zawsze rad”. Czyli nieznajomy za nic się tutaj nie dostuka, za to swoi, znający tajemnicę,

gończy na tropie. – Nie – odpowiedział szybko szkolny psycholog, spuszczając wzrok. – Nigdy o tym nie słyszałem. – Naprawdę? To dziwne – Quincy udawał, że myśli na głos. – Widuje się pan z chłopakiem dwa razy w tygodniu. Wie pan, że Danny dostaje maile od kogoś, kto jest dla niego ważny. Dzieciak nie wspomina o żadnych spotkaniach, a pana to nie ciekawi? Richard Mann rozglądał się, jakby szukał drogi ucieczki. – Posiada pan broń? – włączyła się Ramie, wreszcie pojmując, o co tu chodzi. – Ile ma pan wzrostu? Metr siedemdziesiąt siedem, metr osiemdziesiąt? To by pasowało. – To by pasowało? Co? – zwróciła się od niechcenia do Quincy’ego. – Mówił, że jest z Los Angeles. Pewnie zna się na broni lepiej niż ty i ja razem wzięci. – W ogóle się nie znam! Los Angeles nauczyło mnie tylko jednego: wstrętu do hałasu. Czemu mi się tak przyglądacie? O co wam chodzi? – To nie Danny zastrzelił Melissę Avalon – powiedziała stanowczo Rainie. – Mamy dowody, że zabił ją ktoś, kto ma co najmniej metr sześćdziesiąt pięć. No więc, gdzie pan był we wtorek po południu? I jaki dokładnie charakter miały pańskie stosunki z Melissą? – Myślicie, że ja... – Myślałam, że ucieszy pana ta wiadomość. Tak się pan martwił, że jeden z uczniów popełnił morderstwo. No więc teraz może pan być spokojny. To nie on. – Głos Rainie zaostrzył się. – Wtorek po południu. Gdzie byłeś, Richard? http://www.fundacja-dantis.pl że lunch opuściliśmy z konieczności. – Lunche są dla mięczaków – wpadła w jego ton Rainie. – Chodź. Zabiorę cię do baru u Marthy. Najlepszy stek z kurczaka w całym mieście. Quincy uniósł sceptycznie brew. Może nie dowierzał umiejętnościom kulinarnym Marthy, a może oczami wyobraźni już widział ruinę swego zdrowia. Tak czy inaczej, chwycił granatową marynarkę i ruszył za Rainie. O tej porze w barze było dosyć luźno. Większość ludzi pracy udała się do domów. Farmerzy szykowali się już spać. Nie ma to jak miasteczka, gdzie nocne życie zależy od krowich obyczajów. Rainie zauważyła prezesa Credit Union, Donalda Leydena, który po rozwodzie zaczął się tu stołować. A po chwili Rainie dostrzegła Abe’a Sandersa. Siedząc samotnie przy stoliku w kącie sali, w jednej ręce trzymał telefon komórkowy, a drugą walczył z piersią kurczaka. Między rzucanymi do telefonu słowami chrupał surową marchewkę prosto z plastikowej torebki. Rainie wypatrzyła też pojemniczek z sałatą.

– Shep skontaktował się ze mną przez radio już po incydencie – powiedziała stanowczo – a to znaczy, że był wtedy w wozie patrolowym, a nie w szkole. – Albo zrobił, co miał zrobić, wrócił na parking i wtedy zadzwonił. – Kurwa, Shep nie wrabiałby własnego syna! – Wiadomo! Daj spokój, co tu owijać w bawełnę. Danny to zrobił. Chociaż nie, mamy przecież tego drugiego, więc może to on. Sama powiedziałaś, Conner, że Danny się teraz Sprawdź wykrojonymi dwiema dziurkami na oczy. Mitrofaniusz niepewnie wsunął palec najpierw w jedną dziurkę, potem w drugą. – No jak, panie doktorze, znalazł pan list? Proszę mi dać. Nałożył pince-nez, burknął, otwierając zaklejoną kopertę: – Od rana nic innego nie robimy, tylko listy pewnej osoby czytamy... A to ci naskrobała jak kura pazurem. Widać bardzo się spieszyła... Jeszcze jeden list Rozumiem, Ojcze, że zajrzałam do Ciebie nie w porę. Wiadomość mam ważną, ale Ojca działanie po stokroć jest ważniejsze. Oby Bóg dopomógł Ojcu przywrócić panu Matwiejowi utracony rozum. Gdyby się udało, znaczyłoby to, że prawdziwy z Ojca czarodziej i cudotwórca. Proszę mi wybaczyć, że nie doczekałam się i znów postępuję samowolnie, ale przecież nie wiem, jak długo potrwa prowadzona przez Ojca kuracja. Mówił Ojciec, że może nawet cały