Takie... takie... chore. - Potem jednak przypomniała sobie

równo w osobnych przegródkach na jednej scianie, podczas gdy druga zajmowały wieczorowe toalety, migoczace w zapietych na zamek plastykowych pokrowcach. Jeden kat został zarezerwowany na stroje do tenisa i sportowe dresy. Torby i torebki stały na dwóch długich półkach. Przy drzwiach umieszczono wysokie kryształowe lustro, a we wnetrzu długiej, waskiej szafki kryła sie deska do prasowania. - Cudownie. A gdzie sa d¿insy? Stare swetry? Torebka? Tak... torebka, w której trzymała portfel, ksia¿eczke czekowa, a mo¿e nawet notes z telefonami -wszystko, co było wa¿ne w jej ¿yciu? Przeszukała torebki, torbe sportowa i walizke le¿ace na półkach. Wszystkie były puste. Czyste. Jak wymiecione. - Cholera. - Wrzuciła je z powrotem na półki, potem przeszukała szuflady w komodach i znalazła pare sztywnych d¿insów, za du¿ych o jeden numer i ró¿owy sweter, dosc miekki, by mogła uwierzyc, ¿e nale¿ał do jej ulubionych. A jesli nie nale¿ał? - Nawet o tym nie mysl - mrukneła do siebie ostrzegawczo, wkładajac stare buty do tenisa, które znalazła w http://www.infekcjeintymne.edu.pl Pani Fletcher wzruszyła ramionami, rozkładając bezradnie ręce. - Nie mam pojęcia. Ale słyszałam, że rzucił pracę, wyprowadził się, nie pamiętam dokąd. Właściwie to nigdy go nie znałam, przynajmniej nie na tyle, żeby z nim porozmawiać. Widywałam go w mieście tylko od czasu do czasu. - Na chwilę umilkła i obrzuciła Shelby uważnych spojrzeniem. - Czy pani nie jest córką sędziego Cole’a? Shelby? Pamiętam cię... o rety, ależ ty jesteś podobna do swojej matki, niech odpoczywa w spokoju. - Tak. Dziękuję. - A więc to tak będzie. Wszyscy w Bad Luck będą ją rozpoznawali. - Szkoda jej. No wiesz, kochanie - powiedziała recepcjonistka, nagle największa przyjaciółka Shelby - ona była cudowną kobietą. - Tak, wiem. Pamiętam. - Jak się miewa twój ojciec? Już dawno go nie widziałam. - Dobrze. Hm, wszystko u niego w porządku. - Od jak dawna jesteś w mieście? - Jakiś czas - odparła Shelby wymijająco, pamiętając, że w małej mieścinie wszyscy wiedzieli wszystko o

Wsuneła palce w jego mokre włosy i zapomniała o całym swiecie, zapomniała o swoich watpliwosciach, lekach, 409 szalenstwie, jakim było jej ¿ycie. Czuła jego twarde, silne ciało napierajace na jej brzuch i piersi, jego uda w mokrych d¿insach przycisniete do jej nóg. To był czysty obłed, absurd, ale nie Sprawdź odkładanej słuchawki. - Tak, to ja - odparła. Katem oka dostrzegła, ¿e Eugenia, która stojac w drzwiach ¿egnała fryzjerke, odwróciła sie gwałtownie. - Dzieki Jezusowi w koncu udało mi sie z toba skontaktowac - powiedziała rozmówczyni, wzdychajac z ulga. - To ja, Cherise. Od dnia wypadku cały czas usiłowałam sie do ciebie dostac. 189 Drzwi frontowe zamkneły sie cichym trzaskiem i Eugenia wróciła do holu, spogladajac na Marle surowo, jakby była nauczycielka, a jej synowa niegrzeczna uczennica, przyłapana na sciaganiu. - Dzwoniłam wielokrotnie, ale za ka¿dym razem