Shelby walczyła z bólem głowy, brzucha i napiętych mięśni. Musiała się stąd wyrwać, na spokojnie przemyśleć

każda następna budziła w niej coraz większe zdenerwowanie. Na regale z książkami w rogu tykał budzik. Na zewnątrz czasem przejeżdżał samochód, ale w biurze panowała zupełna, wręcz niesamowita cisza. Ile zawarto tutaj niezbyt uczciwych umów? Ile losów ludzkich na zawsze zmieniono? Nie zważając na zdenerwowanie, otworzyła grubą teczkę opatrzoną jej imieniem i nazwiskiem. Miała wrażenie, że z tych kartek wylewa się całe jej życie. Kopie świadectw ze szkoły, dane o zatrudnieniu, dokumentacja medyczna, którą widziała w folderze w domu, chociaż tutaj było jej więcej. Na samym spodzie znajdował się odręcznie pisany pamiętnik: lista znaczących wydarzeń w życiu Shelby i krótkie komentarze mężczyzny, który ją spłodził. Czytając każdą notatkę, z trudem przełykała ślinę. Zaczynało się od jej narodzin. Potem lata w szkole podstawowej i średniej, śmierć jej matki i nie tylko jej ciąża, ale i gwałt. Informacja o nim została wciśnięta między inne notatki, bo jej ojciec dowiedział się o tym dopiero wtedy, gdy zapytał Shelby, czy jest w ciąży. Łzy stanęły jej w oczach, ale postanowiła, że nie będzie płakać. Znalazła inne notatki, o jej szkole i kolejnych rodzajach pracy, ale najciekawszy okazał się zapisek o Lydii Vasquez, gosposi. 169 Dlaczego? Bo Lydia była jedyną matka, którą kiedykolwiek znała? Kobietą, która nauczyła ją szyć, gotować i układać kwiaty, i przyniosła jej do domu pierwszą paczkę podpasek? Lydia bandażowała jej zdarte kolana, dawała rady, z których Shelby rzadko korzystała, i wypełniała dom śmiechem oraz zabawnymi historyjkami na temat swojej rodziny. Tak, były ze sobą związane, ale Shelby wyczuwała, że za pośpiesznie nabazgraną przez ojca notatką kryje się coś więcej. Musiała tylko ustalić co. Może nic nadzwyczajnego, ale z drugiej strony... http://www.eimplantyzebow.com.pl/media/ - Miał wrogów? - W Bad Luck każdy ma wrogów. - A wroga, który chciał go zabić? - naciskała. - Chyba co najmniej jednego - odparł Caleb, a ona miała ochotę potrząsnąć tym starym piernikiem. - Kto to? - Nie wiem. - A co pan wie? - zapytała, starając się nie okazywać, że się irytuje. - Wszystko jest w dokumentach. - Znowu ziewnął i w tym momencie otworzyły się drzwi. Stanęła w nich siostra Rifkin, z brwiami tak wygiętymi, że było je widać spod jej okularów. - Dziękuję - powiedziała Katrina, wyłączając dyktafon. - Wrócę tu jutro. - Proszę bardzo - powiedział Caleb. Pakując dyktafon i neseser, czuła, że przygląda się jej tyłkowi. Tylko to mu pozostało. Pomyślała, że to, co robi, jest trochę chore, ale specjalnie schyliła się jeszcze bardziej, żeby Caleb mógł zobaczyć, jak spódniczka opina jej

czas, ¿e kiepsko z nim bywało, musiał czesto po¿yczac od siostry, ale teraz chyba dobrze mu sie powodzi, stac go na du¿y apartament z siłownia i basenem na dole. - Jak zarabia na ¿ycie? - Tego sie jeszcze nie dowiedziałem. Trudno wyczuc, skad ma na to srodki. Sprawdź - Wiec w klinice, czy gdzies tam... - powiedział, machajac Biblia. Marla wysuneła sie z jego uscisku. Wydawał jej sie wymuszony, sztuczny i zbyt poufały. - Niezle nas wystraszyłas. - Niezbadane sa scie¿ki Pana - wypaliła Marla. Usmiech na ustach Cherise zamarł, brwi wielebnego na moment 297 podskoczyły do góry, ale Marla specjalnie sie tym nie przejeła. - Mo¿e porozmawiamy w salonie? - zaproponowała, wskazujac im droge. Gdy wszyscy ju¿ usiedli, Carmen, jakby wiedziona szóstym zmysłem, natychmiast wniosła tace z serwisem, imbrykiem z herbata i koszyczkiem pełnym babeczek. - Pani Eugenia wspomniała, ¿e oczekuje pani gosci. -