- Chodzi o Marle. - Cherise siedziała na brzegu fotela,

niestrudzenie scierały krople deszczu z przedniej szyby, a w radiu psycholog radził jakiejs zdradzanej przez me¿a kobiecie, ¿eby sie „obudziła i poczuła zapach swie¿ej kawy”. 184 Pochłoniety własnymi myslami zmarszczył brwi. Katem oka dostrzegł rdzawe liny i raczej domyslił sie, ni¿ zobaczył, ¿e jedzie teraz nad zielonkawa woda łaczaca Pacyfik z Zatoka San Francisco. Poczuł, ¿e stary dach kabrioletu przecieka, ale postanowił nie zwracac na to uwagi. Kierował sie teraz w strone Sausalito, usiłujac stłumic niepokojace przeczucie, ¿e Marla Cahill nie jest ta osoba, za która wszyscy ja uwa¿aja. A w takim przypadku ma¿ Marli musiał dostrzec ró¿nice. Przecie¿ amnezja nie mogła wymazac starych urazów, zmienic wygladu, głosu, sposobu mówienia. - Do diabła. - Omal nie przegapił zakretu po północnej stronie mostu. Musiał przyspieszyc, ¿eby zda¿yc przed jadaca drugim pasem cie¿arówka. Pam Delacroix mieszkała sama na barce w Zatoce Richardsona, w starej dzielnicy artystów i literatów w http://www.eckielce2017.pl - Wiec porozmawiaj z nim - odparła. Czuła, ¿e puszczaja jej nerwy. - Hej, jesli jest jakis problem - wtracił sie Tom - to mo¿e panstwo powinni sami najpierw uzgodnic. Alex wycelował w niego swój palec wskazujacy. - Nie ma ¿adnego problemu - stwierdził dobitnie. - Po prostu powinienem był bardziej szczegółowo omówic te kwestie z ¿ona. - Znacznie bardziej szczegółowo - powiedziała Marla. W tej samej chwili w holu rozległy sie drobne kroczki Eugenii i stukot pazurków Coco. Swietnie, tego tylko jeszcze brakowało! 174

wyrazniej. W małej kabinie było ciasno i duszno. James westchnał i zaczał cicho gaworzyc. Marla zamkneła oczy. Obojetne, ile bedzie ja to kosztowało, nie odda synka. Nigdy. Predzej umrze. Drzwi windy rozsuneły sie i Marla drgneła. Nagle staneła Sprawdź Oczywiście była sama w pokoju i, słysząc jak obracają się nad nią łopatki wentylatora, a mucha odbija się od szyby, oparła się na krześle i zaczęła czytać o mężczyźnie, którego kiedyś kochała, chociaż ledwo go znała, o mężczyźnie, który prawdopodobnie był ojcem jej jedynego dziecka. Na wszelki wypadek odpukała w pobliski stół, chociaż Nevada z pewnością był ojcem Elizabeth. Po prostu musiał nim być. Nawet nie brała pod uwagę innej możliwości. Na sam koniec zostawiła sobie teczkę, na której wypisano dużymi literami jej nazwisko i imię. Caleb Swaggert wygląda jak śmierć na chorągwi, pomyślała Katrina, zatrzymując się przy wejściu do sali 84 szpitalnej, na której leżał. Stukot jej wysokich obcasów przestał rozbrzmiewać urywanym staccato na korytarzach Szpitala Naszej Matki Boskiej Bolesnej. Nie porozmawiała z nikim z personelu, tylko wkroczyła na salę, jakby gdyby nigdy nic. Caleb leżał na szpitalnym łóżku, które było zabezpieczone sterylnymi, metalowymi poręczami. Był chudy jak szkielet, skórę miał bladą i obwisłą, a jego czaszkę oblepiało tylko kilka siwych kosmyków. Jego brązowe oczy tak