spadkobierca.

spojrzy, a zabiję drania! - Przez takie gadanie na pewno trafisz do więzienia. Nevada pochylił się nad starym wrogiem. - Niech i tak będzie. Postanowiłem spotkać się z panem tylko dlatego, że chcę się czegoś dowiedzieć o moim dziecku. - Twoim czy McCalluma? - Nieważne. Gdzie ona jest, sędzio? Pan wie. Pan przekupił doktora Pritcharta i zadbał o to, żeby wyjechał z miasta. Pan jakimś sposobem dotarł do wszystkich osób, które pracowały na tamtej zmianie, kiedy Shelby rodziła. Na dodatek przekazał pan Szpitalowi Naszej Matki Boskiej Bolesnej pokaźną sumę, tak na wszelki wypadek, żeby nikt nie ośmielił się puścić pary z ust. Ale pora się z tego rozliczyć, sędzio. Gdzie jest to dziecko? - Nie wiem. - Akurat - mruknął Nevada, czując, jak napinają się wszystkie mięśnie jego ciała. - Znalazłam ją - wydusiła Shelby. Wyskoczyła z szafy i stanęła w oświetlonym gabinecie Etty. Trzy kroki wystarczyły, by ponownie znaleźć się w azylu ojca. - Co ty tutaj robisz, u diabła? - zagrzmiał sędzia. - Dochodzę prawdy. Sędziemu natychmiast zrzedła mina. - Co ty tutaj robisz, u diabła? - powtórzył Nevada. - Zbieram informacje. - Zamachała teczką Marii Ramirez, jakby to był miecz, i cisnęła ją na biurko obok ojcowskiej whisky, a potem spojrzała Nevadzie prosto w oczy. - Elizabeth wychowuje Maria Ramirez. http://www.lochcamelot.pl/media/ wypłynac, i wolałem, ¿ebys dowiedział sie ode mnie. 192 Nick powstrzymał sie od komentarza. Wczoraj widział Aleksa i Marle w czułym uscisku. A w ogrodzie omal jej nie pocałował. Alex skierował samochód na parking znajdujacy sie pod pote¿nym budynkiem, stojacym tu¿ przy Embarcadero. Budynek, cały z betonu, szkła i stali, górował nad centrum finansowym, a jego eleganckie wnetrza miesciły biura Cahill Limited. Przed siedmiu laty Alex uznał, ¿e budyneczek z czerwonej cegły, bedacy w posiadaniu firmy od ponad wieku, nie jest dosc presti¿owy. Nick uwa¿ał, ¿e ta przeprowadzka była jednym z najwiekszych błedów popełnionych w ostatnich

- Zrobię to. O dziesiątej. Na linii coś szczęknęło i połączenie zostało przerwane. Nevada odwiesił słuchawkę i spojrzał na zegarek. Jeszcze dwie godziny do randki z diabłem. - Muszę z tobą porozmawiać. - Przez telefon głos Vianki brzmiał stanowczo. Chociaż Shep był w biurze, poczuł, jak czerwienieją jego uszy, i wyobrażał sobie, że wszyscy dookoła ją słyszą. Rozejrzał się nerwowo po niegdyś zielonych ścianach pomieszczenia. Kiedyś była to otwarta przestrzeń zawalona biurkami, lecz teraz urządzono tu Sprawdź skórę, a język napierał na jej zęby. Obejmował ją, a ona otwierała się przed nim, jak zawsze. Nevada był w jej krwi. Teraz i zawsze. Przeklinała, a jednocześnie błogosławiła ten fakt. Zamykając oczy, całowała go z taką samą dziką energią, jak w czasach, gdy była nastolatką. Głodna jego ciała, czuła, że pod jego ciężarem opada na dywan z dzikich kwiatów i suchej trawy. Przesuwała palce po jego rękach do góry, dotykała wyraźnie zarysowanych, twardych mięśni. Skóra Nevady napinała się na muskularnym ciele. Jęknął, kiedy Shelby ściągnęła z niego koszulkę. Podniósł głowę, a ona całowała jego piersi, wodząc rękami po plecach. Polizała ukryty w gąszczu sprężystych włosków sutek. Znowu jęknął, a potem wplótł palce w jej włosy i odchylił jej głowę do tyłu, żeby mogli sobie patrzeć w oczy. - Co jest w tobie takiego? - zapytał, kiedy podmuch wiatru potargał mu czuprynę. - Dlaczego nie mogę przestać? - Dlaczego ja nie mogę? - Mówię poważnie, Shelby. To jest chore. - Absolutnie.