrącił szybko. Och, miała taką ochotę pojeździć! Wyrwać dla siebie godzinę wolności, poruszać się, pobyć na powietrzu! - Obiecałam, że pojadę z Alice do Centrum Sztuki. O jedenastej ma tam spotkanie. - Jeśli ruszymy skoro świt, na pewno wrócimy na czas - przekonywał. Nie chciał stracić okazji, na którą czekał tak długo. Widział, że Bella się waha, więc postanowił kuć żelazo póki gorące: - Daj się namówić! Przysięgam, Cordina jest najpiękniejsza właśnie o poranku. - A więc dobrze. Podjęła tę decyzję pod wpływem impulsu, ale szybko dała sobie rozgrzeszenie. Żyje w ciągłym stresie, więc potrzebuje odpoczynku. Godzina konnej jazdy na pewno dobrze jej zrobi. Czuła, że już za kilka dni stanie twarzą w twarz z Blaqiem. Albo zginie. ROZDZIAŁ SZÓSTY Nie okłamał jej. Bella od dawna uważała, że Cordina jest wyjątkowo malownicza, jednak to, co zobaczyła wczesnym rankiem, przeszło jej najśmielsze oczekiwania. W różowym świetle wschodzącego słońca ta cudowna kraina wyglądała jak młoda dziewczyna szykująca się na pierwszy bal. Barwy były świeże i soczyste, powietrze rześkie i wonne, a niebo lazurowe. Siedząc na grzbiecie swego konia, popatrywała na Drakulę z mieszaniną zazdrości i obawy. W stajniach jej ojca hodowano jedne z najlepszych wierzchowców na całych Wyspach Brytyjskich, jednak żaden z nich nie mógł się równać z karym ogierem Edwarda. Wspaniałe zwierzę musiało być piekielnie szybkie i narowiste. Tego zaś ranka było wyraźnie nie w humorze. - Taki koń na pewno ma swój rozum - stwierdziła, kiwając w zamyśleniu głową. - Oczywiście! - Edward zwinie wskoczył na siodło i pewną ręką uspokoił wierzchowca, który nerwowo przestępował z nogi na nogę. Widocznie uznał, że Bella nie czuje się zbyt pewnie na końskim grzbiecie, bo chcąc jej dodać otuchy, zapewnił, że jej koń to prawdziwy gentleman. - Rosalie często go dosiada, a moja siostra nie lubi ryzykować. Bella nieznacznie uniosła brwi. - Dziękuję, że wybrałeś dla mnie damskiego wierzchowca. Od razu mi z tym lepiej. http://www.dobrygeriatra.pl/media/ każdego geja. Nie! Zdradził Adama! Jak mógł?! Rozejrzał się panicznie po klubie, mając nadzieję, że nigdzie nie zobaczy Księcia. Chyba go nie było… Powrócił wzorkiem do Sebastiana, którego jedna z gęstych brwi uniosła się w geście zdziwienia. Blondyn przełknął ślinę, łapiąc za dżinsową kurteczkę, którą ściągnął, gdyż było zbyt gorąco, i przecisnął się koło szatyna, chcąc czym prędzej opuścić klub. Poczuł jeszcze dłoń mężczyzny klepiącą jego pośladek, ale nawet się nie obejrzał. Nie mógł uwierzyć, że był tak niewdzięczny. Może i Adam go nie chciał, ale był pewny, że kiedyś bardzo go pokocha, a co on w tej chwili robi? Całuje się z jakimś facetem! Wyszedł z Przystani, spoglądając jeszcze na wyświetlacz telefonu. Zbliżała się dwudziesta trzecia… Dopiero. Westchnął ciężko, przeczesując swoje włosy i psując w ten sposób półgodzinną pracę nad nimi. Tak bardzo chciał dzisiaj dobrze wyglądać. No i wyglądał, ale nie

- Jeśli zamierzasz zrobić karierę jako wyrafinowana londyńska kurtyzana, musisz do niego przywyknąć. Becky milczała. Wiedziała, że Alec wyczuwa jej zdenerwowanie, gotów je łagodzić żartami i swoim urokiem. Mimo to bała się tego, co miało się wydarzyć w sypialni. Matka zmarła, kiedy Becky miała czternaście lat, nie zdołała jej więc wyjaśnić niektórych rzeczy, a pobożna pani Whithorn pewnie sama o nich za wiele nie wiedziała. Za to Sprawdź oczka. Wydął jeszcze usteczka, smarując je błyszczykiem. Włosy lekko nastroszył, używając odrobiny żelu, aby nie opadły. No! Tak mógł pokazać się swojemu księciu! Odwaga opuściła go dopiero, gdy stanął pod drzwiami mieszkania Adama. Ze zdenerwowaniem wpatrywał się drewno. Zapukać czy może sobie pójść? Przełknął ślinę. Zapuka! W końcu to jest jego książę z bajki! Nie może go stracić! Przecież tak długo go szukał, a teraz miałby sobie odpuścić przez głupią nieśmiałość? Nie! Uniósł dłoń, pukając wreszcie cicho. Serce łomotało mu w piersi, a on co chwilę nerwowo zwilżał wargi. Zaraz go zobaczy, zobaczy ten cudowny uśmiech i zostanie obdarowany tym drapieżnym spojrzeniem!