myślała o tym, co od niego usłyszała.

wolno. No tak, Richard ze swoją asystentką powinien pojawić się za kilka minut, a przecież jeszcze się nie przebrała. Ułożyła małą w łóżeczku i pobiegła do sypialni, żeby włożyć coś, czego nie musiałaby się wstydzić. Gdy tylko zapięła ostatni guzik swojej powiewnej sukienki, usłyszała samochód Richarda zatrzymujący się na podjeździe. – Już do was idę, kochanie! – krzyknęła przez półotwarte drzwi sypialni. – Białe wino mrozi się w lodówce, a czerwone leży na stojaku. Nalej mi czerwonego. Kate podeszła do lustra, żeby po raz ostatni sprawdzić, jak wygląda. Trochę denerwowała się przed spotkaniem z Julianną. Od jakiegoś czasu Richard wygłaszał wyłącznie pochwały na jej cześć, a kiedy ostatnio skarżył się, że muszą do późna pracować, Kate zaproponowała, by zaprosił asystentkę do domu. Mogliby najpierw razem zjeść kolację, a potem zająć się robotą. Richard i Julianna – kampanią, a ona – Emmą i garami. Kate żartowała też, że chciałaby poznać swoją siostrę bliźniaczkę, a Richard odwzajemnił się przekomarzankami, że jest o nią zazdrosna. Zeszła do gości i z uśmiechem pocałowała Richarda w policzek. Jednak uśmiech zniknął z jej twarzy, kiedy zobaczyła Juliannę, która http://www.eveonlinepolska.pl/media/ - Ależ, Malindo - Jack cierpliwie próbował ją przekonać. - Ależ, Jack - przedrzeźniała go ze śmiechem i pocałowała w usta. - A więc to ja będę musiała się z tobą kochać. 132 JEDNA DLA PIĘCIU Palcami chwyciła dół jego bluzy i podciągnęła do góry. Jack natychmiast obciągnął ją z powrotem. - Malin... Malinda zamknęła mu usta pocałunkiem, potem usiadła na nim okrakiem, wciskając głęboko w pościel. Ramionami objęła go za szyję i poczuła mięśnie

jak potrafię. Niektórych uniewinniano. – Richard spojrzał ponuro w przestrzeń. – Wcale mi się to nie podobało. Muszę się jakoś po tym odświeżyć – dodał, zdziwiony tym, że zdradza jej swoje najskrytsze myśli. – Parę razy sam miałem ochotę wydać sukinsynów. Po prostu wyjść na środek i powiedzieć, co wiem. – Ojej! – Pochyliła się w jego stronę z błyszczącymi oczami. Sprawdź Ze wstydem przyznała, że spodziewała się mniej prestiżowej lokalizacji. Skarciwszy się w duchu, przyglądała się domowi. Przychodziło jej do głowy tylko jedno słowo. Doskonały. Położony z dala od ulicy i częściowo zasłonięty ogromnymi sosnami, zbudowany z naturalnego kamienia, stwarzał iście bajeczną scenerię. - W porządku, ciociu Hattie. Miałaś rację. Nie należy sądzić po pozorach - powiedziała sama do siebie Malinda. Rozmiar i lokalizacja domu były dowodem, że Jack Brannan jest człowiekiem sukcesu. To nieładnie się gapić. Malinda aż podskoczyła.