466

Levinsonem albo czegoś się dowiedział, ale on również był nieuchwytny. Nie zostawiła mu wiadomości, ponieważ zamierzała szybko wrócić do Bad Luck. Postanowiła, że wtedy go odwiedzi. Żeby porozmawiać z prawnikiem ojca, uciekła się do mniej uczciwych metod. Podsłuchała, jak jego sekretarka zamawia dla niego stolik na lunch w restauracji na River Walk, zaledwie kilka lokali dalej od tej zacienionej kafejki, i postanowiła go zaczepić. Usadowiła się w takim miejscu, żeby widzieć wejście do restauracji, w której Findley umówił się ze swoim klientem. Czekając, wypiła trzy szklanki lemoniady. Findley miał się spotkać z klientem o pierwszej. Dochodziła trzecia. Shelby ponownie zerknęła na zegarek, zamieszała lemoniadę w szklance i obserwowała frontowe drzwi lokalu. Minęło kolejne dziesięć minut i pomyślała, że zaraz zwariuje. Stolik obok niej był pusty przez kilka minut. Potem usiadła przy nim kolejna para, sądząc po tym, jak blisko zestawili krzesła i jak splatali dłonie po stołem, bardzo zakochana. Częściowo zasłaniali jej widok. Wrony i gołębie krążyły wokół stolików, machając skrzydłami - polowały na okruszki, które spadały na kamienny bruk. No, przyjdź, przyjdź, pomyślała, oglądając się przez ramię w nadziei, że nikt jej nie rozpozna. Od chwili, gdy Nevada opowiedział jej o głuchych telefonach, stała się bardzo, bardziej niż kiedykolwiek, nerwowa. W końcu zobaczyła mężczyznę, którego obraz zdobił recepcję jego kancelarii prawniczej. Orrin Findley był bardzo wysoki, chudy i siwy; opalony na ciemny brąz, miał biały wąsik, nosił skrojony na zachodnią modłę garnitur, krawat na gumce i buty o srebrnych noskach. Był pochłonięty rozmową z klientem; szli wzdłuż rzeki, a potem, po schodach dotarli do głównej ulicy. Shelby zostawiła na stole szklankę i kilka dolarów, a potem, starając 103 się nie zwracać na siebie uwagi, ruszyła za nimi po schodach, do położonego wyżej centrum miasta. Findley i jego http://www.domy-drewniane.info.pl/media/ Byle dalej. Cie¿arówka wynurzyła sie zza zakretu, zalewajac droge oslepiajacym swiatłem. Zdołał jeszcze dostrzec grymas przera¿enia na twarzy kierowcy, wielkiego, brodatego me¿czyzny. Jego przerazliwy krzyk wybił sie ponad pisk hamulców. Osiemnascie wielkich opon tarło asfalt, palac gume. Kabina kierowcy przekreciła sie gwałtownie, cie¿arówka zło¿yła sie jak scyzoryk. O, cholera, cholera! Wiej stad, draniu! Przeskoczył przez bande i wpadł miedzy drzewa. Przewrócił sie, skrecajac noge w kostce. Bolała teraz przy ka¿dym kroku, ale wiedział, ¿e nie mo¿e sie zatrzymac. Nie teraz. Serce biło mu jak szalone. Pot spływał z ukrytej pod

głowe i przygladajac sie efektom swojej pracy. Odpowiedziało jej drwiace spojrzenie Marli, która w lustrze widziała swoja wcia¿ jeszcze opuchnieta i posiniaczona twarz. - O, tak - upierała sie Helene - te brzydkie kolorki wkrótce znikna, a pani oczy i kosci policzkowe sa po prostu Sprawdź obudzi się zaspokojona, a promienie słońca będą tańczyły na jego twarzy i nagiej skórze. Poczuła, że ma zaschnięte gardło. - Ja nie gryzę. - Jak to nie? - droczyła się z nim, unosząc brew. - Dobrze pamiętam. - Kochanie, jesteś niegrzeczna. - Naprawdę? Chwycił ją w te swoje cudownie silne ramiona i przyciągnął do siebie, tak że nie zdążyła uciec. - O, zdecydowanie tak. - Złapał ją za ramiona i wpił się w jej usta. Był to mocny, gorący pocałunek, który zapowiadał przypływ namiętności. Shelby zamknęła oczy i przez chwilę miała wrażenie, że topnieje w środku. - Zdecydowanie - powtórzył, podnosząc głowę; jego oczy były czarne jak noc. - Dokończymy innym razem. Spojrzał na nią i jego twarz wykrzywił zawadiacki uśmiech, który pamiętała z młodości. 123