nia twardo, nieufnie. - Dobrze, nie kłamie. A ty zachowujesz sie jak wariat! - Odwróciła sie na piecie i ju¿ miała ruszyc do swojego pokoju, kiedy Alex nagle chwycił ja za ramie i odwrócił do siebie. Twarz wykrzywiał mu gniew, nad którym z trudem panował. - Nie wchodz mi w droge - ostrzegł ja przez zacisniete zeby, zaciskajac palce na jej ramieniu. - Byłby to du¿y bład. - 400 Puscił ja i wielkimi krokami poszedł do swojego gabinetu. By odkryc, ¿e jego rewolwer zniknał z szuflady. Pod Marla ugieły sie nogi. Chwyciła sie poreczy, usiłujac opanowac strach. Musi wytrzymac w tym domu jeszcze tylko kilka godzin. Ale teraz ma przynajmniej bron. Jutro zabierze dzieci i wyjedzie. Ale dokad? Z czym? Nie ma pieniedzy. Nie ma dokumentów. Nie ma samochodu. Musi znalezc jednak jakis sposób, by wydostac sie z tego wiezienia. Nawet, gdyby miało ja to kosztowac ¿ycie. 18 Przysiegam, ¿e jesli spróbujesz odebrac mi syna, zabije http://www.e-szambabetonowe.edu.pl być podłym żartem, że ktoś, jakiś nieznany wróg, może przysłał jej ten list po to, by się teraz śmiać z ich złudnych nadziei i udręki, a cały czas wie, że nigdy nie znajdą swojej córki. Zdjęcie Elizabeth mogło być zwykłym fotomontażem - ot, fotografia innej dziewczynki z nałożoną i komputerowo przetworzoną twarzą Shelby. Ludzie nieraz robią takie rzeczy. Ale nie wolno jej rozumować w ten sposób! W każdym razie dopóki się nie upewni, że Elizabeth nie istnieje. Telefon głośno zadzwonił, wytrącając ją z zamyślenia. Nevada przewrócił się na bok i chwycił słuchawkę. - Smith - powiedział i Shelby zauważyła, że cały zesztywniał i spochmurniał. - Kiedy? - zapytał. - Jak? - Słuchał przez chwilę, a potem rzucił: - Czekam. Odłożył słuchawkę na widełki i odwrócił się do Shelby. - To był Shep Marson. Właśnie tu jedzie. - Dlaczego? - zapytała i poczuła śmiertelnie zimny dreszcz na plecach. - Caleb Swaggert zmarł dzisiaj. - Nevada przerzucił nogi przez łóżko i zabrał koszulę z pogniecionej pościeli. Shelby się nie poruszała. 120
skóra. Zawsze zle czuł sie w szpitalu. W ka¿dym szpitalu. Dra¿nił go zapach srodków odka¿ajacych, talku i lateksowych 45 rekawiczek. Przyciszona muzyka, która miała zapewne koic i uspokajac, działała mu na nerwy, a usmiechy pacjentów, odwiedzajacych i personelu wydawały sie dretwe i fałszywe. Sprawdź - To wszystko? - spytał Walt nie kryjac sarkazmu. - Niezupełnie - Nick własnie sie rozkrecił. Czuł taki sam przypływ adrenaliny, jak wtedy, kiedy niezle zarabiał jako konsultant wynajmowany przez znajdujace sie w kłopotach firmy. - Jutro wysle ci faksem liste pracowników przedsiebiorstwa i nazwiska kilku przyjaciół rodziny, których trzeba sprawdzic. - Nick, ciagnac za soba sznur telefonu, podszedł do okna. Zobaczył Cherise stojaca pod parasolem na rogu ulicy spogladała własnie na zegarek... a mo¿e to nie była 155 Cherise? Wyszła ponad dziesiec minut temu, a czarne d¿insy i skórzane kurtki nosiło wiele kobiet w tym miescie. Poza tym było ciemno, uliczne lampy rzucały słabe, mgliste swiatło. W