paroma miesiącami wiódł beztroskie Ŝycie kawalera i nie przyszło mu nawet do głowy, Ŝe będzie musiał zająć się ośmiomiesięczną Eriką Danielle Hartman. Jak on, do diabła, poradzi sobie z tym dzieckiem? Szybko jednak padła odpowiedź na to pytanie: musi robić dokładnie to, co robił jego brat Matthew wraz z Ŝoną Candice. Musi nie tylko stworzyć dom dla ich dziecka, musi takŜe zadbać o to, by dziecko miało wszystko, czego potrzebuje. A na to było go stać, gdyŜ na terenach naleŜących do jego dziadka odkryto swego czasu złoŜa ropy naftowej. Tak więc Hartmanowie stali się z dnia na dzień milionerami. Usłyszawszy brzęczyk telefonu, spojrzał na zegarek. Czekał na wiadomość od Jake’a. Jego przyjaciel, jako aktywny członek klubu ranczerów, kandydował na urząd burmistrza i miał moc pracy, szczególnie teraz, gdy w Royal działy się jakieś dziwne rzeczy. Mark podniósł słuchawkę, bo Alli poszła juŜ do domu. - Tak, słucham. - Cześć, Mark - zaczął Jake. - Jutro o ósmej wieczór odbędzie się spotkanie w klubie. Przyjdziesz? - Oczywiście. - A co z Eriką? Czy Chrissie ma się nią zająć? - Nie. Alli zgodziła się, Ŝe do powrotu pani Tucker będzie opiekować się małą, chyba Ŝe znajdę osobę godną zaufania. http://www.epompyciepla.biz.pl/media/ - Mamo! Hope spała. Nagle przebudzona, poderwała się na łóżku zdezorientowana i na wpół przytomna. - Gloria? - zapytała, mrugając powiekami i zasłaniając ręką gardło. - Co ty tu robisz? - Mamo... musimy porozmawiać. - Drżąc na całym ciele, podeszła do łóżka i usiadła na jego skraju. - Mamo, oni... Zadławiła się łzami. Och, Boże, musi się opanować, nie ma dużo czasu. Musi usłyszeć prawdę z ust matki, choćby najgorszą. - Zaraz po ciebie przyjadą. Musimy porozmawiać. Ja chcę wiedzieć... - Przyjadą po mnie? - przerwała Hope, odgarniając włosy spadające jej na czoło. Sięgnęła po szlafrok i narzuciła na plecy. - Kto? O co chodzi? - Santos... i inni. - Gloria z bijącym mocno sercem szukała jej wzroku. - Policja. Mają nakaz. Mówią... - Policja u mnie? - Hope opadła na poduszki z przerażeniem w oczach. - Ale co się stało? Nie mam pojęcia, co mogło... - Mówią, że współdziałałaś z Chopem Robichaux. Że uknułaś intrygę przeciwko Santosowi. Matka nie zaprzeczyła, nie uczyniła żadnego gestu. Wpatrywała się tylko w córkę, poruszając bezdźwięcznie ustami, jak schwytana w potrzask. Jest winna wszystkiemu, o co oskarżał ją Santos. Dobry Boże, to prawda!
- Tak, nigdy go nie miał. Powiem mu parę słów. Nie mogę pozwolić, by tak panią niepokoił. - Dziękuję, milordzie. - Clemency wyprostowała się. - Jestem wdzięczna, że zjawił się pan we właściwym momencie. Mam nadzieję, że nie postawi to pana w zbyt krępującej sytuacji wobec pana Baverstocka. - Och, dam sobie z nim radę. - Lysander opuścił rękę z pewną niechęcią. Nagle oboje ogarnęło lekkie zawstydzenie. Clemency wstała i z udaną swobodą rzuciła: - Pójdę się przebrać, kolacja już niedługo. - Tak, niedługo, ja też pójdę - odparł machinalnie Lysander. Sprawdź - Skierowała się do wyjścia. - Mogłaś mnie o to poprosić - powiedział Mark z wyrzutem. Alli rozejrzała się dokoła. Napotkała jego spojrzenie i zdziwiła się, Ŝe ma o to do niej Ŝal. - Nie, nie mogłam cię o to poprosić. Mark spojrzał na nią pytająco. - Dlaczego? - Nie byłoby to etyczne. Jake jest moim przyjacielem, ty- szefem. Dobranoc. Pochyliła się, pocałowała Erikę w policzek i wyszła z pokoju. Poruszony do głębi usiadł przed telewizorem, pobuszował po kanałach i zaklął soczyście. Zaczął przemierzać pokój w tę i z powrotem. Był to jeden z tych rzadkich wieczorów, kiedy Erika wcześnie zasypiała, i choć tyle rzeczy powinien był zrobić, nie mógł się skoncentrować i poszedł spać. Alli