Rozczesała mokre włosy, owinęła się ręcznikiem, otworzyła drzwi i mało brakowało, a

– Ciekawe, skąd wiem, że tego pożałuję? – Milczała przez chwilę, jakby rozważała różne możliwości, po czym stwierdziła: – No dobrze! Jak chcesz! Spotkajmy się u mnie o, powiedzmy, wpół do piątej? Mam umówioną kolację, ale znajdę dla ciebie kilka minut. Ze względu na Jennifer. Co za gest. – Mieszkam teraz w Torrance. – Mam adres – mruknął. – No pewnie – żachnęła się z goryczą. – Do zobaczenia powiedział, ale Lorraine już się rozłączyła. Skręcił na autostradę pogrążony w myślach. Niewiele się dzisiaj dowiedział. Chevrolet impala z przepustką szpitalną, który może jest, a może nie, związany z sobowtórem Jennifer. I kilka innych samochodów. Do tego Shana. W Los Angeles tylko ona wiedziała o San Miguel. Albo sama go tu wysłała, żeby Jennifer mogła się pokazać. O co jej naprawdę chodziło? Fakt, ma niewiele, ale zawsze więcej niż dwie godziny temu. Być może nic z tego nie będzie, ale przynajmniej jest jakiś początek. – Chcesz powiedzieć, że nowe podwójne morderstwo to powtórka z bliźniaczek Caldwell? – zapytała Corrine. Hayes wieszał marynarkę na haczyku przy drzwiach w mieszkaniu Corrine. Zajmowała dwa malutkie pokoiki z zabójczym widokiem na góry, czyste i skromne jak właścicielka. http://www.lagodnarehabilitacja.net.pl niuansów kalifornijskiej mody. Lorraine od razu przeszła do rzeczy. – O co chodzi ze śmiercią Jennifer? – Zrobiła palcami znak cudzysłowu w powietrzu, żeby podkreślić swój stosunek do sprawy, i mówiła dalej: – Wiesz, że nigdy nie uwierzyłam w jej wypadek. I nie kupiłam wersji o samobójstwie. Uwielbiała dramatyzować, ale wypadek samochodowy? – Pokręciła głową. – To nie w jej stylu. Ewentualnie tabletki... Chociaż i to uważam za mało prawdopodobne. Owszem, była destruktywna, przyznaję, ale nie na tyle, żeby targnąć się na własne życie. – Podniosła wzrok na Bentza. – Jennifer była typem kobiety, która podejmie próbę samobójczą żeby zwrócić na siebie uwagę, ale żeby wjechać na drzewo? Pozwolić, by jej ciało przeleciało przez przednią szybę? Ryzykować takie obrażenia? O nie. Nie miała na to dość odwagi. Mogła przeżyć, skończyć w wózku inwalidzkim, brzydka, oszpecona. – Lorraine energicznie potrząsała głową. Skrzyżowała ręce na piersi. – O nie.

Wziął ze sobą laskę. Melinda Jaskiel poprosiła o sześć tygodni – połowa tego czasu już minęła. Nie mógł dłużej czekać. Musi przekonać szefową, że jest gotów do pracy, przynajmniej w niewielkim wymiarze godzin. Akurat wsiadał do dżipa, nie zwracając uwagi na ból w plecach, gdy rozdzwoniła się jego komórka. Wyświetlacz poinformował go, że to prywatny numer Montoi. Sprawdź ulegnie mu, nie może. – Nadal nie ma mojej żony? – wtrącił się. Martinez wzruszyła ramionami. Tym razem w ciemnych oczach pojawił się cień niepokoju. – Dzwoniłam kilka razy do Petrocelli. Nie odbiera. – Martinez zmarszczyła barwi, wpatrzona w ekran komputera, na którym widniało zdjęcie ciała Shany McIntyre. Bentz odwrócił wzrok. Wystarczyło, że widział prawdziwe zwłoki, wolał nie myśleć, że jego żona może znajdować się w rękach psychopaty, który zamordował Shanę, Lorraine, a także Fortunę. – Rozmawiałem z Petrocelli przed kilkoma godzinami. – Hayes spojrzał na zegarek. – Jakieś cztery godziny temu. Wiedziała, że samolot jest opóźniony, ale mówiła, że będzie na lotnisku przed lądowaniem. – To już za długo. – Martinez zdjęła marynarkę z oparcia krzesła. – Dałam już znać, że