szatę z cieniutkiego błękitnego jedwabiu. - Nie pozwolę, żebyś zmarła na zapalenie płuc

- Potrafię być lojalna - oznajmiła zimno. - Tak długo, jak długo to się opłaca. Ryzykuje, mówiąc do niego w ten sposób. Dobrze wie, że w jego organizacji kara za zdradę jest tylko jedna. Śmierć. Czekała na jego reakcję z kamiennym spokojem, i tylko wzdłuż kręgosłupa płynęła jej zimna strużka potu. Przyglądał jej się dłuższą chwilę, po czym nagłym ruchem odrzucił swoją lwią grzywę i roześmiał się na cały głos. - Podoba mi się pani szczerość. Cenię ją dużo wyżej niż przyrzeczenia składane pod przysięgą. Myślę, że sam na tym skorzystam, jeśli osoba z pani talentem i ambicjami będzie zadowolona z profitów płynących z naszej współpracy. - Cieszę, że tak pan do tego podchodzi, monsieur Blaque. - Dopiero teraz pozwoliła sobie na chwilę odprężenia. - Nie zamierzam ukrywać, że interesuje mnie miejsce w zarządzie, jeśli rozumie pan, co mam na myśli. Ale też jestem gotowa zapracować na taką pozycję. Delegacje, organizacja, zadania specjalne, czyż to nie jest ciekawsze niż zarządzanie? - Owszem. - Znowu badał ją wzrokiem, wyraźnie coś rozważając. Wygląda na uosobienie łagodności. Młoda, elegancka, z zamożnej rodziny. Lubił kobiety, których uroda nie rzuca się zanadto w oczy. W tym miejscu pomyślał o Janet Smithers, którą dziesięć lat temu posłużył się, a potem zlikwidował. Lady Isabell może się okazać dużo bardziej interesującą, a już na pewno bardziej kompetentną wykonawczynią jego poleceń. - Pracuje pani dla nas od dwóch lat? - Tak. - W tym czasie dała pani niejeden dowód swoich możliwości. - Mówiąc to, podszedł do biurka i sięgnął po kopertę. - O ile rozumiem, zdobyła pani dla mnie te informacje? - Owszem. - Kilkoma ruchami nadgarstka wprawiła brandy w ruch. - Choć muszę powiedzieć, że zirytował mnie sposób, w jaki je panu doręczono. - Proszę wybaczyć. To, co pani zdobyła, jest bardzo interesujące, chociaż, niestety, niekompletne. Wdzięcznie skrzyżowała nogi i przyjęła swobodną pozę. - Kobieta, która pisze wszystko, co wie, szybko traci wartość. To, czego nie ma na papierze, jest tu - wyjaśniła, dotykając skroni. - Rozumiem. - Podobała mu się coraz bardziej. Lubił ludzi, którzy znają swą wartość i potrafią się cenić. - Powiedzmy, że chciałbym dobrze poznać system ochrony pałacu, Centrum Sztuki i muzeum, po to, żeby go wykorzystać do własnych celów. Czy wtedy potrafiłaby pani uzupełnić brakujące szczegóły? - Oczywiście. - A gdybym zapytał, w jaki sposób udało się pani zdobyć tak poufne materiały? - Czy nie taki właśnie był cel mojego przyjazdu do Cordiny? - Dokładnie rzecz biorąc, tylko jeden z celów. - Blaque z namysłem uderzał kopertą o wierzch dłoni. - To szczęście, że udało się pani zbliżyć do młodej księżnej. - To akurat nie było zbyt trudne. Alice czuła się bardzo samotna, brakowało jej kobiecego towarzystwa. Ja po prostu wypełniłam lukę. Zachwycam się jej córeczką, wysłuchuję skarg, koję lęki. Książę Jasper jest mi bardzo wdzięczny, że odciążam jego żonę. http://www.gabinet-terapeutyczny.com.pl Rezydencja Draksa była okazałym, trzypiętrowym domostwem z czerwonej cegły. Od okolicznych budowli odróżniał ją kryty portyk przed wejściem. Gdy tylko stangret, któremu deszcz ściekał z cylindra, zahamował, stajenny zdjął z haka latarnię, by oświetlić drogę wytwornym gościom. Kompani Aleca nie czekali nawet, aż otworzą im drzwiczki. Drax odsunął sługę, odbierając mu latarnię. - Nie zajmuj się nami, tylko końmi - zażądał, sięgając po klucz. - Tak jest, jaśnie panie. Drax puścił gości przodem. Światło latarni rozbłysło na wilgotnym bruku, gdy pospiesznie zdążali ku portykowi. Mrok wydawał się jeszcze głębszy. Alec szedł pierwszy, jak zwykle, i to właśnie on o mało się nie przewrócił o kobietę śpiącą na ziemi. - Dobry Boże! - Rozłożył szeroko ręce, żeby towarzyszy nie spotkało to samo. Zbili się w gromadę pod osłoną portyku.

- Czuję się jak Kopciuszek - westchnęła, gładząc miękki materiał. - I bardzo dobrze. Pamiętaj, że czar nie musi prysnąć. Czasami zegar zapomina wybić północ. Tym razem jednak nie zapomniał. Bella wspominała słowa Alice, idąc za Emmettem przez uśpiony pałac. Gra dobiegała końca, podobnie jak jej czas. W przesyłce prócz materiałów wybuchowych znalazła wiadomość. Blaque nakazywał, by uderzyła tej nocy. Potem miała się spotkać z jego człowiekiem. O pierwszej, w pustym doku. Tam miała otrzymać zapłatę. - To się musi udać - mruczała Bella pod nosem, gdy razem z Emmettem instalowali materiały wybuchowe. - Z zewnątrz będzie wyglądało tak, jakby w pałacu szalał pożar - wyjaśniał Emmett. - Eksplozja narobi huku, ale nie wyrządzi większych szkód. Co najwyżej wyleci parę szyb. A jak to nie wystarczy, Malori postara się o efekty specjalne. Sprawdź Cofnął się przed nią i resztki jego opanowania prysły. - Wynoś się stąd, do diaska! Nie chcę cię więcej znać! - Co, u licha, w ciebie wstąpiło? - Eva wsparła obciągniętą rękawiczką dłoń na biodrze. - Ja - rozległ się od strony drzwi chłodny, spokojny głos Becky. O Boże, nie, pomyślał. Tylko nie to! Było za późno. Zwiesił bezradnie głowę. 11 Becky, wciąż jeszcze zarumieniona, stanęła w drzwiach z trepkami kuchennymi w ręku. Gdy szła do swojego pokoju, żeby się jakoś ogarnąć po kuchennych i miłosnych zmaganiach, usłyszała przenikliwy kobiecy śmiech i zamarła, drżąc na całym ciele. Dziewczyna, która zamierza poślubić największego londyńskiego hulakę, powinna być wprawdzie gotowa na wiele, ale... To nie był nikt z jego przyjaciół. W takim razie kto? Lepiej niech sam to wyjaśni! Ale