stronę niespokojne spojrzenia, choć Diaz nic przecież nie robił. Po

powiedziała Susanna. Gdzie zatem jedziemy? Podała mu swój adres. - Wiem, gdzie to jest - kiwnął głową. Urodził się w El Paso, znał tu każdą uliczkę. - Czy to wezwanie Susanny było prawdziwe? - Tak sądzę - wzruszył ramionami. - Ale i tak chciałem zaproponować ci podwiezienie do domu. an43 178 - True, nie zmieniłam zdania. Nie umówię się z tobą. Doceniam twoją uprzejmość, ale nie ma o czym mówić. Ulice nie były specjalnie zatłoczone, poza tym załapali się na kilka zielonych świateł z rzędu. Milla patrzyła, jak cienie grają na twarzy mężczyzny, jak rysy Gallaghera stają się nagle ostrzejsze, surowsze, jak bębni ze złością palcami po kierownicy - Nie musisz grzebać siebie za życia - powiedział wreszcie, a jego głos ociekał goryczą. - Na Boga, wiem, co tobą powoduje. Ale nie musisz urządzać sobie życia na zasadzie albo-albo. Możesz szukać swojego syna i mieć jeszcze czas dla siebie. Zamknęłaś się w twardej http://www.epsychoterapiawarszawa.info.pl pracy Milla wciąż formalnie pozostawała szefową Poszukiwaczy, ale kierowanie organizacją spadło praktycznie na barki Joann Westfall, podczas gdy Milla ograniczyła się do zbierania funduszy, co też zajmowało sporo czasu. Dostawała już regularną pensję, miała mniej więcej stałe godziny pracy i nie musiała nigdy zostawiać dzieci samych na noc. Diaz testował broń palną dla dużego zakładu zbrój eniówki, a poza tym pracował jako konsultant policji El Paso, biura szeryfa i kilku prywatnych firm ochroniarskich. Milla prawie się rozpłakała, an43 458 gdy wreszcie powiedział jej, co będzie robić. Bała się strasznie, że

teraz chłopiec nazywa się Zack. - Proszę wejść - powiedział Lee nerwowo. Cofnął się razem z żoną, gestem zapraszając gości do środka. Rhonda kurczowo chwyciła męża za rękę, jakby potrzebując jego siły. Weszli do dużego pokoju, w którym czuło się obecność dobrego ducha tego miejsca. Przyjemny ogień pełgał wesoło w gazowym Sprawdź otwierania drzwi. Zanim metalowe skrzydło się uniosło, kobieta zobaczyła, że drugie miejsce w garażu jest puste. To oznaczało, że Rip jeszcze nie wrócił. Nie, na pewno go nie było: ich wielki dom pokryty kremowymi stiukami był całkiem ciemny A Rip miał zwyczaj zapalania światła w każdym pokoju, do którego wchodził, i oczywiście zapominał później je gasić. Skutkowało to szybkim i dokładnym rozświetleniem całego budynku. Ostatnio jednak Ripa najczęściej nie było, gdy Susanna wracała. A jeśli nawet był, to prawie się nie odzywał. Ich dwudziestoletnie małżeństwo się sypało, a ona nie wiedziała, jak to powstrzymać. Mieli ze sobą tak wiele wspólnego, że Susanna nie mogła pojąć, co doprowadziło do powstania tej wielkiej przepaści pomiędzy nimi. Oboje kochali swoją pracę i umieli się cieszyć