sam przed chwilą mówiłeś o mojej dobrej reputacji... - To jest zdanie tych z Nowego Jorku. - Czy ty naprawdę sądzisz, że gdybym nawet postanowił przerzucić się z architektury na drogę przestępstwa, to zrobiłbym coś tak cholernie głupiego? - Czemu nie? Biorąc pod uwagę, że o tej porze roku firma kupuje dużo oficjalnych podarunków... - Wzruszył ramionami. - Jak powiedziałem, Gardner, naprawdę wolałbym, żebyś po prostu się przyznał. - Nie mam do czego się przyznawać! Gdybyś po prostu zechciał mnie wysłuchać, to bym ci opowiedział, że od kilku dni dzwonią do mnie ludzie z podziękowaniami za prezenty, o których nic nie wiem. - Już mówiłem, że firma gotowa jest przymknąć na wszystko oko, jeśli tylko zapłacisz. - Uśmiech Bianca był lodowaty. - Rozumiem, że podarunki nie podlegają zwrotowi, a ty nie zaprzeczasz, że twoi znajomi je otrzymali. Żadna pozycja nie przekracza pięćdziesięciu funtów, czyli masz szczęście, bo i tak musisz za nie zapłacić. - Oczywiście, że tak, jeśli tylko zostanie publicznie stwierdzone, że nie jestem temu winien. http://www.eogrzewaniepodlogowe.biz.pl A jednak zawsze go lubiła. John Pascoe stanowił integralną część jej życia, nie przypominała sobie, żeby kiedykolwiek było inaczej. Szkoda, że wtedy nie został w domu... Matthew zaznał odrobiny pociechy, bo kiedy zadzwonił ponownie do biura Crockera, okazało się, że prawnik, który prosto z domu udał się na jakieś spotkanie, zostawił sekretarce wiadomość, by go natychmiast z nim połączyła. - Znalazłem ci jednego gościa - oznajmił. - Masz pióro? Na ścianie w kuchni wisiała zmywalna tabliczka. Kiedy Matthew brał przyczepiony na sznurku pisak, zauważył w rogu rysuneczek podobny do tych z kreskówek: stojący na dwóch łapach wilk w garniturze i okularach - wypisz, wymaluj Bianco. Matthew od razu zanotował w pamięci, żeby zaproponować Kat ewentualną zmianę zawodu.
- Sytuacja jest bardziej złożona, w grę wchodzą jeszcze inne... okoliczności. Przyjmij, że babka chciała zrobić dla mnie coś dobrego, ale wynikły pewne komplikacje. Jodie czekała na ciąg dalszy, ale Lorenzo wyciągnął do niej rękę. - Daj mi kluczyki od twojego auta. Zdecydowanie pokręciła głową. - Nie. - Nawet gdyby nie była jeszcze zupełnie pewna, że nie chce mężczyzny w swoim życiu, ten nieprawdopodobnie arogancki facet przekonałby ją o tym w stu procentach. Ale w tej samej chwili w jej głowie zalęgła się kusząca myśl. A gdyby tak zgodziła się pod warunkiem, że Lorenzo pojedzie z nią na ślub Johna i Louise? Zaproszone było całe miasteczko, więc para gości więcej nie powinna sprawić kłopotu... a poza tym zwyczajnie chciała tam być, pokazać światu i młodej parze, że nie tylko nie przejmuje się ich zdradą, ale nawet znalazła sobie nowego partnera. Odrzucona narzeczona czułaby się najlepiej w towarzystwie mężczyzny przystojniejszego i lepszego pod każdym względem niż poprzedni. W dodatku byłby to mężczyzna, który za wszelką cenę pragnie ją poślubić! Z tych słodkich rozważań wyrwał ją głos Lorenza. Sprawdź najszybciej zatrzymać. Jednak gdyby to zrobiła jako pokojówka, nieuniknioną konsekwencją skandalu, który by potem nastąpił, byłoby ujawnienie, kim jest naprawdę. Nawet gdyby nie powiadomiono policji, co zresztą wydawało się Temperze niemożliwe — przecież chodziło o bardzo cenny przedmiot — i książę, i pułk o wir k Anstruther przeprowadziliby śledztwo wśród służby. Aż do momentu udowodnienia niewinności absolutnie każdy z przebywających w zamku byłby podejrzany. A zatem podejrzenia padłyby i na nią. Pokazała, że umie malować, a poza tym wszyscy z łatwością by zauważyli, że nie jest zwyczajną pokojówką, za którą się podaje! Była pewna, że co prawda w końcu