- Ta nazywa się Hope St. Germaine. Czasami mówi o sobie Violet. Coś ci świta?

- Jego szwagierka zadzwoniła z rana, nim wyszedł do przychodni. W piątek wypada rocznica ślubu jej rodziców i panna Moffat zamierza wydać na ich cześć uroczyste przyjęcie. Doktor powiedział mi, że mam w piątek nie szykować kolacji, ponieważ wszyscy wychodzą. - Ależ to rodzinne przyjęcie. Moja obecność nie będzie tam potrzebna. - Z tego, co zrozumiałam, wręcz przeciwnie, ale oczywiście - dodała pani Caird, zdejmując z gwoździa szczotkę do mycia podłogi - mogę się mylić. Choć Willow zamierzała położyć się tego wieczoru wcześnie spać, o północy wciąż ślęczała przy kuchennym stole, próbując odgadnąć ostatnie hasło krzyżówki. Nie zamierzała się poddawać. Zazwyczaj nie zabierało jej to więcej czasu niż piętnaście minut, ale dzisiaj natrafiła na barierę, której nie potrafiła pokonać. W pewnej chwili otworzyły się tylne drzwi i do pokoju wkroczył Scott Galbraith. Wyglądał zniewalająco w ciemnoszarym garniturze. Gdyby stała, na pewno ugięłyby się pod R S http://www.kosmetyki-naturalne.edu.pl Przedstawiała parę młodych, uśmiechniętych ludzi, trzymających dziecko na ręku. - To Matt i Candice z paromiesięczną Eriką - powiedział Mark z nutą wzruszenia w głosie. Speszyła się, bo dopiero teraz spostrzegła, jak blisko siebie stali. Mark pochylił się nad zdjęciem, a ona czuła jego oddech na szyi. Ta bliskość wywołała w niej nieznane dotąd uczucia, aŜ zrobiło jej się gorąco. Starała się skoncentrować uwagę na fotografii, pełna obaw, Ŝe kaŜdy jej ruch głową spowoduje, iŜ jego usta dotkną jej ust. - Wspaniała rodzina - rzekła. - Sprawiają wraŜenie , szczęśliwych. - Usiłowała mówić wyraźnie, głośno, łudząc się, Ŝe w ten sposób zapanuje nad tym Ŝarem, jaki ją ogarnia. - Tak, byli bardzo szczęśliwi, kochali się. Zawsze im zazdrościłem. Mówił to tak szczerze, Ŝe nie mogła się powstrzymać i spojrzała mu głęboko w

Oriana zbyła to milczeniem. Ojciec potrafi być czasami wyjątkowo obcesowy, pomyślała. Poza tym dobrze wiedziała, że zapłaci, ile trzeba, byle tylko wieść spokojne życie. - Wyjeżdżamy w piątek - rzekła na koniec. Gospodyni pokazała Clemency sypialnię na poddaszu, którą do niedawna zajmowała panna Lane. Woźnica bez-ceremonialnie rzucił na podłogę jej małą torbę i dziewczyna doznała szoku na widok miejsca, w którym przyszło jej spać. Ściany pokoju, pobielone wapnem ze dwadzieścia lat temu, były przebarwione i wyblakłe od słońca. W rogach widniały ciemne ślady po załamu, świadczące o przecieka¬jącym w wielu miejscach dachu. Przed łóżkiem leżał maleńki dywanik, poza tym nic nie zakrywało desek podłogowych. Pod ścianą stała obdrapana szafka z wiszącym nad nią poplamionym lustrem. Łóżko miało wprawdzie baldachim, lecz jego okres świetności już dawno minął, podobnie jak materaca, który w dotyku wydał się jej zdecydowanie nierówny. Na korzyść pokoju przemawiały dwie rzeczy: było tu czysto, a po drugie okno wychodziło na południe, dzięki czemu widziała z niego bramę i podjazd. Teraz, pod koniec sierpnia, wpadające popołudniowe słońce stwarzało tu pewien staromodny, nie pozbawiony uroku nastrój. Sprawdź - Co on, do diabła, chciał przez to powiedzieć? - zapytał. Gavin wzruszył ramionami i rzekł: - Ja na przykład obmyślam plan na dzisiejszy wieczór.- Uśmiechnął się i brązowe oczy mu rozbłysły. - A teraz idę na kawę. Co powiedziawszy wyszedł i zamknął za sobą drzwi. Mark, Connor i Tom wymienili porozumiewawcze spojrzenia. Wiedzieli, Ŝe Gavinowi wpadła w oko pewna kelnerka z „Royał Diner". - Ostatnia rzecz, o jakiej marzył, to ta, byśmy dotrzymali mu towarzystwa - powiedział Ŝartobliwie Connor. - A mógłby - rzekł śmiejąc się Tom. - I skoro nas nie zaprosił, to widocznie uwaŜa, Ŝe nas czterech to straszny tłum. - MoŜe trzeba było ostrzec Gavina, Ŝe nie tylko on podrywa Valerie Raines - odezwał się Mark. - Sam widziałem, kiedy wpadłem tam, Ŝe Malcolm Durmorr robi