uratowałem. Znowu był dawnym sobą, lecz Alexandra dobrze pamiętała jego wcześniejsze zachowanie. - Może lord Belton naprawdę ją lubi? Przecież nie zmuszał go pan, żeby zaprosił Rose na piknik? To nie taniec z guwernantką, prawda? Gładkie czoło Luciena pokryły zmarszczki. - Sam to pani powiedział? - Wystarczyło trochę zdolności dedukcyjnych, milordzie. Przez chwilę mierzył ją wzrokiem, a następnie spojrzał na lokajów. - Thompkinson, Harold, zostawcie nas samych. - Ależ... Nim zdążyła zaprotestować, służący opuścili jadalnię. - A teraz co dedukujesz? - spytał, zamykając za nimi drzwi. Westchnęła, żeby ukryć drżenie. - Że popełniasz kolejny błąd. - Chodź tutaj. - Nie. Wezwij ich, zanim potwierdzą krążące o mnie... o nas plotki. - Moja służba nie plotkuje. Podejdź do mnie, Alexandro. - Tak czy inaczej nie powinniśmy tu być sami. Okrążył stół i przystanął za jej krzesłem. http://www.e-okulista.com.pl całkowitego spokoju. - To jeden z wielu błędów, które popełniłam, milordzie. - Mam nadzieję, że nie ostatni. - Pozwolił jej zinterpretować te słowa w dowolny sposób i zerknął na drzwi pracowni. - Niech pani przeprosi ode mnie diabelskie nasienie i jej matkę. - Ona nie jest taka zła, dobrze pan wie. Pragnął wziąć ją w objęcia, ale poprzestał na muśnięciu palcami gładkiego policzka. - Najchętniej usłyszałbym to samo w piątek rano. Zostały pani trzy dni, panno Gallant. Odprowadził ją wzrokiem i wsiadł do faetonu. Przez całą drogę do klubu bokserskiego rozmyślał ponuro. Miał tuzin kochanek rozrzuconych po całym Londynie, a wiedział, że następne wkrótce zjadą do miasta, więc nie powinien narzekać na samotność. Stwierdził jednak, że nie tęskni za ich bezmyślnym paplaniem i chętnymi ciałami. Pożądał Alexandry Gallant.
Siostra Marguerita przeżegnała się, matka Glorii opadła na krzesło blada jak płótno. - O niczym nie wiedziałam - chlipała Liz. - Dopiero później... Gloria mi powiedziała... Gdybym domyślała się... co zamierza... nigdy nie zgodziłabym się pomóc. - Otarła łzy z policzków. - Musi mi pani uwierzyć. - Niby dlaczego? - zapytała Hope sztywno. - Dowiodłaś, że potrafisz kłamać. - Przesunęła dłonią po czole. - I pomyśleć, że moja córka i ten... ten męt... - Santos nie jest żadnym mętem, pani St. Germaine! Naprawdę nie! To dobry chłopak. Inteligentny. Studiuje na uniwersytecie, a jak skończy dwadzieścia jeden lat, zamierza się przenieść na akademię policyjną. Sprawdź - Jednak na kogoś zwróciłaś uwagę w tym całym londyńskim chaosie. A lord Belton jest miły i dobry. To bardzo ważne. Lepiej nie wychodzić za podłego człowieka. Hrabia zmarszczył brwi. Podejrzewał, że sam należy do tych „podłych” dżentelmenów, o których wspomniała panna Gallant. - Kuzyn Lucien od kilku dni jest milszy - stwierdziła Rose. - Nawet mama to zauważyła. Pochwalił ją w duchu za zdumiewającą spostrzegawczość. Może jego kuzynka nie jest taka głupia, jak sądził. - Rzeczywiście. Nie wiesz, czy lord Belton przełożył piknik? Do diaska! Zapomniał o tym zupełnie. Przez ostatnie dni jego myśli całkowicie zaprzątała Alexandra. - Ach, Lucienie, tu jesteś. Wszędzie cię szukałam - rozległ się za nim głos ciotki Fiony.