Znowu ona. Miedzy dwoma me¿czyznami. Jak zawsze.

- Słuchaj, pojade ju¿ - zwrócił sie do Aleksa. Ostatni raz spojrzał na kobiete le¿aca w łó¿ku i wyszedł z pokoju. A teraz jak najdalej od rodziny. I od Marli. Bo¿e, musi od niej uciekac, jak najdalej. Jednak współczuł jej, nic nie mógł na to poradzic. Kiedys była młoda, piekna i seksowna -jak ¿adna inna. A teraz jest tylko pacjentka szpitala, która powinna sie cieszyc, ¿e w ogóle ¿yje, i pogodzic z mysla, ¿e ju¿ nigdy nie odzyska dawnej urody. Cholera. Wcisnał guzik. Drzwi windy otworzyły sie bezszelestnie i Nick omal nie wpadł na wysokiego, barczystego me¿czyzne w ciemnych okularach, z krótko przystrzy¿ona broda i mocno zacisnietymi, waskimi wargami. Miał na sobie sportowa kurtke, d¿insy i trapery. Przeszedł koło Nicka, kulejac lekko, i minał drzwi do pokoju Marli. Potem przyspieszył kroku. Z jakiejs niejasnej przyczyny Nick zawahał sie i odwrócił. Czy ten człowiek zajrzał czasem do pokoju 505 i poszedł dalej, gdy zobaczył rodzine? A mo¿e zamierzał odwiedzic kogos innego, kto tak¿e le¿y w tym skrzydle? Wydawał sie znajomy, http://www.hale-magazynowe.info.pl - Tak, czemu nie? - Alex nacisnał pedał gazu i jaguar skoczył do przodu. - Pewnie ju¿ sie zorientowałes, ¿e nasze mał¿enstwo przeszło wiele trudnych chwil. Nick zacisnał zeby. - Cherise wspominała, ¿e rozchodziliscie sie kilkakrotnie. Dlaczego? Alex spojrzał na niego chłodno. - Marla nie jest najłatwiejsza we współ¿yciu. - A ty jestes? - Có¿, masz racje - przytaknał Alex. - Ja te¿ nie. Ale chyba to ju¿ nie ma znaczenia. Teraz wszystko sie uło¿yło. Wspomniałem o tym, bo musiało to wczesniej czy pózniej wypłynac, i wolałem, ¿ebys dowiedział sie ode mnie.

nad sobą choćby na moment. Pocałował ją w czoło i znowu musiała walczyć ze sobą, żeby nie wybuchnąć szlochem. - Martwiłem się o ciebie - wyznał, kiedy leżeli w ciemnościach. Przez uchylone okno słyszała odgłosy nocy: pomruki krów albo szum samochodów przejeżdżających odległą autostradą. - Dlaczego? - Nie wiem. Ale dzieją się rzeczy, które mnie niepokoją. - Materac zaskrzypiał, gdy Nevada stoczył się z niego i Sprawdź - Jeżeli jesteś pewna... - Całkowicie. - Ja tylko chcę pomóc. 183 - Pani da sobie radę. - Nevada zmierzył mężczyznę surowym spojrzeniem. - W porządku. W takim razie otworzę bramę. - Jeb skinął głową. Shelby chwyciła leżące na jego wyciągniętej dłoni klucze, podeszła do dużej furgonetki i wsiadła za kierownicę. Nevada usiadł obok, na szerokiej ławie, i patrzył przez ciemne okulary na bliźniacze bruzdy prowadzące do lądowiska, podczas gdy Jeb, zgodnie z zapowiedzią, odryglował aluminiową bramkę i otworzył ją na oścież. - Nie bądź rozczarowana, jeśli jej się nie spodobasz - powiedział Nevada, kiedy zabudowania rancza pozostały w tyle. - Nie będę. - Ależ na pewno będziesz. - Patrzył na otaczający ich krajobraz. Wysoko w górze krążył jastrząb.