nadsyłaną Robertowi - listy od wigów, jego politycznych współpracowników - i przekazywał

- Przepraszam, że ci przeszkadzam. Uważam, że musimy porozmawiać. - Myślałam, że już to zrobiliśmy. - Usiądziesz? - Nie. - Rozmawiałem dziś rano z ojcem. Wiem, że widziałaś się z Blaquiem. Próbowała go uciszyć, ale dała za wygraną. Rozmowa w ogrodzie była tak samo niebezpieczna jak rozmowa w pałacu. - Nie muszę panu składać meldunków w tej sprawie, Wasza Wysokość - rzuciła ostro. Ogarnęła go złość, więc zmrużył oczy i zacisnął pięści. Kiedy się jednak odezwał, głos miał spokojny. - Nie musisz. Chcę, żebyś wiedziała, że przeczytałem twoja akta. - Doskonale. Znasz już więc odpowiedź na wszystkie pytania. Ciekawość została zaspokojona. Mam nadzieję, że dobrze się bawiłeś. - Nie czytałem tego dla zabawy! Do cholery, Bello, przecież mam prawo wiedzieć! - Jeśli o mnie chodzi, nie masz żadnych praw. Nie jestem ani twoją poddaną, ani podwładną. - Ale jesteś kobietą, która poszła ze mną do łóżka. - Zapomnijmy o tym. Nie dotykaj mnie! - Odskoczyła, gdy próbował się zbliżyć. - Nie waż się mnie więcej tknąć! - Jak sobie życzysz. - Cofnął się urażony. - Ale wiesz tak samo dobrze jak ja, że o pewnych rzeczach nie da się zapomnieć. - Z wyjątkiem błędów - skwitowała krótko. - Jestem agentką i muszę wykonać zadanie. Zrobię wszystko, żeby się z niego wywiązać, ale nie pozwolę się poniżać. Rozumiesz? Nigdy więcej! ~ zawołała przez łzy. - A teraz zostaw mnie w spokoju. Ubiegła noc chyba była dla ciebie dostatecznym zadośćuczynieniem. Nie mógł tego słuchać. Zwłaszcza ostatnie zdanie dotknęło go do żywego. Gniew znów wziął górę nad rozsądkiem. - Tak to rozumiesz? - zawołał, chwytając ją za ramię. - Dla ciebie to była kara? Potrafisz powiedzieć mi prosto w oczy, że nie czułaś nic? I że teraz też nic nie czujesz? Musisz ciągle kłamać? - Nieważne, co czułam. Chciałeś mnie ukarać, i ukarałeś. - Chciałem cię kochać, i kochałem. http://www.e-ortodonta.com.pl/media/ dziewczyna to skarb. Lepsza ci się nigdy nie trafi. - Dobrze o tym wiem. - Rób, co chcesz, tylko jej nie rzucaj. Bo potrafi kopnąć jak koń, wierz mi - dodał kpiąco i się pożegnał. Alec zdjął frak i zamierzał wrócić do jadalni, lecz Becky go uprzedziła. - Czy lord Rushford już poszedł? - Nie martw się tym, cherie. Wróci jutro, choć puddingu już dla niego nie będzie. Becky wysączyła resztki sherry z kieliszka. - Piękny strój - zaczął ostrożnie, patrząc na jej suknię ze szkarłatnego atłasu - Z jakiej okazji go włożyłaś? - Miałam nadzieję, że będziemy świętować odzyskanie mojego domu. - Wszystko w swoim czasie. Najpierw powiedz mi, czy włożyłaś tę suknię ze względu na mnie, czy na Rushforda?

miesiąca do pełnoletności, ale decyzję należało podjąć wcześniej. Alec, jako dżentelmen, przyjmie pewnie jej zmianę zdania spokojnie, ale co sobie o niej pomyśli? Pewnie uzna, że wreszcie zaczęła myśleć rozsądnie, wzięła pod uwagę zamożność oraz pozycję jego rodziny i przypomniała sobie o własnym interesie, jak każda inna kobieta. A tymczasem ona chciała przyjąć jego ofertę z zupełnie innych powodów. Wcale nie żałowała tego, co się stało. Musiała nawet przyznać, że chętnie zrobiłaby to Sprawdź - Nie pójdziesz, póki mi nie powiesz, o co tu chodzi! Może kogoś innego byłbyś w stanie okpić, ale ja cię za dobrze znam. - Nie znasz mnie wcale. I nigdy nie znałaś. - Czyżbyś sobie wziął kochankę? Cierpliwość Aleca była na wyczerpaniu. - Nie twoja sprawa! - Mój drogi, zgadywanie, kto z kim sypia, to przecież niemal sport narodowy. A ty jesteś doprawdy czempionem... - Milcz! - Ach, tu cię mamy - wycedziła. - A już się obawiałam, że to może... rezultat wyczerpania. Zawsze lubiła się z nim złośliwie drażnić. Zwłaszcza kiedy był w sytuacji bez wyjścia. A im dłużej go dręczyła, tym bardziej ją to podniecało. - Coś mi tu dziwnie pachnie. - Podeszła do niego i pociągnęła nosem. - No, z kim teraz