Alli owinęła małą ręcznikiem i podała ją Markowi.

okrywając ogród ciemnością. Z pobliskiego lasu dobiegało pohukiwanie sowy. Willow usiadła na ławce w altance. Zamknęła oczy, oparła się wygodnie i chłonęła otaczającą ją ciszę. Właśnie wtedy usłyszała głos Scotta. Dobiegał z tak bliska, że bała się poruszyć. Towarzyszył mu drugi głos, głos Camryn. Z bijącym sercem Willow wstała, by dać im znak, że ktoś słyszy ich rozmowę. Nie chciała podsłuchiwać. Chmura minęła księżyc i Willow dostrzegła parę oblaną srebrzystą poświatą. Wstrzymała oddech. Scott i jego szwa- R S gierka stali w odległości zaledwie kilku metrów od altanki. Scott obejmował Camryn. - Czy wyjdziesz za mnie za mąż, Camryn? - Usłyszała pełen niepewności głos. Zakryła dłonią usta, by nie krzyknąć. Zdjęła buty i stąpając na palcach, wróciła do domu. Na szczęście w kuchni nie było nikogo, więc jej rozpacz przeszła niezauważona. Pobiegła do dzieci, Zauważyła, że drzwi Lizzie są uchylone, a w łazience naprzeciwko pali się światło. Słychać było odgłosy http://www.gim3-skierniewice.pl Alli skinęła głową. Przyjaźniła się z Christine, która przed paroma miesiącami zaręczyła się z Jake’em, kandydującym na stanowisko burmistrza, i nadzorowała jego kampanię wyborczą. Spojrzała na Marka, napotkała jego wzrok. - WciąŜ nie wiem, jak mogę ci pomóc - powiedziała. Patrzył na nią w milczeniu, i w miarę upływu czasu serce biło jej coraz mocniej. - Zdaję sobie sprawę - mówił - Ŝe moja prośba jest co najmniej niewłaściwa, ale ty jesteś jedyną osobą, której mogę zaufać. Obserwowałem cię, jak odnosiłaś się do Eriki, gdy przyprowadziłem ją tutaj. TakŜe do innych dzieci, których matki przychodziły do naszej firmy. Jesteś szczera, naturalna, Alli, i dzieci do ciebie lgną, nie mówiąc juŜ o tym, Ŝe ja mam do ciebie pełne zaufanie. Nie były to słowa, jakie pragnęła usłyszeć od ukochanego męŜczyzny, ale lepsze

- Och, nie. Di. Wybierzmy po prostu interesujące rośliny - wtrąciła Arabella. - Coś z ładnymi liśćmi, na przykład bluszcz. Inaczej będzie to strasznie nudne zajęcie. Diana spojrzała na Arabellę z powątpiewaniem. - Moja droga - Clemency zwróciła się do Diany z życz¬liwym uśmiechem - chęć malowania pięknych rzeczy zamiast czegoś bezbarwnego nie jest niczym nagannym, wiesz o tym. Zatem pozwól kuzynce rozwijać artystyczne zdolności! - Adela nie pochwaliłaby tego. - Mimo wszystko twarz Diany rozjaśniła się. Jej siostra wszędzie dojrzy czyhające zło, pomyślała Clemency. - Adeli tu nie ma - odparła Arabella. Jej zdaniem moralne rozterki Diany były czasem niezrozumiałe. - Na szczęście Bóg stworzył też i piękne kwiaty - dorzuciła. To nie podlegało dyskusji, więc dziewczęta zabrały się do pakowania szkicowników i notatników na popołudniowe zajęcia. Sprawdź ręki marynarkę, z wewnętrznej kieszeni wypadła jakaś koperta. Podniósł ją i przyjrzał się jej uważnie. Przecież wczoraj nie dostał od nikogo listu. Odwrócił kopertę i zobaczył na niej imię brata wykaligrafowane starannym, kobiecym pismem. Zamrugał ze zdziwienia. List do Chada? Musiał leżeć w kieszeni od dnia, w którym po raz ostatni miał na sobie tę marynarkę... Siedem lat temu! Ale skąd się tam wziął? Aha! Powoli zaczął sobie przypominać. Pewnej letniej nocy siedem lat temu, gdy przyjechał w odwiedziny do rodziców, siedział sam w kuchni, gdy ktoś zapukał do drzwi. Otworzył i zobaczył młodą dziewczynę, której twarz skrywał cień. Podała mu list, prosząc, by przekazał go Chadowi. Uciekła, nim zdążył jej powiedzieć, że Chada nie ma chwilowo w domu.