księcia?

szczerą niechęcią. Alec zrozumiał, że to znakomita okazja, by się do niego zbliżyć. Zdawał sobie sprawę, że musi jakoś odzyskać jego zaufanie po fatalnym zakładzie o Parthenię, bo inaczej Westland nie będzie chciał z nim rozmawiać, a już na pewno mu nie uwierzy. Podszedł więc do stolika, ostentacyjnie nalewając sobie mocnej herbaty, i uprzejmie podał księciu cukier. Westland zerknął na niego podejrzliwie, lecz raczył wziąć kilka kostek do swojej kawy. - Pan jest najmłodszym z braci Knight, prawda? - Istotnie. - Alec skłonił się z respektem. - I razem z tamtymi gogusiami narobił pan kiedyś kłopotu mojej córce - parsknął książę. - Przydałaby się wam przymusowa służba w wojsku, ot co! - Nie śmiałbym się z panem spierać. - W takim razie do widzenia. I władczy wig odwrócił się do niego tyłem. Pozdrowił żywo kogoś, kto właśnie nadszedł za plecami Aleca. - Ach, dzień dobry panu! - Witam księcia - odparł chłodny, nieco chrapliwy głos. Alec poznał go od razu. - Proszę mi wybaczyć to małe spóźnienie - usprawiedliwiał się Kurkow. - Skądże, to ja przyszedłem wcześniej. Alec raz jeszcze pogratulował sobie znajomości kilku rosyjskich słów. Odwrócił się powoli i stanął twarzą w twarz z prześladowcą Becky. - Zdrawstwujtie - powiedział, kłaniając się dwornie. Kurkow się zdumiał. Nawet na http://www.kardiologkielce.info.pl zdziecinniały staruszek? - Tędy, panienko, tędy. Becky weszła za nim do wspaniale urządzonego westybulu. Dlaczego kamerdyner patrzy na nią, jakby była dzikim zwierzęciem w menażerii? Dwaj czujni, muskularni lokaje w liberiach czekali w pobliżu, a służąca w czepku i fartuszku wytrzeszczała na nią oczy. Kamerdyner dał jej jakiś znak i dziewczyna w pośpiechu wbiegła na schody. Działo się tu coś dziwnego. - Prowadzi mnie pan do księcia? - spytała Becky. - Ależ oczywiście - i kamerdyner delikatnie skierował ją ku wyściełanej sofie przy ścianie. - Proszę chwileczkę zaczekać. Zaraz poślemy po jaśnie oświeconego. - Chciał pan chyba powiedzieć: „po jego wysokość”? - Ach, oczywiście, panno Ward, pomyliłem się. - Przecież nie mówiłam, jak się nazywam. - Becky zbladła. Dwaj potężnie zbudowani lokaje podeszli do niej powoli. Zerwała się z sofy.

Na brzegu karty widniał jakby dodany w pośpiechu dopisek: Okrągłe Łby niebawem nas obiegną. Różę ukryto pomiędzy liliami. A więc któryś z jej przodków ukrył klejnot przed stronnikami Cromwella! Talbotowie stali wtedy, rzecz jasna, po stronie króla. Lilie? Oczywiście! W starym domku odźwiernego! Przysadzista, na wpół zrujnowana chałupka stała wśród chaszczy na uboczu. Pod Sprawdź Mógłbym kłamać, obiecywać, że się zmienię, ale nie chcę. Kupił ją tym. Nim zdążyła temu zapobiec, ogarnęła ją czułość. Tylko ten jeden raz, obiecała sobie. Tylko ten jeden magiczny raz. - Ja wcale nie chcę, żebyś się zmieniał. - A ja naprawdę chciałem powiedzieć to, co powiedziałem ci na przyjęciu. Tyle że zrobiłem to w niedopuszczalny sposób. Pragnę cię, Bello. - Odwrócił głowę i idąc za jej wzrokiem, dotarł do linii horyzontu. - I rozumiem, że nie będzie ci łatwo uwierzyć, że nigdy dotąd nie mówiłem tego szczerze żadnej kobiecie. Wierzyła mu. Ta wiara była niezwykła, porywająca, zakazana, ale ponad wszelką wątpliwość wierzyła mu. Przez jedną cudowną chwilę pozwoliła sobie mieć nadzieję. Zaraz jednak ją porzuciła. Przypomniała sobie, kim jest. Obowiązki ponad wszystko. Zawsze. - A ty uwierz mi - poprosiła - że gdybym mogła dać ci to, czego pragniesz, zrobiłabym to bez chwili wahania. Niestety, nie jest to możliwe. - Myślałem, że wszystko jest możliwe, jeśli się tego bardzo chce. - Nie. Niektóre rzeczy są po prostu nieosiągalne. - Ostatni raz popatrzyła na morze i zawróciła konia. - Wracajmy. Nie pozwolił jej odjechać. Mocno chwycił ją za ręce i przysunął się tak blisko, że ich wierzchowce zetknęły się bokami. - Powiedz mi, co czujesz! - zażądał w przypływie niespodziewanej frustracji. - Daj mi chociaż tyle, do cholery! - Czuję żal. Puścił jej dłonie, ale nie cofnął konia. Objął ją za szyję i pochylił się w jej stronę. - Jeszcze raz chcę usłyszeć, co czujesz... Pocałunek był lekki, łagodny, uwodzicielski. W pierwszym odruchu zacisnęła palce na wodzach, ale po chwili rozluźniła mięśnie. To nie tak miało być, pomyślała. Jedna magiczna chwila i przestaję racjonalnie myśleć. - Edward! - szepnęła miękko, ale próbowała się od niego odsunąć.