innych czasach, w innym miejscu...

Hayes chyba czytał w jego myślach. – Znajdziemy ją – powiedział. Zadzwonił jego telefon. – Później pogadamy, Bentz. – Wyjął aparat z kieszeni i podniósł do ucha, idąc do swego wozu. Ciężarówka z trumną już odjechała. Bentz został sam nad dziuraw ziemi, w której, jak sądził niegdyś, na wieki składa pierwszą żonę. Przeszył go dreszcz, jakby ktoś obserwował go z ukrycia, śledził każdy krok. Rozejrzał się, wpatrywał we mgłę. Wydawało mu się, że widzi ludzką postać, zaraz jednak rozpłynęła się wśród drzew. Czyżby ktoś go obserwował z zarośli po drugiej stronie ogrodzenia? Powtarzał sobie, że to tylko rozszalała wyobraźnia, że podziałała na niego ekshumacja, ale i tak ruszył tam, gdzie, jak mu się zdawało, poruszyły się gałęzie. Był bliżej i teraz miał pewność, że widział zielone oczy. Zielone! Jak Jennifer! Przyglądały mu się przez mgłę. Jego puls przyspieszył. – Niemożliwe – wycedził przez zęby. Ale i tak musiał to sprawdzić. Szedł coraz szybciej, biegł wpatrzony w miejsce, w którym po raz pierwszy zobaczył ruch. Kolano i udo protestowały boleśnie, ale nie zwracał na nie uwagi. Dobiegł do ogrodzenia, przeskoczył je, wylądował na zdrowej nodze. W zaroślach nikogo nie było, nie patrzyły na niego żadne zielone oczy. A przecież dałby sobie rękę uciąć, że ktoś tu był, obserwował... Czekał, jakby wiedział, że przyjedzie na ekshumację. Ktoś, kto wie, gdzie jest Olivia. Cholera. http://www.e-szambabetonowe.edu.pl/media/ – Najwyższy czas – stwierdził Bentz. Nareszcie przy wsparciu wydziału uzyska odpowiedzi. Przy odrobinie szczęścia, zanim zginie następna osoba. – No dobra, od przyjazdu do Los Angeles rozmawiałeś z Shaną Mdntyre i Lorraine Newell. Z kim jeszcze? Bentz skinął głową. Już o tym pomyślał. – Z Tally White, starą przyjaciółką Jennifer. To nauczycielka. Poznały się poprzez dzieci. Córka Tally, Melody, jest rówieśnicą Kristi. Kontaktowałem się także z Fortuną Esperanzo, starą przyjaciółką Jennifer. Pracowały razem w galerii w Venice Beach. Fortuna nadal tam pracuje. – To koniec? – Tak. – Bentz starał się nie ulec złemu przeczuciu. – Wszystko na ich temat mam w motelu. Możemy tam podjechać, to ci dam.

Znaleźć mordercę. Teraz jednak, przynajmniej pozornie, miał przestrzegać zasad. Skręcił w uliczkę prowadzącą do SoCal Inn. Neon rozjaśniał noc, spowijał blaskiem wozy na parkingu. Bentz spojrzał na nie pobieżnie – te same, co zwykle. – Wygląda na to, że masz nową sprawę – stwierdził, szukając klucza. – Od czego zaczniesz? Sprawdź jechała. Zatrąbił znowu i niespełniony rajdowiec wyprzedził mnie z piskiem opon. Najchętniej rozwaliłabym mu ten piękny samochód i wlepiła przy okazji mandat, ale zwalczyłam tę pokusę. I bez tego miałam sporo zajęć. Kiedy udało mi się unieruchomić O1ivię – o, przepraszam, Liwie – nacisnęłam gaz do dechy i pognałam w stronę mariny. Opóźnienie samolotu kosztowało mnie mnóstwo czasu. Zaczną dzwonić. Musiałam potraktować ją prądem jeszcze raz, żeby ją związać. Zataszczyłam ją na łódź, co nie było takie łatwe. Okazała się o wiele cięższa, niż myślałam. Dopiero teraz, na pokładzie, gdy O1ivia siedzi na dole, mogę odetchnąć pełną piersią. Przeszywa mnie dreszcz. Ciekawe, czy Rick Bentz wie, że jego kochana żoneczka nie spotka się z nim na posterunku. Ani nigdzie indziej. – I jak ci się to podoba? – mruczę pod nosem i mam nadzieję, że skręca się z niepokoju. O1ivia nie odbierała telefonu.