– Jest psychologiem?

- Wiem. - Mam pięćdziesiąt dwa lata, Bethie... Elizabeth. Moim ulubionym daniem jest stek, a moim ulubionym drinkiem whisky marki Glenfiddich. Prowadzę własny interes. Lubię szybkie samochody i szybkie łodzie. Poza tym uwielbiam „Playboya", i to nie dla jego artykułów. Czy to wszystko może się kojarzyć z dwudziestotrzyletnią dziewczyną? - Skąd wiesz, ile lat miała Amanda? - Lekarze mi powiedzieli! 52 - Pytałeś o nią? - Bethie... Kochanie, oczywiście, że pytałem. Ktoś musiał umrzeć, żebym ja mógł żyć. Wciąż o tym myślę. Co drugą noc nie mogę spać, bo myślę właśnie o tym. Ale nie jestem twoją córką! Przysięgam, że nie jestem nawet jej duchem. Ale na pewno jestem facetem, który odczuwa wdzięczność. Bethie milczała. Musiała się nad tym zastanowić. Wreszcie skinęła. - Możliwe, że ktoś powiedział do mnie Bethie. No wiesz, w szpitalu. Uścisk jego dłoni nieco zelżał. - Tak, prawdopodobnie właśnie tak było. Ale ona musiała wiedzieć. - Powiedzieli ci o wypadku? http://www.gim3-skierniewice.pl/media/ pieprzonego białego krzyża". Dlaczego biały krzyż? Rainie zamknęła oczy. Wyobraziła sobie biały krzyż i aż ścisnęło ją w dołku. Zrozumiała, że nie powinna siedzieć w tym głupim motelu. Ni powinna tu siedzieć, udając, że biznes to biznes. Powinna być w domu Quincy'ego. Powinna tulić go tak delikatnie, jak kiedyś on tulił ją. - Arlington - powiedział zdecydowanie. - Ten człowiek nie tylko podał mój numer. Przynajmniej jednemu więźniowi powiedział, gdzie jest grób mojej córki. Sukinsyn. - Głos mu się załamał. - On wydał Mandy. Rainie czekała. Głos Quincy'ego brzmiał już trochę lepiej. Czuła, jak bierze się w garść, jak wraca jego opanowanie i pewność agenta federalnego. Cóż, potrzebował masek, tak samo jak ona. Zdziwiła się, jak bardzo zabolało ją zrozumienie tego faktu. 62

- Arlington - powiedział zdecydowanie. - Ten człowiek nie tylko podał mój numer. Przynajmniej jednemu więźniowi powiedział, gdzie jest grób mojej córki. Sukinsyn. - Głos mu się załamał. - On wydał Mandy. Rainie czekała. Głos Quincy'ego brzmiał już trochę lepiej. Czuła, jak bierze się w garść, jak wraca jego opanowanie i pewność agenta federalnego. Cóż, potrzebował masek, tak samo jak ona. Zdziwiła się, jak bardzo zabolało Sprawdź Quincy ostro zareagował. - Punkt dla pani w niebieskich dżinsach - wymamrotał, a jego twarz nabrała zdecydowanego, ostrego wyrazu. Rainie nie zrezygnowała, bo po prostu nie umiała rezygnować. Znała tylko jeden sposób na radzenie sobie z życiem: awanturę. - Nie zasłaniaj się tymi drwiącymi uwagami. Jeśli chcesz, żebym widziała w tobie człowieka, to zachowuj się jak człowiek. Na Boga, nawet nie kłócimy się jak należy, bo ty umiesz tylko robić mi wykłady! - Mówię tylko, że brak ci wiary... - Daj spokój z psychoanalizą! Nie bądź terapeutą, bądź człowiekiem... - Człowiekiem? Kiedy ostatnim razem starałem się być człowiekiem; patrzyłaś na mnie, jakbym chciał cię uderzyć. Rainie, ty nie potrzebujesz człowieka, tylko albo nadmuchiwanej lalki, albo jakiegoś cholernego świętego!