186

pora, żeby złożyć jej wizytę. Ale przede wszystkim liczyły się jego cele - mała gra, w którą uwielbiał grać. Dał znak Lucy, a ona uśmiechnęła się lekko. Ona zawsze go lubiła. Dzisiaj wyglądała nieszczególnie. Zlizała szminkę i miała nieumalowane oczy. Przecierała kontuar. Ross wręczył jej dwadzieścia dolarów za cztery wypite przez siebie piwa. Szybko wydała mu resztę, a on zostawił jej przyzwoity napiwek, zgarniając monety do kieszeni. - Powiedz ode mnie „cześć” swojej siostrze, jak się z nią zobaczysz - powiedziała Lucy, a Ross wymamrotał, że 178 to zrobi. Kłamał. Oboje o tym wiedzieli. Nie lubił Mary Beth, i to z wzajemnością. Trzymali się razem wyłącznie dlatego, że w dzieciństwie mieli tylko siebie. Połączyła ich praca na roli u dziadka, który zasypywał ich cytatami z Biblii równie często jak uderzeniami paska. Wtedy ze strachu przytulali się do siebie. Aż pewnego dnia Ross zauważył, że Mary Beth rosną piersi. Pocałował ją i wsadził rękę do jej majtek, kiedy miała dwanaście lat. Mary Beth krzyczała jak opętana. Dziadek omal nie zatłukł go na śmierć, a potem zabrał malca do rowu irygacyjnego, gdzie omal nie utopił Rossa na oczach ich psa. Wpychał głowę Rossa pod wodę, aż piekły go płuca; gdy udawało mu się zaczerpnąć powietrza, dziadek znowu przytrzymywał go pod wodą. - Wynijdź, szatanie! - wrzeszczał. - Odstąp od mojego wnuka! - Przełykając ciepłą, zatęchłą wodę, Ross wyciągnięty na powierzchnię, kaszlał i spluwał. Dziadek dawał mu spojrzeć na niebo na parę sekund, a potem znów pakował mu głowę do rowu. Trwało to chyba w nieskończoność, aż Ross stracił przytomność i obudził się na swoim łóżku, z gorączką, a babka opiekowała się nim w milczeniu, spoglądając na niego ponuro podkrążonymi oczami. http://www.exspres-przewozosob.com.pl Uchwyt na raczce był za szeroki, a sama rakieta za cie¿ka. Czy naprawde wygrywałam turnieje? Marla usiłowała cos sobie na ten temat przypomniec, ale bez skutku. Znowu. - Niespodzianka - zadrwiła. Garderoba nagle wydała sie jej ciasna i duszna, wypełniona rzeczami i wspomnieniami, które chyba nale¿ały do innej. Musi stad uciec, wydostac sie z tego nieprzyjaznego, obcego domu, pełnego mrocznych tajemnic i drzwi zamknietych na klucz. Musi odetchnac swie¿ym powietrzem. Musi odnalezc siebie. Zdjeła z wieszaka kurtke i zbiegła tylnymi schodami na dół, przeszła przez mały przedpokój i znalazła sie na zadaszonym ganku. Jeszcze kilka stopni i ju¿ była na wijacej sie wsród drzew ogrodowej alejce. Delikatna mgiełka osiadała

skoczył do przodu. - Pewnie ju¿ sie zorientowałes, ¿e nasze mał¿enstwo przeszło wiele trudnych chwil. Nick zacisnał zeby. - Cherise wspominała, ¿e rozchodziliscie sie kilkakrotnie. Dlaczego? Alex spojrzał na niego chłodno. Sprawdź Zmierzył ją lodowatym spojrzeniem. - W takim razie, panno Cole, proszę porozmawiać ze swoim ojcem. - Już próbowałam. Na nic to się nie zdało. Wydaje mi się, że jedyne wyjście dla mnie to zatrudnić własnego adwokata i wkroczyć na drogę sądową. Otrzyma pan wezwanie do stawienia się przed sądem. Twarz Findleya skamieniała. - To będzie trudne, panno Cole. Z tego, co mi wiadomo, pani dziecko zmarło zaraz po urodzeniu. Chyba widziałem jego akt zgonu w dokumentach pani ojca. Do widzenia. Kłamał. Shelby założyłaby się o własną głowę, że kłamał. Ale był również wyćwiczony w sztuce oszustwa i niezachwiany w swoich przekonaniach. Kiedy patrzyła, jak idzie do swojego jaguara, otwiera wóz i wsiada za kierownicę, poczuła się bezradna i sfrustrowana. Tak, pomyślała, gdy błyszczący samochód ruszył spod krawężnika, cała ta podróż była stratą czasu. - Jesteś tego pewna? - pytał Ross, podejrzliwie patrząc na blondwłosą barmankę. Akurat była poobiednia pora i garstka chłopaków, sądząc po wyglądzie, regularnych klientów, weszła do White Horse po całodziennej robocie,