Zginął portfel Richarda, a także jego zegarek i obrączka. Jej męża

- W razie jakichś kłopotów dzwoń do mojej sekretarki. Ona wie, jak się ze mną skontaktować. A wieczorem jestem w hotelu. - Na pewno wszystko będzie w porządku. Jack chciał coś powiedzieć, znaleźć jakiś powód, by jeszcze przez chwilę nie zrywać tej łączności z domem. Jakiś pretekst, by móc słuchać głosu Malindy. Niczego nie wymyślił. - To chyba już wszystko, co? W razie czego... - W razie czego dzwonię do twojej sekretarki. Wiem. Jej śmiech zwiększył tylko jego frustrację. Bardzo chciał być w domu. Lepić bałwana z dzieciakami i pić gorącą czekoladę. I siedzieć razem z Malindą przy kominku i rozpuszczać jej krochmal. Pożegnał się i odłożył słuchawkę. JEDNA DLA PIĘCIU 63 To straszne czuć się niepotrzebnym. Tysiąc trzysta kilometrów od Chicago Malinda odłożyła słuchawkę. Kłamstwo nie przychodzi łatwo, pomyślała. W obecnej sytuacji uznała je jednak za http://www.e-medycynaizdrowie.com.pl – Gdzie ja jestem? – wymamrotała i rozejrzała się. – Ach, już sobie przypominam... Nie dokończyła i ziewnęła. Kiedy wrócili do domu, Theo, wciąż z córką na rękach, rzekł: – A teraz może nam powiesz, co ci strzeliło do głowy, żeby w nocy wychodzić do ogrodu? Napędziłaś Bei okropnego strachu. Wiesz, że to nieładnie, prawda? Czy w łóżku było ci za gorąco? Freya ze skruszoną miną popatrzyła na Lily. – Wyszłam na huśtawkę... Chciałam zobaczyć, czy przyjdzie wróżka. Dziewczynie zamarło serce. To wszystko przeze mnie! – pomyślała w panice. – Leżałam długo w łóżku i nie mogłam zasnąć – mówiła dalej Freya. – A potem pomyślałam, że jeśli wymknę się cichutko do ogrodu na

jeśli chcecie dzisiaj dostać jakieś pieniądze. – Idź, idź. – Blake pchnął ją w kierunku biura. – Jestem bez grosza. – Musisz bardziej kontrolować swoje wydatki – zaśmiała się Marilyn. Blake pociągnął nosem. – Słowa mądrości od królowej szkolnych pożyczek. Wzięłaś już Sprawdź Julianna rzuciła mu niechętne spojrzenie. Uważała, że Buster Boudreaux to stary zbereźnik, a byle kanapka ma więcej inteligencji niż on. Był jednak jej szefem, a ona chciała tu jeszcze popracować. Bez słowa wyjaśnienia przeszła do kuchni i sięgnęła po swój fartuszek. Było to różowe obrzydlistwo, w którym wyglądała teraz, z widoczną ciążą, niczym samica wieloryba. Różowa samica wieloryba! Mruknęła coś niechętnie, patrząc w lustro, a następnie podbiła swoją kartę zegarową. Buster podszedł do niej z ponurą miną. – Jeśli masz jakieś problemy, to opowiedz mi o nich, zamiast mruczeć coś pod nosem. – Nie mam żadnych problemów. – Włożyła kartę z powrotem do przegródki. – Gdzie dziś pracuję?